PIŁAT 903
tę”. A to wszystko czynił posługując się tym samym prawem i tymi samymi prorokami, którzy byli argumentem ostatecznym również dla uczonych w Piśmie. Przecież to on powtórzył za prorokami najprostsze a zarazem najbardziej wstrząsające stwierdzenie włożone w usta Boga: „Miłosierdzia chcę a nie ofiary”. Przecież w tym sformułowaniu był absolutny przewrót: ważniejszy jest czyn miłosierdzia niż nabożeństwo, niż sama ofiara. I co na to odpowiedzą kapłani? Pamiętał, że początkowo, gdy wystąpienie Jezusa ocenił jako nieprawdopodobne, zaczął wietrzyć jakiś podstęp; nie bardzo tylko wiedział, czy to podstęp ze strony faryzeuszy czy saduceuszy; czy wymierzony jest przeciwko Rzymianom czy przeciwko kapłanom. Ale to wrażenie było krótkotrwałe. Bardzo szybko przekonał się, że ten człowiek jest niezależny, że nikt go nie popiera, a nawet musiał stwierdzić ze zdumieniem że ten genialny nauczyciel popełnia taktyczny błąd — występuje przeciwko wszystkim grupom kierownictwa żydowskiego. Równocześnie Piłat zdawał sobie z tego sprawę, że szerokie masy tych, którzy Jezusa słuchali, jeszcze nie spostrzegły się, w czym rzecz. Wciąż głośno było o nowych cudach: uzdrowienia, wskrzeszenia, połowy ryb, rozmnażanie chleba nie schodziły ludziom z ust. On sam aż drżał z niecierpliwości, czy i kiedy wreszcie ludzie się zorientują, o co chodzi. Czy wreszcie Go ktoś zrozumie. I kto Go pierwszy zrozumie: lud czy faryzeusze. Właściwie to pytanie sobie stawiał niepotrzebnie. Na tyle doceniał tych ludzi, ażeby mieć pewność. że te fakty i te nauki nie pozostaną przez nich niezauważone. Zresztą Jezus wcale nie zamierzał kamuflować się przed nimi — chociażby w przypowieści o Samarytaninie podejmującym się opieki nad zranionym Żydem. Tylko kto ze słuchaczy potrafi zrozumieć subtelność tej opowieści, która wskazywała, jak kapłani i lewici, spieszący się z pewnością do świątyni, by pełnić „służbę bożą”, nie podjęli służby wobec tego potrzebującego. Pamiętał, jak bez końca stawiał sobie te same pytania. Kto z tych prostaków potrafi wznieść się ponad rozmaite złośliwe stwierdzenia wobec kapłanów i dostrzec w niej realizację tej prawdy: miłosierdzia chcę a nie ofiary. Na reakcję faryzeuszów nie trzeba było długo czekać. Piłat zaczął obserwować ich walkę z Jezusem. Najwyraźniej chcieli Go na czymś takim przyłapać, co by Go nie tylko w sposób absolutny skompromitowało przed całym narodem, ale było zarazem argumentem do wytoczenia Mu procesu i uzyskania wyroku skazującego. Pamiętał dobrze zdarzenie z jawnogrzesznicą, którą przyprowadzili Mu, aby ją osądził, bo zastano ją na cudzołóstwie, a Mojżesz kazał takie kamienio-wać. Gdy słuchał relacji o tym wypadku, wydawało mu się, że Jezus właściwie nie miał wyjścia z tej sytuacji. Rozwiązanie sprawy zapytaniem zwróconym do oskarżycieli: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień” uznał za świadectwo genialności tego