' REFLEKSJE W ZAWIESZENIU \ 939
akt świadomej projekcji, ani świadomego uznania. Akt wyboru jest także jeszcze przed nami.
W jakich warunkach doszło do identyfikacji? Jakie siły do niej doprowadziły? I na czym ona ostatecznie polega? Dotykamy oto jednej z najbardziej mrocznych tajemnic kształtowania się człowieka, jako bytu obdarzonego wartością. Cechy dziedziczne, wpływ otoczenia, czysty przypadek, pierwsza fascynacja... Każdy z tych czynników odegrać tu może decydującą rolę. A więc determinizm? Nie bójmy się tego słowa. Determinizm ma swoje uprzywilejowane miejsce w tłumaczeniu aksjologicznej historii każdego człowieka. Rzecz w tym, żeby się od różnych zdeterminowań uwalniać — do czego każdy jest, a przynajmniej powinien być zdolny. Uwolnienie nie musi oznaczać odrzucenia. Chodzi o dopuszczenie samej możliwości zaprzeczenia, bez której nie ma refleksji, wyboru, akceptacji. Jednym słowem : nie ma świadomej wolności. A póki jej nie ma — cóż dziwnego w tym, że kto pracowity „z natury”, uznaje za najwyższą wartość pracę, kto wiecznie głodny — jedzenie, kto pełen instynktów macierzyńskich czy ojcowskich — posiadanie i wychowywanie dzieci, kto wielce ambitny — „bycie kimś”, znaczenie? Przykłady można mnożyć, ale trzeba być ostrożnym w ich doborze. Pieiwotna identyfikacja, dokonując się najczęściej w oparciu o to, co w naturze danego człowieka instytnktowne (określenie to nie ma tu zresztą żadnego pejoratywnego znaczenia i bliskie jest temu rozumieniu instynktu, które znajdujemy u Bergsona), sama jest czymś instynktownym, „automatycznym” (na tym właśnie zasadza się jej zdeterminowanie!): toteż byłoby błędem odwoływanie się do takich przypadków, w których działa, w mniejszym lub większym stopniu, czynnik wyboru. Dlatego pominąłem: dla uczonego — nauka, lub dla artysty — sztuka, trudno bowiem przypuścić, by te wartości nie przeszły u nich kiedyś przez próbę zwątpienia.
Identyfikacja pierwotna nie dopuszcza do refleksji. Świadome, krytyczne ja nie dochodzi w niej do głosu. Całkowicie uprzedmiotowiona, widzi wyłącznie jedną, jasno zarysowaną drogę postępowania. Jej słuszność nie budzi wątpliwości. I to nie dlatego, że decyduje o niej jej wartość, lecz dlatego, że na wątpliwość nie ma na niej miejsca. Podmiot, który „wyznacza” ją i nią idzie, nie jest zdolny do wątpienia. Chyba, że w jakiś sposób zostanie wytrącony z tego pierwotnego stanu: przez nieoczekiwany wstrząs wewnętrzny, przez nieszczęście, czy przez konflikt z jakimś innym ja, które uprzedmiotowiło się inaczej — lub nie uprzedmiotowiło się wcale...
Wszystkie te sytuacje są w określony sposób negatywne. Ich nega-tywność różnie może być wykorzystana. Najważniejsze jest wszakże to, że zmuszając do postawienia pytania „dlaczego tak?” — doprowadza ona równocześnie do uświadomienia sobie przez podmiot — moje