HISTORIA FILOZOFII STAROŻYTNEJ
XXVI, 246D- XXIX, 249D - Sokrates opowiada o wędrówce dusz (metempsychozie): dusze ludzkie wędrują w orszakach jedenastu bogów, wszystkie te orszaki idą w stronę idei (istoty istotnie istniejącej -ousia ontos ousa - czym ona jest, tak naprawdę?), by je oglądać. Chcą jasno, niezmyslowo poznać rzeczywistość. Są tam idee sprawiedliwości, władzy nad sobą, wiedzy i wiele innych. Bogowie, idący na początku orszaków, mogą dość łatwo dojrzeć cel. Tłoczące się za nimi dusze mają większy problem -niektóre spadają na Ziemię (poszukują tam ciała, z którym mogłyby się zespolić i stworzyć, tym samym śmiertelnika; i bogowie mają duszę - te są u nich wiecznie zespolone z ciałami, co daje bogom nieśmiertelność), inne mogą, choć przez chwilę, podziwiać prawdę. Dusze, które ujrzały idee, mogą wcielić się w ludzi - im lepiej je widziały, w tym lepszych ludzi się wcielają. Te, które idei nie widziały, wcielają się w dala zwierząt; nigdy nie będą one mogły wejść w ludzi (dopóki za którymś razem nie dojrzą prawdy samej), gdyż nie rozumieją pojęria rodzajów, nie mogą przypomnieć sobie za życia tego, co widziały w orszakach.
XXX, 249D-250C - Sokrates: człowiek, którego ogarnie szal Erosa, który zobaczy ziemską piękność (rzucającą się w oczy, w przedwieństwie do rozumu), wzrusza się, oddala od postawy filozofa, przypomina sobie piękność prawdziwą i skrzydła mu odrastają (normalnie zachowuje je tylko filozof).
Nie może wzlecieć na nich w górę; wszyscy wokół biorą go za wariata. Jednak nie każdy człowiek może sobie w równie łatwy sposób przypomnieć rzeczy z tamtego świata, nie każda bowiem dusza równie dobrze widziała idee. Inne idee nie mają odblasków w podobiznach ziemskich, przeto z trudem i nieliczni jedynie umieją dojrzeć rodzaj przedmiotów odbitych. Piękno, natomiast w orszaku można było dojrzeć w pełnym blasku, stosunkowo łatwo jest więc je sobie przypomnieć.
XXXI, 25OD- XXXII, 252D - Piękność, która świeciła w tamtym świede duszy, na Ziemi chwyta człowiek najjaśniejszym ze zmysłów - wzrokiem. Gdyby coś takiego, jak Rozum dawało się ująć wzrokiem, jeszcze większe by stąd szały miłosne wynikały. Sokrates analizuje poszczególne stadia miłośd, od momentu zakochania. Eros jasny jest najpiękniejszym szalem.
XXXIII, 252C-253C - ludzie podobni sąw swoim charakterze do tego boga, w którego orszaku ich dusza podążała. Tych samych cech szukają u swdch kochanków. Potęgują istotne ich cechy i dążą do asymilacji tych osób - oto korzyść, która płynie z manii Erosa dla kochanych.
XXXIV, 253D- XXXV, 254E - Sokrates powraca do opisu władz duszy poprzez metaforę zaprzęgu. Czarny koń - pożądliwość zmysłowa - na widok ukochanej osoby rzuca się bez opamiętania w jej kierunku, ostatkiem sił mogą woźnica i biały koń - szczery zapał - pokonać jego zachcianki. Kilka razy powtarza się taki atak, aż wreszde pokornieje butny rumak, a na widok ukochanego - ginie ze strachu.
XXXVI, 225B-D - Sokrates: zakochany jest człowiekiem, w którego bóg wstąpił; jego miłość promieniuje i budzi Erosa Wzajemnego w kochanku.
XXXVII, 256B-E - Sokrates: jeżeli w zakochanych zwyciężą lepsze strony duszy, wiodące do filozofii, pędzą obydwaj żywot w szczęściu, panują nad sobą. Kiedy umrą - skrzydła wyniosą ich wysoko. Jeżeli zaś kochankowie nie mieli wiele wspólnego z filozofią i skupili się na czysto zmysłowym aspekcie miłości - ich miłość przeminie, choć oni ni przestana siebie nawzajem szanować. I także dostaną skrzydła - za to, że kiedyś się kochali.
XXXIX, 257C - Fajdros jest zachwycony mową Sokratesa, ceni ją wyżej, niż list Lizjasza.
XL, 258D - Sokrates: retoryka, sama w sobie, nie hańbi. Hańbi, natomiast, pisanie liche, przewrotne -stąd wylania się kweslia, będąca tematem całego dialogu - jak się pisze pięknie w kwestiach politycznych i obyczajowych.
XLII, 259E-260D - Sokrates, wbrew przekonaniom Fajdrosa (ważne jest tylko to, co słuchacze uznają za prawdziwe), uznaje, że pierwszym warunkiem dobrej mowy jest to, by autor miał rzeczową wiedzę w zakresie tematu, o którym chce mówić (nie może wprowadzić ludzi w błąd).
XLIII, 260D-261A - Sokrates: brak wiedzy nie leży jednak zupełnie w istocie sztuki retorycznej.
XLIII, 261A-B - Sokrates definiuje retorykę jako sztukę prowadzenia dusz ludzkich za pomocą mów -nie tylko w sądach i na Zgromadzeniach.