czym bilans prywatny i tak wydaje się o wiele korzystniejszy od bilansu ogólnonarodowego. Nasz „generał Zomoza” nie okazał się Pinochetem, od generała Franco też różnił się jak frank od rubla. Pod osłoną tanków nie przeprowadzono żadnych reform, nie zaproponowano żadnej rozsądnej wizji, poza obrona stanu posiadania. Zresztą blask opozycji też wkrótce przygasł. Po krótkotrwałym emocjonalnym zrywie, który wyzwoliło zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki (do końca życia zapamiętam owo morze zniczów wokół żoliborskiego kościoła, noce oczekiwań i wreszcie straszną chwilę, gdy dotarła wiadomość o odnalezieniu ciała kapłana...) społeczeństwo popadło w stan apatii, „otorbiło się w prywatności”. Nasza wspaniała publiczność z czasów „polskiego karnawału” gdzieś znikła i zamiast uduchowionych twarzy widzów (te spotykało się już prawie wyłącznie podczas występów dla Polonii) widywaliśmy przeważnie, gęby frekwencji. Uczciwie mówiąc, również my sami, mimo wewnętrznych zahamowań zaczęliśmy dostosowywać się do poziomu odbiorcy. Zamiast ambitnych, rozdrapujących blizny programów „iżby nie zarosły błoną podłości”, coraz częściej wyruszaliśmy w wielotygodniowe chałtumicze trasy, na których kabaret „Sześćdziesiątka”, miał stanowić humorystyczny dodatek do gwiazd piosenki, zapowiadanych przez telewizyjnych spikerów (szczęściem tych „niemundurowych”). Taka trasa, której parasolem bywa tzw. „glejt”, np. szkolenie przeciwpożarowe, czy kurs BHP, a sale wypełnia przypadkowa, spędzona „frekwencja”, nawet, jeśli ekipa złożona jest z subtelnych twórców, znakomitych wokalistek i początkujących autorytetów moralnych, funkcjonuje w rytmie trójfazowym — koncerty, balanga, kac, koncerty, balanga, kac... I tak, aż do pełnego zużycia materiału.
Krajowa orgia
Dymek „wiarusów "podsufitem butelek krągli rząd się toczy, dwie „mazowszanki” nie dopite, za oknem czarny plakat nocy.
Na ustach spierzchłych przekleństw lista i jeszcze piąć gronowych win, pijany w dym recepcjonista i widma dwóch „ uczennic ” z nim. Krajowa orgia, hotel „Raj”, za oknem wnet sią zbudzi kraj,