42
LUDOŻERSTWO NA MARKIZACH.
*
Sądzono dawniej, że mieszkańcy Markizów nie lubią mięsa ludzkiego, że spożywali wrogów tylko przez zemstę i junakieryę. Był to błąd, polegający w znacznej części na wiadomościach, udzielanych europejczykom w ostatnich lat dziesiątkach przez krajowców. Od lat już 50-ciu ludożerstwo nie jest tam tolerowane, trudno więc żądać, aby krajowcy składali przed każdym wyznanie dokładne i poufne.
Ostatnie fakty kanibalizmu miały miejsce pomiędzy rokiem 1867—1887. Dziś nikt z krajowców nie chce się przyznać, aby jadł kiedykolwiek mięso ludzkie. A jednak w 1863 r. na wyspie Nuku-hiwa misyonarz katolicki Chaulet widział na własne oczy pieczenie 9-ciu ofiar jednego dnia.
Żyją jeszcze dotąd krajowcy, którzy brali udział w ostatniej uczcie. Na pytania jednak, dotyczące podobnych szczegółów, odpowiadają zwykle, że żaden nawet nie kosztował mięsa ludzkiego. Niektórzy okazują się tak naiwnymi, że nie wiedzieli, aby mięso ludzkie było jadalnem. Inni, szczersi, mówią, że w niektórych miejscowościach, ale nigdy między nimi, mieszkańcy byli niegdyś „troszkę" ludożercami. Kto zna krętactwo tych wyspiarzy, nie zadowolni się podobnemi zapewnieniami i przy niejakiej umiejętności indagatorskiej, zdobędzie, wbrew ich życzeniom, łatwo liczne wiadomości, stwierdzające, że ludożerstwo leżało w obyczajach tego plemienia, że stanowiło najuroczystszą część ich wszystkich uczt, wreszcie, że mięso ludzkie jest tak smaczne jak wieprzowe, a daleko delikatniejsze od wołowego. Te opinie gastronomicze nie polegają oczywiście na oso-bistem doświadczeniu opowiadacza, który jeszcze raz nieomieszka gorąco zapewniać, iż nigdy nie kosztował ludzkiego mięsa, ale pochodzą zwykle od dobrego przyjaciela, ma się rozumieć już nieżyjącego. Kto jest fizyonomistą, ten pomimo ich zagadkowego i spokojnego oblicza dostrzeże jak wzrok opowiadacza zapala się przy podobnych wspomnieniach, jak ślina mu do ust idzie; ten nie będzie już wątpił, że owym „przyjacielem" jest sam opowiadacz. Dziś ludo-