Str. 8
Dziś I dni następnych!
N4|pot«tniei»i« »rcydil#ło wielklel wyłwórni FOX-FlI.M. — Realizacja genialnego twórcy „Siódmego nieba" i „Anioła ulicy" FRANKA BOf?ZAGE'A
„OFIARNA NOC ** (Pierwsza kobieta w życiu)
Śmiertelni gra o mlłoić między dwojgiem ludzi wiród odwieczne) pustki lodowej
N'terć*;;s cbarles farrel oraz m linów i iaigeret uh
W mach glównytti: "•SsSJfi&ZSs lin DUGflil
o 10-e| wiecz. —- Ceny miejsc popularne, na pierwszy seans od 1 zł. W sobotą i niedz. od 12-ej do 3-ej po poł. wszystkie miejsca 50 gr. i 1 ^
Wipaniała iluiitacja muzyczna orkieatry symfonicznej pod kierunkiem A. CZUDNOWSKIEGO. — Początek o godr. 4*ej. w »ob. i niedz- o godz. 12-ej.
(DOKOŃCZENIE).
Miasla polskie chylą się Icu upadkowi, bądź staczają się
NA SAM BRZEG PRZEPAŚCI
Po dyskusji, w której udział brali przedstawiciele największych miast polskich, zabrał głos przedstawiciel ministerstwa Skarbu, który oświadczył b. lakonicznie w imieniu ministerstwa, że memorjał, złożony rządowi jeszcze za czasów premjerostwa prof. Bartla, nie został istotnie dotychczas rozpatrzony,
xgóry jednak należy uprzedzić przedstawicieli miast, że
MINISTERSTWO SKARBU NIE ZGO-DZI SIĘ W ŻADNYM RAZIE NA U-SZCZUPLENIE ŹRÓDEŁ DOCHODOWYCH PAŃSTWA NA RZECZ SAMORZĄDÓW.
Ministerstwo skarbu według oświadczenia jego przedstawiciela nie może ró wnież zgodzić się na nową koncepqę wysuniętą przez dyr. Porowskiego, ponieważ zmierza ona do dodatkowego ob ciążenia płatników.
Na zapytanie, które wyrwało się z ust wielu obecnych: „cóż mamy czynić?' — delegat ministerstwa skarbu odpowiedział:
„OSZCZĘDZAĆ".
Delegat ministerstwa spraw wewnętrznych oświadczył, że ministerstwo poprze — niektóre z punktów ‘projekt dyr. Porowskiogo. odrzuci zaś inne ze
względów zasadniczych. Wogóle zaś ministerstwo spraw wewnętrznych podejmie kroki, aby
przyjść z pomocą zagrożonym finansom miast polskich.
•rp
Olbrrytni wybór od niitariirjch do naiwykwjnłnicUiych poleca
Osa haidlnj Julpol- sp.ii. »•
Skład fabryczny Aleja Kościuszki 17. parter front Oddziel w Tomaszowic-Maz. ul. Pfiti Mościckiego 10 Urzędnikom na aplety mitiiecioc
Pończochy i SKarpotKl Unio)
Koń w Paryżu przechodzi'już definitywnie do historii. Na ostatniem posiedzeniu paryskiej rady miejskiej zapadła uchwała, która powinna, nosić nazwę c-pokowej. Mianowicie z dniem 1 śtycznła 1930 roku w obrębie miasta Paryża musza zniknąć wszystkie konie. '
Nie wolno, aby po tym terminie znajdował się w Paryżu jakiś wóz, ciągniony przez konia. Ani wóz ciężarowy, ani dp-rożka. ani elegancki pojazd.
Bez koni, miasto bez koni! — oto rezolucja, nic podlegająca uchyleniu.
Motywacja uchwały rady miejskiej jest niezmiernie interesująca i charakteryzuje dosadnie ducha epoki.
Wozy, ciągnione przez koni, posuwają się naprzód zbyt wolno — głosi lichwa tMJW* Współczesne życie'wymaga wielkiego pośpiechu i gwałtownego tempa w załatwioniu-wszołklcłi-spraw.Motoryza cja, która stała się synonimem życia, nie może mieć przeszkód na swej drodze. Pojazdy konne są już przeżytkiem, łamu tac ruch uliczny, który z tego powodu nie może osiągnąć odpowiedniej szybkości. Wobec powyższego, jak również z powodu psucia powierzchni asfaltowej ulic, konie muszą zniknąć z Paryża. Wszelki przewóz ma się odbywać wy
łącznie za pośrednictwem samochodów. Podobnie z dniem 1 stycznia 1930 zniknąć mają wózki ręczne, stanowiące ró-wnlęż przeszkodę dla osiągnięcia normalnej szybkości ruchu ulicznego.
A więc za dwa i pól miesiąca w Pary żu nie będzie ani jednego konia. A za dziesięć lat dzieci paryskie nie będą już wiedziały, jak to zwierzę wyglądało. Na uczycie! prowadzić będzie uczniów do ogrodu zoologicznego i tam. pokazując rumaka, opowie dzieje postępu ludzkości który usunął to zwierzę, służące ludziom od niepamiętnych lat.
A dzieci, patrząc na konia, śmiać się będą ze swych przodków, że mogli posługiwać się jednym koniem żywym, miast kilkunastu czy kiłkudzicciu koni mechanicznych ■ w wielocylindrowych motorach. \-yv
ł-rUchwała rady-miejskiej Paryża jesi bardzo znamienna i wskazuje na początek końca współżycia koni z człowiekiem (s.)
Jeszcze w roku ubiegłym piotrkowski rozpoczął akcję bi w mieście. 2-piętrowy gmach przy ul. Sulejowskiej jest już na ■ niu; brak jedynie kredytów na czenie wnętrza i oddania gmachu żytku publicznego. W sprawie szej bawił w Warszawie radca -tu p. Bronisław Jabłoński, który/T0®5 szereg konferencji w ministerstw’1* bu. Zasadniczo istnieje nadzieja, ^
przyjdzie z pomocą magistratowi1
li kredytów na wykończenie »
Również i p. kurator Gadomski
w tej sprawie przychylne stanoW Podczas konferencji z wiccpr* tern m. Piotrkowa p. Marianem ' ccm p. Gadomski zapewnił, że *’ na wykończenie szkoły w Piotrko1
najbliższym czasie zostanie przeto
tdstaw*
ny. Mniej pomyślnie prze* sprawa dokończenia budowy wi mów czynszowych budowanych magistrat. Domy te doprowadzony ły pod dach, w roku bieżącym P nic będą mogły być ostatecznie '^£5 czone.
• •
Piotrkowska organizacja BBV^, poczęła w ostatnim tygodniu inte^L akcję polityczną na terenie m. wa i powiatu. Z inicjatywy tej cji odbył się w sali im. Kilińskiemu, , czvt. który wygłosił poseł WaieW^Jj^ temat obecnej sytuacji politycznej ' podarczej w państwie. Licznie dzeni słuchacze z pośród różnych miejscowego społeczeństwa wy> prelekcji tej z żywem zaintereso"' Również i w innych obozach 9° nyphf.dai© się zaobserwować peW^f wienie. PSL. „Piast" zwołuje w wjc z końcem b. miesiąca zgr nic swych mężów zaufania i dclę£\ okręgu piotrkowskiego i hrzeziń-f na które przybędzie również po*' taj b. marszałek sejmu.
W dniu wczorajszym na tor# jowym w pobliżu Opatówka (wws-kle) pod pociąg towarowy, zda^l?) Kalisza do Kndzl Hnctnl fił-IcW*1
%
Kalisza do Lodzi, dostał się 67-lc*1 chał Olek, wieśniak z pod Kalisza- #1.i. Koła pociągu zmiażdżyły wemu obie nogi. Przewieziono gbjj< nic beznadziejnym do szpitala w K*
M. BORDEAUX.
Pomocnik buchaltera Henryk Blank przychodził zawsze punktualnie do biu
tomach naprzód i młyn życia obracał swemi skrzydfami, niezmordowanie, da
cie się do pracy — mówił naczcW rektor.
Oboje wstali, ukłonili sie. palta, kapelusze j wyszli.
Na ulicy świeciło jasno stoik* wiew wiosny czuć było w po'v Ludzie śpieszyli we wszystkie sW*
— Dwadzieścia nieć lat! — nąl Blank.
— Dwadzieścia pięć lat! — ^ ła Karla. — Miałam wówczas ście..‘. '
— A ia dwadzieścia trzv... ✓
— I wcale nie zauważyli**];, przeszło życie. Ach. to mogło b'J stko inaczci. nanie Blank! — rzek1'
Miejsce akcji: Bank w wjelklem mieście curopejskicin. Ożywiony ruch. Pilna, gorączkowa praca. Surowi zwjerzch njcy. Skąpe wynagrodzenie. Dzwonki te lefonów i stuk maszyn do pisania.
*•
ra. Pięć minut później przychodziła panna Karla, jego koleżanka. Zdeimowala szybko kapelusz, płaszcz i zaimowała miejsce przy bjurku, naprzeciw niego.
— Dzień dobry, panie Blank — mówiła zawsze.
— Dzień dobry, panno Karlo — odpo wiadał on półgłosem.
— Piękna pogoda jest dziś, panie Blank, a my musimy pracować.
— To jest życie panpo Karlo!
tygodniu, miesiąc po miesiacp. rok. dwa, trzy...
Wieczorami porównywali czv się ich sumy zgadzają.
— Dzięki Bogu — mówił on
— Znów dzień minął — mówiła ona.
Oboje wkładali palta, kapelusze i wy chodzili. Na ulicy świeciło jasno słońce. Parki miłosne, trzymając sv? pod ręce. szybko gdzieś śpieszyły. Dzieci bawiły się, a rodzice mieli zadowolone twarze.
Na rogu ulicy mówił on:
— A więc do jutra, panno Karlo!
— Do jutra, panie Blank! — odpowiadała ona smutnie.
A następnego dnia wszystko powta-rzaoł sie od początku.
Znowu wpisywano do ksiąg, znowu sprawdzano, znów liczono:
—... dziewięć i sześć — nictoaście i siedem — dwadzieścia dwa i cztery — dwadzieścia sześć i osiem — trzydzieści cztery... pozostaje trzy... pozostaje trzy... pozostaje trzy...
A codziennie, podczas tej pracy spoglądała ona na swego kolegę z pewnym wyrzutem A on na nją spoglądał, jak-gdyby jej coś chciał powiedzieć...
Ale obojs milczeli. • '
A czas kroczył w siedmiomilowych lej i dalej...
Ońa coraz bardziej szczuolała. On zaś coraz bardziej tył. Ona przygarbiła się njeco. Jemu rósł brzuszek. Ona była coraz bledsza,' on coraz bardziej pochmurny. Ona już nosiła okulary, a on Pince-nez. A młyn życia obracał swemi skrzydłami wciąż dalej i dalei. oni przychodzili, liczyli i wychodzili, a na rogu powtarzało się ciągle:
— A wjęc do jutra, panno Karlo!
— Tak. do jutra, panie Bank!
I ona szła na prawo, a on na lewo... u następnego dnia siedzieli znów naprze chv siebie i dodawaU:
.. -7... pięćdziesiąt i osiem — szcśćdzic siąt trzy, i jedenaście — siedemdziesiąt cztery... pozostaje siedem... pozostaje siedem... pozostaje siedem..-.
I oboje pracowali pilnie i niezmordowanie i me'słyszeli wcale, iak pewnego. dnia otworzyły się drzwi Nie widzieli. jak wszedł naczelny dyrektor z kilkoma eleganckimi akcjonariuszami. Zauważyli jcli w ostatniej chwili. Przestraszeni zerwaij się z micisca i jak we śnje usłyszeli pojedyńczc słowa:
—.. Jubileusz... Dwadzieścia pięć lat... Wierna i oddana praca... Wysokie poczucie obowiązku... Dbałość o dobro przedsiębiorstwa...
— Możecie dziś iść. kochani oraco.w nicy. Kasjer wypłaci wam gratyfikację za wasza wierną służbę. Dziś jesteście wolni. A jutro znów, jak zwykle, zgłosi
stko inaczej, panie Blank! z wyrzutem.
— 'l ak, rzcczywjścio mogło Mjt czej, panno Karlo! Ale to skąpe grodzenie... — on spuścił gtowc.
— I wszystko minęło!
— Tak. minęło!
Stall na rogu. Ona ze łzami L-patrzyła na niego. On również z oka. A później pocałował ia w
— A wjęc do jutra, panie Bi**1*
— Do jutra, parno Karlo!
I ona poszła ną prawo y 011 ń*. X
A następnego dnja siedzieli. kle. naprzeciw stol ic i dodawą-toi sześćdziesiąt pięć i siedemdziesiąt dwa i dziewięć '' A dztosiąt jeden... pozostaje osiem-staje osiem..., pozostaje osiem- VA
I młyn życia obracał swe dalej, wciąż dalej.
Tfu'”'
brali pióra do rąk. On księgował wpływy wekslowe do jednei księgi, *a ona przepisywała to do innei księgi. A później dodawali oboje, ona szepcąc, a on mrucząc:
— Siedem i sześć — trzynaście j dzie więć — dwadzieścia dwa i siedem — dwadzieścia dziewięć i sześć — trzydzieści pięć i siedem — czterdzieści dwa... pozostaje cztery... pozostaic cztery.. pozostaje cztery...
1 tak było dzjeń po dniu. tydzień po