Jak widać z tego przeglądu tłumaczeń z poezji polskiej na poetycki język słoweński, dorobek stu lat nie jest wielki. Możemy stwierdzić, że prócz przekładów Wojsława Molego, które także wymagają uzupełnienia, bo są fragmentaryczne, prawie nic trwałego nie dokonano do ostatnich lat. Preszern tłumaczył na niemiecki, próby Wraża nie zachowały się, Zakelj-Lidinski więcej sam się zachwycał, niż przekładał, przekłady Waljawca są przestarzałe, tak samo jak i Murna, który nie umiał dobrze po polsku, popełniając nawet błędy treściowe, przekłady Ternowca były już przy urodzeniu płodem martwym. Tylko tłumaczenie poematu Słowackiego ,,W Szwajcarii” dokonane przez Molego, Jakkolwiek jest tylko fragmentem, ma jeszcze swą wartość po dzień dzisiejszy.
Nie będę szczegółowiej omawiał dzieła De-beljaka. bo na to wręcz nie ma tu już miejsca. Ograniczę się do stwierdzenia, że zaczął on sy-
stematycznie tłumaczyć arcydzieła poezji polskiej tak, jak przedtem tłumaczył poezję czeską (Macha), włoską (Dantego ,,Piekło”), węgierską (Madacha) i rosyjską (Puszkina). Pierwszą książkę wydał w formie bibliofilskiej w „rodzinnej spółce wydawniczej” razem z żoną księgarką i siostrą artystką-malarką. Stworzył sobie odrębne wydawnictwo własnych przekładów na wzór Boya-Żeleńskiego. Tradycje przekładów z poezji polskiej pchnął na nowe tory. To też sprawa ta ruszyła z miejsca. I nastąpił ciekawy fakt, że gdy poeta słoweński nie mógł mówić tak, jakby tego chciał, mówili jego imieniem poeci polscy w przekładach, wielcy polscy emigranci sprzed stu laty i ci dzisiejsi, i „pokrzepili słoweńskie serca i dusze”. Wieszcze polscy stali się także wieszczami słoweńskimi.
Dr M. K.
Plag ma być siedem i siedem czasz...
Próżne szat darcie — łamanie rąk...
Obłok, co światu zmroczyl twarz, to ów ,,dym męki", tchnący z ksiąg Apokalipsy...
Wyspy zniknęły ! Cofnął się ląd !
Oblicze ziemi spłynęło krwią, jak ów księżyca straszny krąg, co go prorocze zjawy śnią Apokalipsy...
Już piołun struł mi trzecią część krwi, już wszystką radość wydusił mór, a to — co sercem w piersi tkwi, to ów włosiany, czarny wór z Apokalipsy...
Na czarny cyprys zwęglił się duch, a ten nad ciałem krążący strzęp, to ów — co zwietrzył trupi cuch — na wielki żer zwołany sęp 7. Apokalipsy...
Wciskam się w skały i pcham do jam, by gniew mnie Boży nie dojrzał snąć }
Cóż — gdy myśl moja jest i tam jak ta deptana, krwawa kadź z Apokalipsy...
...Czasz ma być siedem i siedem plag...
Próżno ci strachem twardnieje sierść...
Wy dzierżysz! Musisz ! Bo i tak uciekła dziś od ziemi śmierć jak tamta... z Apokalipsy...
Beata Obertyńska
55