stworzyć rozwinięcie ONZ jakim jest Rząd Światowy. Oczywiście ludzie opieraliby się temu, bo po co komu kolejna instytucja skoro im dobrze w państwach narodowych? I tu się kłania stara metoda manipulacja „Problem - Reakcja - Rozwiązanie" - po raz pierwszy opisana przez Davida Icke. Globalna elita wywoływać będzie i podsycać dziesiątki kolejnych lokalnych konfliktów, co widzieliśmy na przykładzie chociażby Jugosławii i Gruzji. Niewykluczone także, że będą próbować wywołać również wojnę na skalę globalną. Kiedy ONZ będzie rozkładać ręce oni od razu podadzą rozwiązanie -utworzyć ciało, które będzie miało uprawnienia, których nie ma ONZ i które zapewni pokój na wieki - Rząd Światowy. Dysponujący własnym prawem, armią gotową je wymuszać, własnymi funduszami oraz uprawnieniami do kontroli wszelkich form ludzkiej działalności. Konflikty zbrojne szybko zostaną stłumione a zniewolona ludzkość będzie dziękowała globalnej elicie jak strażakom, którzy uratowali im życie, ale najpierw sami zaprószyli ogień. Ci ludzie robili tak z zimną krwią od setek lat i ta metoda działania poprzez sztuczne tworzenie kryzysów i problemów zawsze działa niestety. Aż nie zrozumiemy wszyscy jak nas się robi w konia i w końcu przestaniemy grać w ich gierki. Przede wszystkim nie walczmy ze sobą, nie dajmy się prowokować do wojen i walki - to podstawowa lekcja.
I tak oto przechodzimy do słynnych "zamachów terrorystycznych" z 11 września 2001 roku. Przypomnijmy sobie kilka faktów: wyraźne ślady wybuchów na poszczególnych piętrach oraz zeznania świadków o licznych eksplozjach tuż przed zawaleniem się wież (ładunki wybuchowe mające wyburzyć w kontrolowany sposób obie konstrukcje), zawalenie się z niewiadomych przyczyn WTC 7 - budynku, w który nie uderzył żaden z samolotów (centrum dowodzenia akcją?), brak śladu samolotu, który rzekomo uderzył w Pentagon, brak jakiegokolwiek nagrania z tego miejsca naszpikowanego kamerami (wszystkie skonfiskowane przez tajne służby), jakikolwiek brak reakcji Sił Powietrznych USA pomimo istnienia odpowiednich procedur, część rzekomych terrorystów - zamachowców okazało się żyć i mieć dobrze...Wystarczy? No to jeszcze dodajmy, że w przeddzień zamachów, George Bush Sr. jadł śniadanie z bratem Bin Ladena, a sam Osama Bin Laden będący głównym straszakiem wojny z terroryzmem od lat pracował dla CIA pod nazwiskiem Tim Osman (przysłużył się USA kiedy ZSRR zaatakował Afganistan). Trzeba też wiedzieć, że jego rodzina ma bliskie osobiste i finansowe powiązania z Bushami. Firma Bin Laden Construction zbudowała 100% wojskowych baz amerykańskich na Bliskim Wschodzie i brała też udział w budowie World Trade Center. Rodziny Bushów i Bin Ladenów nawet wakacje spędzały wspólnie.
Tak więc na pewno nigdy nikt go nie złapie, a są nawet informacje, że zmarł on z powodu niewydolności nerek w okresie ataków z 11 września... Cała ta fikcyjna "Wojna z terroryzmem" ma na celu stworzenie nowego przeciwnika, bo wraz z Murem Berlińskim upadł komunizm, (co zapewne także było manipulacją) i trzeba było wytworzyć nowego przeciwnika. Terroryzm jest kolejnym straszydłem. Globalnej elicie zależało na wywołaniu fikcyjnego zagrożenia, niezbędnego do przeforsowania ustaw i praw których nie udałoby się wdrożyć w czasie względnego pokoju. Rządzący nami