50
w kościele i na grobowcach; co ośm dni chodził do spowiedzi i Kommunii; chleb swój dawał biednym a sam znosił głód; nieraz nawet w zimie zasypiał na gołći podłodze, zostawiając łóżko i pościel nietknięta; często biczował swe ciało aż do krwi i inne tym podobne według rzymskich pojęć pobożne pełnił ćwiczenia.
Po ukończeniu nauk został wyświęcony na kapłana. W owym czasie była znaczna liczba osób tak wewnątrz ewangelickiego, jak katolickiego kościoła, które życie chrześciańskic nieco głębićj, niż zwyczajnie bywa, poimowałjŁ Były to dusze pytające się, jak niegdyś on stróż w mieście Filipi: „Cóż mam czynie, abym był zbawiony?“ Wielu ich nie znało jeszcze odpowiedzi apostoła: „Wierz w PanaJezusa.“ Lecz byli i tacy, co ją znali, nie tylko z Pisma, lecz owszem z własnego doświadczenia. Boos jój nie znał, lecz miał ja poznać. Pewnego razu szedł do pewnej chorującej staruszki, znanćj z pobożności, aby ją Sakramentami świętymi zaopatrzyć. Ukończywszy funkcyą, wdał się z nią w rozmowę, oświadczając, że błogą dla niej musi być śmierć, ponieważ tak cnotliwie i bogobojnie żyła. Staruszka uśmiechnąwszy się na te słowa, rzekła:
A to mi pan pocieszyciel nie lada! O, gdybym umarła na własnój sprawiedliwości spolegając, pewniebym sin to do piekła dostała. Moja własna sprawiedliwość —I ni czómźe ona jest? Jakżebym w niej przed Bogiem! w ostała? Któż jest czystym między nieczystymi? KtóryJ w czyn albo cnota okaże się zupełną, gdy }e Lóg nal cl szali sprawiedliwości swojej położy? O gdyby Jezus! n nie był za mnie umarł, gdyby on na mojem miejscu! st nie był uczynił zadosyć, ja biedna wiecznie musiałal w bym zginąć. Chrystus jest moją nadzieją, mojem zbal b wieniem, moim żywotem w wieczności.u I s!
Takie słowo z ust ubłogosławionćj służebnic}! w Pańskiej pochodzące, dziwne na nim wywarło wrażej ź nie! Po pierwszy raz przejrzał okiem wiary; zrobiłJ k się w duszy jego tak, jak w duszy Lutra, gdy pJ z; rozlicznych próbach szukania sprawiedliwości przetl si