Spitzerowskiej) i bardziej „filozoficzną” (związaną przede wszystkim z oddziaływaniami myśli Heideggera i jej przedłużeń w hermeneutyce Gadamera). O zasadzie tej tak wiele już napisano, że byłoby stratą czasu powtarzać dobrze znane opinie111.
Ubóstwo wskazań metodycznych nie jest bynajmniej jakimś mankamentem tymczasowym, który można przezwyciężyć, gromadząc odpo-
. wied nio- dużo-tłoświadczeń-łaterpretaeyjnyeh-i-oprocowując-na—ich-pods---------
stawie kanon postępowania. Wydaje się po prostu, że druga faza interpretacji utworu jest działaniem z samej swojej istoty nieprocedu-ralnym, nie poddającym się próbom kodyfikacji — w przeciwieństwie do czynności analitycznych czy interpretacyjnych z poprzedniego stadium. Rzecz w tym, że intepretacja poszukując osobliwych reguł sensu dzieła (jego „prawdy”), ma za każdym razem sama jak gdyby dochodzić do własnych reguł. Ma, zmierzając ku definicji ukrytej sfery znaczeniowej tekstu, odnajdywać zarazem definicję siebie — w odniesieniu do tego tekstu. Stosunkowo mały jest obszar jej regulaminowej przedustaw-,
--------------ności:-swo-ia-stratcgie_rozpoznaję..dopiero_w._działaniu. w bezpośrednim_
kontakcie z utworem:-wtedy naprawdę dowiaduje się, czym być powinna. Sytuacja tak wygląda niezależnie od tego, jak wyobrażamy sobie ów kontakt: czy ujmujemy go w kategoriach uległości wobec dzieła, uznania jego autonomii i uszanowania zamkniętej w nim „tajemnicy", czy — przeciwnie — w kategoriach napastliwości, przymusu i gwałtu, do których > ucieka się interpretator, usiłując zawładnąć tajemnym sensem dzieła 20.
Słowem: rozwijanie wypowiedzi interpretacyjnej odznacza się wysokim stopniem nieprzewidywalnośei, co umieszcza ją na wspólnej płaszczyźnie z tworami sztuki literackiej. Oglądana z tego punktu widzenia jawi się jako przekaz należący do świata literatury. Gdy natomiast rozważamy ją z punktu widzenia założeń jakiegoś mniej czy bardziej ustabilizowanego języka interpretacyjnego, okazuje się, że jest w stosunku do niego
'przedsięwzięciemrde'wiacyjnym,- że nudkrusza- właściwy -mu- system-poję-------- *---
eiowy i podaje w wątpliwość stosowane metodycznie narzędzia badawcze.
Całą tę-fazę interpretacji, niezależnie od—tego,-z jakim językiem—ba= dawczyni jest negatywnie sprzęgnięta, chciałoby się rozumieć jako próbę powrotu do utraconej p i e r w a.e j lektury dzieła. Charakteryzując wyżej analizę, . powiedziałem, że stanowi ona zdecydowane przezwyciężenie warunków pierwsze j lektury — tej, która jest dla nas pełnym ryzyka spotkaniem z utworem nieznanym; dalszy etap oddalania się od swoistego „klimatu” owego doświadczenia to interpretacja w tym jej stadium, w którym poznawany utwór przeobraża się w jednostkę procesu historycznoliterackicco. Natomiast w drugiej fazie interpretacja jakby Przywraca dziełu ..... zagadkowość znaczenia, nowość, niespodzianość. Oczywiście nie może powtórzyć czytania niewinnego i nieuprzedzonego (jeśli takie da się w ogóle pomyśleć); jest więc o d-grywaniem "pierwszej lektury — już hą poziomie wyznaczonym przez drygą i następne: Żywi się wszak' nic-pierwotną*nieprzejrzys-tością-tekstu, lecz tekstem rozebranym, rozjaśnionym i skategoryzowanym. Wychodzi od dzieła już zawładniętego, usiłując odpoznać jego sens stawia-•jącyop6rTozmmTO'iu,~więc-mepodfcgłyrJedejmttJąe-tatee-zadamer-o]j)usz— cza ona w sposób dość stanowczy terytorium historii literatury.
IV
A wartościowanie? Jakie jest jego miejsce w procesie badawczego obcowania z dziełem? W gruncie rzeczy działanie to w ogóle pojawia się w obrębie historii literatury o tyle przede wszystkim, o ile dotyczy utworów poszczególnych. Mówiąc dokładniej: może obejmować nie tylko dzieło—traktowane—jako-przedmiot-całościowy. ale ograniczać sie — co zrozumiałe —- do jego wybranych przekrojów czy aspektów; z drugiej strony obiektem wartościowania stać się może jakiś zespół utworów (np. twórczość danego pisarza). W takim wypadku jednak zespół utworów jest uznawany za jeden wielki tekst równomiernie nasycony własnościami wartośc-iowalnymi, a więc sytuacja sądu oceniającego jest zasadniczo taka sama jak Wtedy, gdy w grę wchodzi ocena pojedynczego dzieła.
Mamy więc do czynienia — w historii literatury — jedynie z wartościowaniami tego, co indywidualne i mieszczące się w obszarze pisarskich dokonań. Nie ma tu miejsca na oceny, które Czesław Znamierowski określił kiedyś mianem „kredytowych” — odnoszące się do możliwości spełnień, a nie do samych spełnień S1. Czymś nad wyraz niestosownym byłyby tu ewaluacje tyczące dyrektyw gatunkowych, założeń systemu wersy-"filracyjffego" cżj' 'kategorii~~estetycznych 22.- Ten -rodzą j—wartościowań - jest natomiast całkiem naturalny w krytyce literackiej, i być może do tegćTwłaśnie sprowadziraiTr*jedna~z“jejTnstotnych-odrębności-wobec historii literatury. Tak zatem przedmiot oceny historycznoliterackiej podlega ograniczeniom analogicznym do tych, pod które podpada przedmiot analizy; i w jednym, i w drugim wypadku jest on tożsamy z konkretnym urzeczywistnieniom literackim.
Ale nie wystarczy tyle powiedzieć. Eliminacja ocen „kredytowych” i uznanie prawomocności jedynie ocen szczegółowych lub porównawczych szczegółowych (żeby odwołać się do wspomnianych wyżej rozróżnień Najdera) to warunek konieczny wartościowania historycznołiterac-kiego, ale nie dostateczny. Nie każde bowiem zdanie wartościujące na