JSTe 9.
PRO CHRISTO—WIARA I CZYN
Str. 611.
się niema nic do powiedzenia, albo, że wszystko w nas przeciwko Niemu się buntuje, o swoich bohaterstwach i wszystkich „grzeszkach", a zawsze prosto w oczy patrzeć, z dziecięcą prostotą i zaufaniem — a wtedy, choćby nas wszyscy ludzie opuścili i wszystką wiarę w ludzi wydarli, nie będzie się czuło samym, zawsze z tym Przyjacielem pójdzie się naprzód, choćby na wygnanie i. . zawsze z uśmiechem, choćby łzy z oczu leciały strumieniem.
Drugi warunek—to świadomość nieskończoności i zżycie się z nią. Ale tej nieskończoności jasnej, przejasnej i słonecznej z tym najlepszym Przyjacielem — Bogiem.
Choćby się miało wtedy sto lat życia w trudzie ciężkim i cierpieniu, nieskończoność, zawsze żywa i obecna w duszy wszystko pokryje, jak puklerzem, bo wszystko wobec niej będzie tylko momentem, jak błyskawica przelotnym, a ciągłem będzie tylko to słońce przejasne i radosne, świecące nieustannie na naszym horyzoncie i w nas samych.
Ludzie, którzy myślą tylko kategorją doczesności i widzą wszędzie jakiś kres i granice, nie zdają sobie sprawy, nie mają pojęcia, jakim to cudem piękności jest nieskończoność i wszystko na jej tle rozjaśnione. Męczą się i duszą, trzepoczą, jak ptaszki w klatce złotej, ale okratowanej ze wszyst-kich stron; brak im tchu i powietrza, brak słońca i swobody, są więźniami, skrępowanymi w lochach podziemnych.
A gdy się raz spojrzy prosto i śmiało w tę rzeczywistą przejasną nieskończoność, a gdy nasz wzrok zgubi się gdzieś tam hen, w zaświatach, gdy się wciągnie pełną piersią tego balsamicznego powietrza i czuje się, że wciągać je można bez końca, gdy się zatonie w słońcu—a, wtedy można znowu iść, choćby na wygnanie — i zawsze z uśmiechem i zawsze z no-wemi siłami.
Trzecim warunkiem jest—umieć kochać i czynić dobrze, ale kochać wszystkich, choć w różnym stopniu i czynić dobrze wszystkim bez zastrzeżeń, i ile się da.
Umieć kochać, to też nie żadna sztuka, zwłaszcza, gdy się ma jeszcze kogo, kto nawzajem kocha również, ale nawet i wtedy, gdy się niema takiej, „bratniej duszy", iść do wszystkich, nawet najgorszych z eałem sercem które nie wyklucza, a nawet żąda roztropności— z tą jedyną myślą, zresztą