o świadomym buncie autora przeciw "papierowym" normon, niemniej świadczą, źe norm tych nie uważał za niewzruszoną świętość.
Prus znał prace MUllera i zapewne podzielał pogląd, iż usiłowania "pojedynczych gramatyków i purystów, aby język poprawić, są stanowczo bezskuteczne i da Bóg, że może już nie będziemy słyszeli o schematach, według których języki powinny być uwolnione od swych nieprawidłowości"55. W Polsce pod zaborami przyjęcie tak radykalnej reguły było niemożliwe, jednakże pisarze pozytywistyczni przestali się lękać "ducha języka" i "policji językowej", którymi straszono ich poprzedników. Żywa mowa potoczna była, zwłaszcza w Kronikach, fundamentem, na którym wspierało się porozumienie z czytelnikiem. Stąd też (nie z romantycznej pogardy dla przepisów gramatyki) biorą się "uchybienia językowe"56 autora. Należy do nich, tak tępiony w korektach prac Orzeszkowej, rusycyzm składniowy w zdaniu podrzędnym, gdy polska norma nakazywała stawiać "który" bezpośrednio po przecinku. W Lalce mamy: "poza sztachetami którego", "mistyfikację, dla
udania się której". Najpewniej Prus nie traktował tego jako
*
rażącego naruszenia normy,gdyż konstrukcję poprawną pctra fił zmienić na błędną: "anonimowy, Q<tór] w pisaniu których" .
Zasadą przecież było tępienie rusycyzmów. Podczas podróży do Zasławka konduktor informuje zbudzonego Wokulskiego, że "jest dziewiąta i od pół godziny stoimy na stacji", w pierwszej wersji było tu "i my pół godziny", lecz autor od razu tę formę poprawił, bo takie użycie zaimka wyglądało na rusycyzm. Jest w autografie forma “przyszedł powóz", ale w druku "zajechał powóz".
Wiąże się z tym sprawa szyku określeó, zwłaszcza przed- i poczasownikowego miejsca epitetu przymiotnikowego. Zagadnienie to frapowało wielu językoznawców, choć wciąż odczuwa się brak statystycznych zestawień, pokazujących tendencje rozwo-
19