mają tzw. nowe mchy społeczne i wyłaniające się z nich trwalsze organizacje czy stowarzyszenia: np. ruch ekologiczny i Greenpeace, ruch praw człowieka i Amnesty International. W świecie mass mediów istnieją ponadnarodowe sieci telewizyjne, np. CNN, i międzynarodowe czasopisma, np. „Intemational Herald Tribune" czy „Time". W dziedzinie sportu najsłynniejsze kluby piłkarskie przestają reprezentować swoje kraje, bo czyż można uważać za holenderską albo brytyjską drużynę, w której gra tylko jeden Holender czy tylko trzech Anglików, a reszta to tzw. internacjonałowie?
Po czwarte, pojawiają się całe kategorie społeczne, których życie i praca odrywają się zupełnie od konkretnego miejsca. Kiedyś byli to tylko dyplomaci, dzisiaj dołączyło środowisko biznesu, menedżerowie, finansiści, personel lotniczy, zawodowi sportowcy, artyści, w pewnym stopniu naukowcy. Nieustannie zmieniają oni miejsce pobytu, krążą po świecie, spędzają sporo życia w hotelach. mają biura i mieszkania w wielu metropoliach, nie wysiadają z trans-kontynentalnych samolotów.
Efektem tego rodzaju zmian staje się postępująca uniformizacja świata. Kapitalistyczny rynek ekonomiczny - z charakterystycznymi dla siebie formami transakcji, organizacjami, instytucjami, etosem konkurencji, mentalnością konsumpcyjną - opanował świat najwcześniej. Jak twierdzi amerykański teoretyk Immanuel Walleistein, już od XV wieku kapitalizm stał się „systemem światowym". Ważny krok w stronę kompletnej dominacji tego systemu ekonomicznego stanowił upadek gospodarki planowej wraz z załamaniem się systemu komunistycznego w ZSRR i krajach Europy Wschodniej. W polityce kolejna „trzecia fala demokratyzacji" (jak określa to amerykański politolog Samuel Huntington) przeszła przez świat w latach osiemdziesiątych i pozostawiła jedynie enklawy systemów autorytarnych czy totalitarnych. Typowe demokratyczne instytucje i formy życia politycznego: parlamenty, wybory, kampanie, aktywna opinia publiczna itp., są dziś takie same w większości krajów świata.
Homogenizacja obejmuje także dziedzinę kultury. Dotyczy to najpierw jej trzonu, to znaczy języka. Coraz bardziej intensywne i powszechne kontakty ponadnarodowe wymagają wspólnego języka. Idea esperanto czy innych języków sztucznych nie przyjęła się. Natomiast takim światowym narzędziem komunikowania się staje się coraz wyraźniej język angielski, którego kariera międzynarodowa rozpoczęła się od środowiska pilotów i kontrolerów ruchu powietrznego, przechodząc do dziedziny turystyki, nauki, techniki, programowania komputerowego, biznesu itp. Dzisiaj znajomość angielskiego staje się coraz powszechniejszym wymogiem edukacyjnym, a wiele krajów staje się praktycznie dwujęzycznymi (Skandynawia, Holandia). Upodabnia się ogromnie kultura materialna i dziedzina konsumpcji, moda, styl życia.
Psychologiczny refleks tych wszystkich zjawisk w świadomości zbiorowej jest ambiwalentny. Z jednej strony ludzie zaczynają coraz częściej myśleć w kategoriach wspólnego losu, wspólnych zagrożeń czy nadziei. Kategoria „my" rozszerza się poza ramy wspólnoty lokalnej i państwa narodowego. Pojawia się tożsamość regionalna - np. „my Europejczycy", a także zalążki rzeczywistej solidarności światowej. Najmocniejszym tego wyrazem jest idea praw człowieka, o zasięgu uniwersalnym, nie ograniczonym - jak prawa polityczne - do obywateli jakiegoś kraju, lub - jak prawa społeczne - do klas i gmp upośledzonych. Z drugiej jednak strony globalizacja mobilizuje świadomość obronną na rzecz traconej odrębności kulturowej, własnych zwyczajów, obyczajów, wierzeń, sposobów życia. Wzmocnieniu ulegają lojalności i tożsamości lokalne, etniczne i religijne. Francuski socjolog Michel Maffesoli pisze o narodzinach nowej „mentalności plemiennej". Starcie tych dwóch przeciwstawnych tendencji: z jednej strony rozszerzenia horyzontu myślenia i wyobraźni poza wioskę, miasto, kraj, region, kontynent, na cały glob, aż drugiej mocniejszej identyfikacji z lokalnymi kulturami - stanowi fakt świadomościowy, który może mieć najbardziej rewolucyjne implikacje dla przyszłości społeczeństwa ludzkiego.
W takim świecie dzisiaj żyjemy. Ale nie było tak zawsze. Jak pisze socjolog brytyjski Peter Worsley, „prawie do naszych dni społeczeństwo ludzkie nigdy realnie nie istniało"3. Istniała rozproszona po kuli ziemskiej populacja zwana ludzkością, ale realna, ontologiczna całość tworzy się