1 OO / Lalioralorin smynlńti
ż«r dzieci nie mają ochoty na wino, ponieważ mając w sobie wiele wilgotności, nie potrzebują go**64.
Z tej przyczyny wina nie daje się chłopcom, bo to jakby rozniecać ofdeń spalający stale drewno, a także dlatego „że wino mąci im utnysP^. Ale także młodzież musiała zrezygnować z tego napoju: „wina nie daje się młodym, którzy rosną, ponieważ mają naturę gorącą i namiętną, w duszy ich zatem rozpalić się może groźny ogień, a ciało ogarnąć prawdziwe szaleństwo. Wolno je było za to pić młodym mężczyznom, którzy przekroczywszy czterdziestkę, zaczynają wkraczać w wiek ludzi slarych*v’r’. Wino dawało pokrzepienie, błogo przenikając ciało i duszę, obdarzało je dodatkową mocą.
..Od umiarkowanego picia wina umysł robi się bystry i jasny, charakter staje się wierniejszy i bardziej łagodny, dusza potężnieje, duch znajduje pokrzepienie, wzmaga się radość, troski idą w zapomnienie. Co się tyczy ciała, to wino przyczynia się do odżywiania, trawienia i wytwarzania krwi. Rozprowadza soki już przetrawione, odżywia szybko, rozwesela serce, wypędza wiatry, przyspiesza oddawanie moczu, zwiększa naturalne ciepło, tuczy rekonwalescentów', pobudza apetyt, sprzyja poceniu się. usypia, rozjaśnia krew. która jest mętna, leczy obstrukcję, doprowadza pożywienie do wszystkich części ciała, usuwu zły kolor skóry i pomaga w wydaleniu wszelkich ekskrementów”67.
„Czyste, zdrowe, silne** było ciało Sol arian, naoliwione i wolne od wszelkiego brudu- Ciało ich nie stanowiło przedmiotu odrazy, domeny udręk, ale dobro, które należało troskliwie chronić, namaszczając je, perfumując, myjąc „na wzór starożytnych**. Kąpiel nie oznaczała dla nich odrażającego ustępstwa na rzecz plugawego ciała, niechęć do którego trzymała z dala od wody niezliczone rzesze pobożnych mężów i egzaltowane mniszki. Podobnie jak lekarz Andrea Bace i, tak i jemu współczesny dominikanin ze Stilo głosił powrót do konfidencji z oczyszczającą wodą, do cywilizacji term i kąpieli, od której odwróciło się chrześcijaństwo.
Pac hn id la, nacierania, balsamy, wzmacniające aromaty, kąpiele towarzyszyły ich egzystencji zgodnie z programem zaszczepionym na pniu starożytnej reiigii ciała, wyrażającym średniowieczną i barokową namiętność do węchowych rozkoszy. Rozkoszy dających siłę, pewność, zdrowie. Żyli otoczeni aromatycznym obłokiem: zapachy i modlitwy.
pachnące potrawy i oracje towarzyszyły co dzień tym ludziom zdrowym i z nadzieją patrzącym w przyszłość.
„Używają także bardzo dużo wonności. Z rana, gdy wstaną, wszyscy czeszą włosy, myją twarz i ręce w zimnej wodzie, po czym żują albo rozcierają rękami miętę, pietruszkę czy też koper, starsi zaś kadzidła. Zwróceni twarzą na wschód odmawiają krótką modlitwę, zupełnie podobną do tej, której nauczył nas Jezus Chrystus [...]. Walczą z nią [febrą], zanosząc modły do niebios, wzmacniając mózg za pomocą kwasów, wyszukanych rozrywek i tłustych bulionów, zaprawionych najprzedniejszą mąką pszenną. W przyprawianiu potraw są wprost mistrzami; dodają cynamonu, miodu, masła, dużo korzeni niezwykle krzepiących”68.
„Pokrzepienie” zarówno u lekarza Pisanellegp, jak i utopisty Campa-nelli (jego idealne państwo jest już pod wieloma względami państwem „anachronicznym”, z początków baroku, wchłaniającym wiele elementów państwa rzeczywistego) staje się prawdziwym słowem-kluczem, wskazuje na wspólny program, mający na celu równowagę i szczęście i ciała.
W tej społeczności żyjącej w umiarze środki wymiotne i przeczyszcza- I jące stają się terapeutyczną rzadkością, są niemal zbędne. Łączy ona magiczne zielarstwo z „cudotwórczymi sekretami", prowadzi nieustan- i nie „obserwację gwiazd i ziół”, jej członkowie myją często „ciała winem i aromatycznymi olejami”, słuchają muzyki i tańczą, spółkują tylko wtedy, kiedy zalecają to gwiazdy, po tym, jak już dobrze strawili, dobrze pomodlili się i dobrze oczyścili ciało w kąpieli. Nader troszczą się o dobro uprawiających miłość, aby nie popsuć „siły” ani „czystości kompleksji”, łączą „niewiasty rosłe i ładne [...] tylko z rosłymi i silnymi mężami”, „pełne z chudymi, a chude z pełnymi [...], mężczyzn zaś bystrych, żywych, niespokojnych i gwałtownych z kobietami ociężałymi i łagodnymi z natury”6*. Zlikwidowawszy miłość, zazdrość, | małżeństwo, życie we dwoje, podróżują pogodnie ku bezkresnej starości, pokrzepieni „sekretem, pozwalającym odnawiać życie co siedem lat, bez trudu, umiejętnie”.
Jeśli założyciel zakonu kamedułów święty Romuald, mimo swoich akrobatycznych postów, zmarł w 1027 roku, dożywszy ponad setki, to mnich Pariso z Bolonii dożył stu trzynastu lat.