powrócił do domu, lecz natychmiast wskutek wyczerpania położył się do łóżka z oznakami poważnej choroby. Mimo, że lekarze nie poznawali w pierwszych dniach przyczyny niemocy, czuł, że już więcej nie wstanie. Już na trzeci dzień poprosił o ostatnie Sakramenta święte. Rzeczywiście niebezpieczeństwo zawisło poważnie; lekarze skonstantowali tyfus. Tegoż jeszcze dnia, 13 maja, odwieziono go do szpitala św. Stanisława na Woli. Tam zmarł dnia 21-go t. m.
W czasie choroby okazywał mimo wielkich cierpień, spokój, słodycz i wielką troskę o drugich. Gdy choroba była jeszcze nierozpoznana, zaniepokojonej odwiedzającej młodzieży pozwalał w rzadkich wypadkach zaledwie stanąć zdała na progu, powiedział kilka serdecznych słów i kazał odchodzić, by się nie zarażono.
Wyrwała go śmieć z pośród nas w chwili męskiej dojrzałości, bo liczącego lat 39, kiedy był szerszą pracę poczynał.
Młodzież i bliżej go znający wyrazili swą miłość i cześć licznym udziałem w nabożeństwach za jego duszę celebrowanych, dnia 24 maja w kościółku Dzieciątka Jezus przez J. E. X. biskupa Szelążka, z wspomnieniem pośmiertnem X. Pyzow-skiego imieniem X.X. prefektów, w kaplicy gimnazjum im. Zamoyskiego przez X. prefekta Śmigielskiego, z przemówieniem X. d-ra Lutosławskiego i przy zwłokach w kaplicy szpitala św. Stanisława, przez J. E. X. biskupa Matulewicza, z przemówieniem X. d-ra Mauersbergera i X. d-ra Wojtkiewicza.
Zwłoki, odprowadzone przez parotysięczny kondukt, przeważnie młodzieży i liczne duchowieństwo, spoczęły w katakumbach kościoła X.X. Marjanów na Bielanach, żegnane ostat-niemi słowy p. Władysława Lewandowicza imieniem młodzieży i kolegów-nauczycieli.
Pamięć zasługi i przykładu ś. p. X. Leona Kulwiecia żyć będzie w sercach młodzieży i wielu mu blizkich, w naśladowaniu go i czynnem współdziałaniu w urzeczywistnieniu jego zbożnych zamiarów.
Cześć pamięci kapłana-obywatela!
Bronisław Załuski.