TADEUSZ CHRZANOWSKI
Marianowi Korneckiemu — przyjacielowi i wspóluczstnikowi większości śląskich wypraw.
Niebogata jest nasza ziemia w kamień. Rodzi go na południu, gdzie spiętrzenie skał rozrywa jej leniwe humusy, a na północy na swym miałkim grzbiecie dźwiga już tylko krągło obtoczone wizytówki ze Skandynawii — granity — pamiątki lodowcowej przygody. Już o cenniejszych, szlachetniejszych złożach nie wspomnę, gdyż niepozorne one, jak i ta ziemia: na Śląsku i pod Pińczowem szare, niby dzień powszedni, w Dębniku podkrakowskim czarne, niby stypa. Jeszcze swego czasu i alabastry spod Lwowa rozchodziły się po całym kraju, określane mianem „ruskich marmurów”, ale złoża nie-obfite były, równie jak te, co na zboczach Sobótki rodziły zielone gabro. Żeby kilku monarchów, hierarchów czy wielmożów uświetnić w barwrńejszych marmurach, trzeba je było wieźć do nas z daleka: z Węgier lub też z Solnogrodu u Rakuszan (jak się niegdyś mówiło o Salzburgu).
A mimo tego ubóstwa kamień ma swój udział w dziejach naszej sztuki, architektury zwłaszcza, bowiem traktowano go z szacunkiem znacznie • 'ńększym niż wszędzie tam, gdzie na nim nie zbywało. Najdostojniejsze pomniki romanizmu i gotyku z kamienia wzniesiono, lub — jak to się działo w Krakowie — sztukowano nim i przyozdabiano budowle ceglane. Bowiem, aby mieć „Polskę murowaną”, wcześnie sięgnięto do pokładów gliny, których z kolei nie brakło na tych rolniczych obszarach. Gdy dawniej ziemia „garnki rodziła”, teraz musiała rodzić cegłę.
Skąd do nas przyszła? Niewątpliwie z zachodu, jak o tym świadczą najstarsze z tego budulca wzniesione zabytki: katedra w Kamieniu Pomorskim z przełomu XII i XIII wieku, w drugiej ćwierci XIII stulecia zbudowany kościół św. Jakuba w Sandomierzu, oraz już ze schyłku tegoż wieku pochodząca grupa przejściowych, romań-sko-gotyckich kościołów na Śląsku (na przykład Kałków pod Nysą). Ta cegła była w swej formie różna od bizantyńskiej, co przez ruskie ziemie aż do naszych granic wschodnich podeszła, „plackowatej”