14 Wiesław Godzić
di'owanie rzeczywistości. Szkice z socjologii wizualnej, dzieło zbiorowe wydane pod redakcją .Jerzego Kaczmarka w roku 2004, czuję się trochę jak Pan Jourdain, nie wiedząc, że uprawiałem przez lata dyscyplinę, której nazwę poznałem mimochodem i niedawno. Jerzy Kaczmarek pisze na wstępie:
Teksty, które pojawiają się w niniejszej książce, dotyczą w bezpośredni lub pośredni
sposób nowej subdyscypliny socjologii, jaką jest socjologia wizualna - młodsza siostra antropologii wizualnej, czerpiąca właśnie z niej swoje początkowe inspiracje.
Przede wszystkim wolałbym, żeby inspiracje pochodziły także z innych dyscyplin i obszarów badawczych, bowiem dyscyplina, wokół której należy się zjednoczyć, nazywa się uisual culture i także ma swoją tradycję, a niewątpliwie swoją teraźniejszą historię (głównie amerykańską) i globalną przyszłość. Inny tekst, pióra Rafała Drozdowskiego („Socjologie wizualne i ich dylematy'”), bardzo kompetentnie wprowadza w problematykę przyszłej dyscypliny, ale autor też popełnia grzech pychy, sądząc, że oto tworzona zostaje dyscyplina, o jakiej wcześniej nikomu się nie śniło. Bardziej właściwe wydaje mi się podkreślanie, że tego typu refleksja już istniała, reprezentowana była przez autorów z rozmaitych dyscyplin. To zaś, z czym mamy do czynienia w tej publikacji, to - słuszna skądinąd - próba opanowania i kontrolowania obszaru: w istocie jednak socjolog raczej wchodzi na uprawiane już pole i proponuje inny układ grządek... Dobrym przykładem takiej postawy jest esej Jerzego Kaczmarka (,Analiza ikonograficzno-ikonologiczna w socjologii wizualnej”). Tutaj widać pewne ograniczenia socjologiczno-etnograficznego spojrzenia na tę kwestię. Ta problematyka była przecież wcześniej rozważana przez historyków sztuki i filinoznawców. Warto wspomnieć o tej historii chociażby z dwóch powodów:
- można prześledzić przemianę sądów na temat metody po upływie kilkudziesięciu lat,
- można zastanowić się nad specyfiką własnej dyscypliny, jeśli napotyka się tekst ujmujący ten sam obszar badawczy z punktu widzenia innej dyscypliny.
Jeszcze lepiej tę częściową wtórność manifestu socjologii wizualnej widać w „Cool in black, czyli o tajnikach pokus. Przykład semiotyczncj analizy obrazu” Marka 'Prószyńskiego. To w istocie naśladowanie reklamowych analiz, pod którymi podpisani mogliby być zarówno Umberto F.co, jak i Roland Barthes. Nie wydaje mi się, żeby było to coś złego - wszak trzeba naśladować najlepszych. Niepokoi tylko - albo raczej: pozostawia niedosyt - zakończenie, nie zawierające jasnej konkluzji. Zdziwiony czytelnik pytać może: to właściwie czym postępowanie socjologa wizualności różni się od „zwykłego” analityka wizualności? Bo różnić się powinno - jak anonsowano we wstępie.
Zamieszczona w tymże tomie prac narracja socjowizualna Małgorzaty Hcrudzińskiej („Polsko-hinduska ceremonia ślubna”) stanowi przykład