najważniejsze to przemówienie w Kairze oraz przesianie do Irańczyków. Co więcej, po tychże wystąpieniach Obama przyjął kurs na obłaskawianie przeciwników oraz zniechęcanie sojuszników do Ameryki Po prostu totalna klęska.
Dobre otwarcie Obamy
Kańska mowa amerykańskiego pr ezydenta była skierowana do wszystkich muzułmanów, przynajmniej w zamyśle Obamy i jego doradców Czterdziesty czwarty prezydent USA ponrszyl wiele ważnych wątków, m in prawa i wolności obywatelskie, prawa człowieka, prawa kobiet oraz rozwój przedsiębiorczości. Głównym celem przemówienia, co dobrze podkreśliła jego lokalizacja, była zmiana wizerunku Ameryki w oczach wyznawców islamu. Niestety, czego nietrudno było się domyślić, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana od uproszczonego przesiania Obamy. Chyba nikt poważny nie spodziewał się, że Waszyngton nagle zaprzestanie wspierać autokr atyczne reżimy arabskie w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, które są potrzebne Ameryce w prowadzonej przez nią polityce globalnej i zacznie domagać się przeprowadzenia demokratycznych wyborów w Egipcie, czy liberalizacji obyczajów w Ar abii Saudyjskiej
W przypadku Iranu, swoiste orędzie noworoczne Obamy do Irańczyków było bar dzo pomysłowe Szkoda, że za tą inicjatywą nie poszły następne. Przede wszystkim wycofanie groźby ataku militarnego na irańskie instalacje nuklearne (przy czym wycofanie mogłoby być czysto retoryczne, ale właśnie o gr ę słów tutaj chodzi). Reżim w Teheranie bardzo umiejętnie wykor zystują wszelkie groźby z zewnątrz w celach konsolidacji władzy, konsolidacji społeczeństwa wokół władzy oraz dla prześladowania opozycji. Nie tylko emocjonalnie, ale faktycznie ajatollahowie oparli swe rządy na głęboki antyamerykanizmie Kolejne groźby ze strony Waszyngtonu (lub Izraela, dla władz irańskich jest to obojętne) dolewają oliwy do podtrzymywanego od Rewolucji w 1979 roku ognia.
Folguje wrogom, nie popuszcza przyjaciołom
Im dalej w las, tym większa krytyka polityki zagranicznej Obamy. Furorę robi argument, wedle którego Obama jest zbyt miękki w stosunku do przeciwników, a zbyt twardy w stosunku do sojuszników' Zgodnie z tym twierdzeniem, Obama ponosi klęskę na wszystkich frontach, alienując przyjaciół i narażając na szwank często wieloletnie sojusze, a także budząc uśmiech politowania u wrogów, którzy nie muszą dłużej obawiać się potęgi Stanów' Zjednoczonych.
Bez wątpienia, posunięcia Obamy i jego administracji na arenie międzynarodowej nie są pasmem sukcesów W wielu sytuacjach wydawało się, że Obamę cechuje zbytni optymizm i zaufanie do państw i partnerów, którzy nie powiiuri liczyć na taryfę ulgową. Można podać hitaj chociażby przykład wycofania tarczy antyrakietowej z terytorium Polski i Czech, w zamian za przychylność Rosji w sprawie irańskiego programu nuklearnego Gdy wyjmiemy pojedyncze działania, na pewno znajdą się powody do słusznej i uzasadnionej krytyki dyplomacji Obamy. Problem w tym, że posunięcia amerykańskiego prezydenta należy rozpatrywać w szerszej perspektywie.
Fundamenty polityki zagranicznej Obamy
Obama, za co także jest krytykowany, prowadzi politykę zagraniczną zgodnie z założeniem, że Ameryka powoli traci swoje uprzywilejowane miejsce na arenie międzynarodowej i nie może sobie pozwolić na jednostronne działania z pominięciem głosu innych głównych potęg. Optymizm z czasów administracji Busha juniora, gdy uw'ażano, że Stany Zjednoczone mogą w pojedynkę zmieniać świat na swoją modlę, zastąpił realizm Nowa optyka oznacza, że Ameryka rozumie ograniczenia swoich możliwości i zdaje sobie sprawę z tego, że niektórych spraw' nie da się załatwić samodzielnie, że
2