238 LlżbieUt Zaknrtyska-Mamtrjt
na jest bardziej obeznana z medycyną, inna mniej. Środowi* sta też są różne. Kobieta, która nie wie, co to jest. pomału w to wchodzi. Ta, która wie, ciężej to odbiera, szok jest większy, ale z drugiej strony lepiej się przygotuje, po pewnym czasie będzie jej łatwiej".
Pielęgniarka: „Po prostu do nich nie dociera. Uważają, że to jest pomyłka, lekarz się pomylił. Kiedyś matka musiała wiedzieć wcześniej, płacząca była, chyba do niej dotarło. Ale to też mogła być psychoza poporodowa. Najczęściej nadzieja, że ro nie jest to, dopatrywanie się podobieństwa do członków rodziny. Z biegiem czasu dociera do matki, najpierw myśli, że my się czepiamy. Prawdziwa reakcja następuje poza szpitalem, tutaj to się cieszą, żc dziecko jest całe i normalnie chodzi do karmienia. Później to się chyba pogłębi, jak zacznie matka chodzić do lekarza. Z biegiem czasu nabiera tych cech. Tutaj noworodek jak każdy inny, je i śpi. Chyba że jest w ciężkim stanic, ale to zupełnie inna sprawa. Pierwsza reakcja: to niemożliwe, to nieprawda. Chyba że jest już obciążona kobieta, ma już upośledzone dziecko, to zupełnie inaczej do tego podchodzi. (...) Wiek nic wpływa na różnice reakcji, one wszystkie jeszcze tu w ogóle nie reagują. Kobiety się nie interesują tą problematyką, nawet starsze nie robią badań prenatalnych. Jak się chodzi 9 miesięcy w ciąży, to powinno się o wszystkim czytać, nawet o takich rzeczach. Wtedy nie byłoby takiego szoku. Ja bym chciała wiedzieć od razu. nie czekać do czwartego dnia i powoli się przyzwyczajać. Często matka nic wie, co to znaczy. Czasem przychodzi do porodu bez żadnej wizyty u lekarza. Jeżeli by wiedziała, to łatwiej by ją było tu poinformować i łatwiej by jej było wychowywać. Lepiej się przyzwyczajać od urodzenia i od początku coś działać, wtedy dziecko będzie normalne, tyle że niezbyt ładne. Ale zdrowe dzieci też czasem nie są urodziwe, żartujemy sobie z tego".
Salowa: .To zależy, jak które. Najczęściej, jakie są dzieci. takie są. aby dziecko było. Niektóre płaczą, inne cieszą sic. udają, że nie wiedzą o rym. Wiedzą zaraz po porodzie. Niektóre zewnętrznie udają, że tego nie przeżywają. (...) Zdana się często, że macka nic zabiera, ale zdrowe, te akurat zabierają. Najczęściej dzieci panieńskie. Jak marka jest muzykowana. że ma wziąć, to jakie by nie było, co zabiera".
Wypowiedzi powyższe to barwny kalejdoskop poglądów, ocen i interpretacji. Każda z wypowiedzi zawiera też sporo „faktów”, ryle że częstokroć są one ze sobą do tego stopnia sprzeczne, iż trudno je wyabsrrahować z kontekstów, w których się pojawiają. Bez wątpienia przyczyną tego stanu rzeczy jest co, iż respondenci przedstawiają tutaj przede wszystkim zjawiska uwarunkowane ich subiektywnym, prywatnym „światopoglądem", „fakty” zaś pełnią rolę uwiarygodnienia własnych przekonań, osadzenia ich w realiach szpitalnych. Z tego też względu nic można tutaj, tak jak w poprzedniej części analizy, operować kategorią „szczerości". Można by jednak w zamian użyć innej kategorii, którą nazwałabym „tolerancja na bezład”. Jedne z wypowiedzi są mianowicie uporządkowane, przedstawiają w miarę klarowną wizje możliwych reakcji matek, różnych ich wariantów oraz przyczyn — na przykład wiek '•^'kształcenie, poziom frustracji, postawa męża irp. Inne wypowiedzi są natomiast niejasne, zagmatwane, zawierające liczne sprzeczności, nie wyprowadzające uogólnień ani podsumowań. Wydaje mi się jednak, iż wspólną cechą tych wszystkich relacji jest dążność do uprawomocnienia prywatnego światopoglądu własnym doświadczeniem zawodowym i wynikającymi z niego kompetencjami eksperta.
W wypowiedziach lekarek tendencja ta jest wyraźniej zaznaczona, gdyż, jak przypuszczam, przypisują one sobie cechy nie tylko wykwalifikowanego eksperta w dziedzinie medycy-