135
Religia jako system kulturowy
nych źródeł) można generalnie sprawdzić, bezpośrednio czy też niebezjjo-
średnio, na przykładzie tych możliwych do zaobserwowania przedstawień
Oczywiście nie wszystkie przedstawienia kulturowe są przedstawieniami religijnymi, a wytyczenie linii oddzielającej te ostatnie od przedstawień artystycznych, a nawet politycznych w praktyce okazuje się często nie takie znowu proste, bowiem, podobnie jak formy społeczne, formy symboliczne mogą służyć wielu różnym celom. Chodzi jednak o to, że parafrazując, wydaje się, iż hindusi — „a może nawet wszyscy ludzie” — myślą o swojej religii jako o tym, co „zawiera się w tych wyraźnych przedstawieniach, które [mogą] pokazać zarówno przybyszom, jak i samemu sobie”45. Sposób owego pokazywania jest jednak zasadniczo różny w przypadku widzów i uczestników rytuału — fakt ten przeoczają często ci, którzy są skłonni twierdzić, że „religia jest formą ludzkiej sztuki”46. Dla przybysza przedstawienia religijne mogą być, z natury rzeczy, jedynie prezentacją jakiejś konkretnej perspektywy religijnej, a zatem podlegają ocenom estetycznym i analizie naukowej, dla uczestnika natomiast są one dodatkowo odegraniem owej perspektywy, materializacją realizacją — nie są więc dla niego tylko modelami tego, w co wierzy, lecz także modelami dla jego wiary. Podczas tych formatywnych dramatów ludzie odnajdują swą wiarę — przedstawiając ją.
Dla przykładu pozwolę sobie się przyjrzeć w tym miejscu spektakularnemu teatralnemu przedstawieniu kulturowemu z Bali — temu, w którym straszliwa wiedźma Rangda zmaga się w rytualnej walce z sympatycznym potworem Barongiem47. Ten dramat, zwykle prezentowany — choć nie jest to regułą — przy okazji uroczystości w świątyni śmierci, składa się z odgrywanego w maskach tańca, w którym wiedźma — ukazana jako sfatygowana życiem, stara wdowa, ladacznica i pożeraczka niemowląt - przybywa, by siać wokół siebie śmierć i zarazę; do walki z wiedźmą staje wspomniany potwór — ukazany jako swoiste skrzyżowanie niezdarnego niedźwiedzia, niemądrego szczeniaka i kroczącego dumnie, chińskiego smoka. Rangda, w którą wciela się jeden tancerz, przedstawia sobą widok wprost odrażający. Wybałuszone oczy są jak opuchnięte czyraki. Zakrzywione, długie zęby przypominają kły zachodzące jej na policzki i brodę. Skołtunione, siwe, pożółkłe włosy opadają w bezładzie na ramiona. Wyschnięte i obwisłe piersi wyglądają jak owłosione wymiona, między nimi zaś, niczym kiełbasiane pęta, zwisają zwoje po-farbowanych trzewi. Jej długi, czerwony jęzor zionie strumieniem ognia. A kiedy Rangda tańczy, rozcapierza swe trupioblade dłonie, zakończone wystającymi na dziesięć cali, szponiastymi pazurami, wydając przy tym upiorne wrzaski i zanosząc się skrzekliwym chichotem. Barong, w którego postać wciela się dwóch tancerzy (jeden gra przednią część ciała potwora, a drugi tylną), to całkiem co innego. Jego kudłata — niczym u owczarka sierść jest obwieszona świecidełkami ze złota i miki, które