262 Robert Bogda\
nia. moglibyśmy powiedzieć, że ich tłumaczenia, dlaczego zostali umieszczeni w zakładzie są tylko przykrywką, sposobem obrony, stawianiem czoła prawdziwemu problemowi, jakim jest ich opóźnienie w rozwoju umysłowym. Prawdy o sytuacji Eda i Patrie oraz znaczenia ich wyjaśnień na temat tego, co się właściwie im przydarzyło, nie sposób zrozumieć odwołując się do klinicznej interpretacji ich problemu.
Odrzucając etykietkę opóźnienia, inaczej tłumaczą oni sposób, w jaki są traktowani, a zwłaszcza swe umieszczenie w szkole stanowej. Przyznają, że mają niemało problemów. Patrie sądzi, iż jesr niezrównoważona, a zostało to spowodowane tym, że znęcano się nad nią, gdy była dzieckiem. Czasami roztrząsa myśl, którą podsunęła jej matka, że to jej ojciec spowodował jej „umysłowe uszkodzenie" uderzając nią o ścianę. Ed uważa, iż pod pewnymi względami nie potrafi myśleć tak dobrze jak inni, ale jest pewien, że pod innymi może myśleć znacznie lepiej niż reszta. Mimo iż oboje przyznają. że cechy te są częścią ich samych, to jednak nie uważają, by to one byty powodem, dla którego zostali odesłani do zakładu dla osób opóźnionych w rozwoju umysłowym. Fakt. że zostali w nim umieszczeni, postrzegają w kategoriach braku alternatyw w społeczeństwie. Swoje problemy traktują jako jedną z następujących możliwości: kryzys, słabość rodziny oraz szczególne trudności osobiste w kluczowym momencie ich życia.
Trzeba zauważyć, że zarówno Ed, jak i Panie nie tylko odrzucają stosowalność etykietki opóźnienia w rozwoju umysłowym w stosunku do nich samych, ale twierdzą, że w szkołach stanowych jest dużo ludzi, którzy, jak to ujmują, są nie głupsi od nich. Nasi badani uważają, iż ci inni, podobnie jak oni sami, zostali umieszczeni w zakładzie dlatego, że nikt nie chce albo nie może trzymać ich w domu. Zapytani, wobec
0 ntówui ludzie zactykietkown ni jako opóźnieni w rozwoju 263
kogo. jeśli w ogóle, taka etykietka powinna być stosowana, udzielają odpowiedzi niejednoznacznej. Oboje zgadzają się, że brzydko jest mówić w ten sposób o kimkolwiek, ale okazjonalnie używają tego terminu, żeby opisać ludzi, którzy są poważnie upośledzeni fizycznie, którzy nie potrafią się komunikować werbalnie oraz jako synonimu dla określenia „słabo funkcjonujący”.
Ed i Pattie mówią coś znacznie głębszego i bardziej wyrafinowanego niż potrafimy dostrzec wtedy, gdy potraktujemy ich punkt widzenia jedynie jako mechanizm obronny.
Oni zaprzeczają nie tylko temu, że sami są opóźnieni: występują nie tylko w swojej sprawie i nie jest to po prostu stawianie błędnej diagnozy. Diagnoza ta wynika bowiem z przyjęcia założenia, źe system używany do klasyfikacji ludzi jako opóźnionych czy normalnych jest zwodniczy. Opierając się na faktach z własnego życia, wyrażają pogląd, żc progi a mowę klasyfikowanie ludzi jako opóźnionych jest rzeczą złą. bo nie zapewnia tym ludziom takiej pomocy, jaka jest im najbardziej potrzebna. Uważają, że jest to także mylne koncepcyjnie. bo mieszkając wśród ludzi tak skategoryzowanych. widzą ogromną różnorodność osób. którym nadaje mc takie same miano. Żyjąc wśród nich i będąc uznanymi za takich [ samych, Ed i Pattie zaczęli dopatrywać się w sobie i swoich | przyjaciołach nie opóźnienia, lecz inteligencji. Zaczęli tozu-■ mieć karykaturę narysowaną za pomocą określenia „opói-| niony”. Nic chodzi o to, żc nie widzą opóźnienia takim, ja-
1 kim ono naprawdę jest. Chodzi raczej o to. że mają inne I spojrzenie na to pojęcie niż d, którzy ich osądziła — ma|ą i swoją prawdę wywodzącą się z innego miejsca w systemie I świadczenia usług.
W walce o to. żeby przestano nazywać ich „opóżmony-I mi", często są bezsilni. W świccie kierującym się realizmem