2443700613

2443700613



reportaż



W niewielkim pomieszczeniu zobaczyłem mężczyznę. Nie potrafiłem określić jego wieku. Twarz miał prawie niewidoczną. Był cały zarośnięty. Myślałem, że ma na sobie jakąś starą bluzę w pasy ze skóry. Dopiero później okazało się, jak bardzo się myliłem

- opowiada Tadeusz Zajdler, prezes PCK w Jarocinie.


Wieś Wilkowyja, niewielki do-mek na skraju wsi, pod lasem skrywał przez kilkanaście lat wstrząsającą historię, która ujrzała światło dzienne dopiero w czerwcu bieżącego roku. I to tylko dlatego, że jeden z bohaterów tej opowieści zachorował i potrzebował opieki sio-stry PCK. Wszystko jednak mogło Wyjaśnić się już ponad rok temu. a może nawet wcześniej.

Choroba pana Kazimierza

Państwo W. mieszkają w Wil-kowyji już od dawna: Kazimierz -głowa rodziny. 68-lctni, postawny nKżczyzna, 190 cm wzrostu i ponad 100 kilogramów wagi, jego żona Maria - drobna. 78-letnia kobieta, ważąca może ze 30 kilogramów o sylwetce zgiętej wpół i ich s>n - Andrzej, którego we wsi nie widziano już dawno. Jedna z sąsiadek mówi. że ostatni raz spotkała ?o prawie 12 lat temu. Potem słuch

0    nim zaginął.

Pan Kazimierz był człowiekiem. który cenił sobie prywatność. Nie zapraszał, ani nic wpuszczał na sw°ją posesję nikogo. Każdy mógł P°dejść najwyżej do ogrodzenia. Choć, jak mówi jedna z sąsiadek. •■bardzo lubił pierdoły”. To on załatwiał wszystkie formalności zwią-^nc z utrzymaniem domu. robił Zakupy i dysponował pieniędzmi. ■Wal emeryturę kolejowy. On też decydował o wszystkim. Kiedy W|cś była wodociągowana i kana-lizowana. zdecydował, że nie przy-**łczy swojej posesji. W domu był Wko prąd, a wodę czerpało się ze s,udni. O ubikacji nikt nawet nie Wspominał. Tak żyli latami, do cza-su- aż pan Kazimierz zachorował. p°gotowic zabrało go do szpitala. •*ednak po kilku dniach odwiczio-no go z powrotem. Okazało się, że m'ał udar mózgu, był też sparaliżowany. Pani Maria nic dawała sobie £*dy z opieką nad rosłym mężem. Pomagały jej sąsiadki. 11 czerwca Jedna z nich zgłosiła się do PCK Ł Prośbą od lekarza pierwszego kontaktu, by do domu państwa W. kierować siostrę PCK do opieki nad chorym. 13 czerwca przedstawiciele PCK i opieki społecznej uda-

1    się do domu państwa W. - Ude-W" mnie już sama zaniedbana po-SeVa. Było pełno ujadających psów.

domu był brud. smród i ubóstwo. v Jednym z pomieszczeń na łóżku płożonym czymś w rodzaju słomy. eZał chory. Miał na sobie koszul-

a na nodze pampersa. Swoje ^>trZeby fizjologiczne załatwiał pod s,ebie. Pokryty był muchami, któ-0< /j w domu był cały rój - opowia-a Tadeusz Zajdler prezes PCK w Jarocinie. W międzyczasie, podczas a)?Jn°W’y, okazało się. że w domu jest Jeszcze syn państwa W. - Otworzy


łem drzwi do małego pomieszczenia. Uderzył mnie odór. Najpierw zobaczyłem starą szafę. Zajrzałem dalej i natychmiast wycofałem się Z pokoju. Prosiłem też by wszyscy opuścili dom. Zadzwoniłem po policję i pogotowie - mówi Tadeusz Zajdler.

Tak jak by go nie było

Widok, który zobaczył Tadeusz Zajdler po wejściu do jednego z pomieszczeń w domu państwa W. będzie mu towarzyszył do końca


nie opuszczał pomieszczenia od kilku lat - opowiada Tadeusz Zajdler.

Chorego pana Kazimierza przewieziono do szpitala w Koźminie Wielkopolskim, gdzie po kilku dniach zmarł. Jego syna umieszczono w szpitalu dla nerwowo chorych w Gnieźnie, gdzie został poddany leczeniu. W domu została pani Maria. Miała ciężkie życic i mówienie o tym przychodzi jej z trudem. Pytana o męża zaczyna płakać. - Cały czas mam go przed oczyma. jak tak leżał już chory - mów'i cichym, słabiutkim głosem. Nic


rysia jest naszą siostrą w wierze. Dopóki żył jej mąt zabraniał nam kontaktować się z nią. Teraz możemy się nią zaopiekować - mówią.

Nikt nie zareagował

Sprawa państwa W. ujrzała światło dzienne tylko dlatego, że gospodarz domu zachorował, a jedna z sąsiadek zgłosiła się do PCK.

W kw ietniu ubiegłego roku posesję państwa W. odwiedzili strażnicy miejscy. Była to rutynowa kontrola czystości gospodarstw we wsi



życia. Sam przyznaje, że nic zapomni tego nigdy. - Ujrzałem mężczyznę. Nie potrafiłem określić jego wieku. Twarz miał prawie niewidoczną. Był cały zarośnięty. Najpierw myślałem, że ma na sobie jakąś starą bluzę w pasy ze skóry. Dopiero później przekonałem się, jak bardzo się myliłem. Okazało się. że to były jego włosy. Sięgały mu za kolana. Miał też bardzo długą brodę. Wszystko to oblepione było kałem i poprzyklejane do skóry. Mężczyvia był nagi i bardzo brudny. Miał prawie 15 cm paznokcie u nóg. Stał pod szafą. Pokój był brudny. Na podłodze była gruba warstwa odchodów, a środkiem płynął ściek. Było mnóstwo robactwa i starych szmat. Wszystko wskazyw ało na to. że mężczyzna ren


chce jednak opowiadać, jaki był mąż. - Ja mu ulegałam, żeby się nie denerwował - mówi. Wspominamy więc o synu. Pani Maria ociera łzy.

-    Syn jest chory, leczy się. Jemu zawsze ciężko szja nauka. Ukończył szkołę specjalną, ale on jest bardzo dobry, spokojny, tak jak by go nie było. nikomu krzywdy nie zrobi - mów'i.

Teraz pani Maria uśmiecha się coraz częściej. - Ona tak jakby drugi raz się narodziła i zaczyna powoli budzić się do życia. Otrzyma też rentę po mężu. Mogłaby zostać umieszczona w domu opieki społecznie j. ale nie chce. Na szczęście ma opiekę. Z niecierpliwością czeka też na powrót syna ze szpitala

-    mówi opiekunka społeczna. Panią Marią opiekują się jej znajomi. - Jesteśmy Świadkami Jehowy, a Ma


Dom poństwo W. zostoł wyremontowany przez protowników interwencyjnych zatrudnionych w Urzędzie Miejskim w Jarocinie. - Wymieniono podłogę, zmyto i wymalowano pokoje. Wprawiono także okno, zrobiono parapety, obito studnię i uporządkowano posesję. 16 psów odwieziono do schronisko • mówi Krzysztof Adamiok, komendant Straży Miejskiej w Jarocinie. Pani Maria nie poniosła żadnych kosztów związanych z procomi remontowymi

Wilkowyja. - Posesja była bardzo zapuszczona. Było też chyba z 16 psów. Właściciel domu zgodził się zaszczepić wszystkie psy i zapewnił. że uporządkuje posesję. Jednak nie wpuścił nas do środka. Od osób postronnych, którzy nie kryli, że są Świadkami Jehowy, dowiedzieliśmy się. że być może w domu prócz małżeńska jest jeszcze ich syn. Okazało się jednak, że bez nakazu rewizji nie możemy wejść do czyjegoś domu. jeżeli gospodarz tego sobie nie życzy. Powiadomiliśmy o zaistniałej sytuacji pracownika opieki społecznej oraz dzielnicowego Wilkowy i - mówi Krzysztof Adamiak. komendant straży miejskiej w Jarocinie.

Dlaczego więc opieka społeczna nie podjęła żadnych działań


przez ponad rok, a ich ostateczna interwencja wynikała tylko z przypadku? W opiece dowiedzieliśmy się, że rzeczywiście strażnik miejski wspomniał o zaniedbanej posesji w Wilkowyi. - To była jednak luźna rozmowa na ulicy tego typu. że musielibyśmy się umówić i jechać do Wilkowyi. bo lam jest bardzo zaniedbana posesja zamieszkiwana przez małżeństwo najprawdopodobniej z synem. Gdybyśmy wiedzieli. że sytuacja jest taka tragiczna. jak się później okazało, zareagowalibyśmy natychmiast - tłumaczy Agnieszka Szcps starszy pracownik socjalny Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jarocinie, której podlega rejon zamieszkiwany przez wspomnianą rodzinę. Przyznaje jednocześnie, że czekała. aż straż miejska zgłosi się do niej ponownie i wspólnie pojadą do Wilkowyi. Nikt w opiece społecznej nic potrafi wytłumaczyć, dlaczego mimo sygnału, pracownik nie zainteresował się sprawą. - Mamy taki nawal spraw, a nikt wcześniej nie powiadomił nas. że w Wilkowyi jest rodzina wymagająca opieki - mów i Elżbieta Kościelniak, koordynator sekcji świadczeń MGOPS w Jarocinie.

Także policja przyznaje, że dzielnicowy otrzymał sygnał, iż posesja państwa W. jest zaniedbana i wymaga interwencji. - Dzielnicowy <xłwiedzjł tę rodzinę, ale nie został wpuszczony do domu. Rozjnawiał z sąsuulami, ci jednak nie zgłaszali żadnych sygnałów, że w diuna paristwa W. źJe się dzieje i że jest tam być może jeszcze ich syn. Nie mieliśmy więc podstaw, by wejść do domu siłą - mówi Jerzy Krystkowiak zastępca komendanta Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie.

Pojawia się również pytanie, dlaczego nic zareagowało pogotowie ratunkowe. - Kiedy lekarz otrzymuje wezwanie, najważniejszy jest dla niego pacjent i. to na nim skupia on swoją uwagę. Złe warunki mieszkaniowe. czy ubóstwo spotykane są przez zespól wyjazdowy pogotowia nader często i trudno wymagać od lekarzy, by o każdym takim przypadku powiadamiali opiekę społeczną - mówi Tomasz Paczkowski, dyrektor SP ZOZ w Jarocinie.

Dziś nikt już nic potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy syn państwa W. był zamykany przez ojca? Czy w domu była przemoc fizyczna? Wiadomo jednak, że przy odrobinie dobrej woli i wykazaniu większego zainteresowania sprawa ta mogła ujrzeć światło dzienne już ponad rok temu. a może jeszcze wcześniej.

(mat)

Imiona postaci zostały zmienione


Gazeta Jarocińska 30 (615) 26 lipca 2002


7




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wniosek 4 W przypadku, gdy nie potrafimy określić
012 obliczenia mało prawdopodobną. 1,0% nie potrafi określić szans realizacji planów edukacyjno-zawo
152 INTELIGENCJA A KULTURA śleniem siebie w relacji do innych, ponieważ nie potrafi określić własnej
DSC?33 (2) po jej śmierci. Nie potrafiłbym określić tej zgodności bez wyliczenia nieskończonego
CCF20090120093 sie. Jeżeli nie potrafimy określić, jaka jest dokładna prędkość, rozpoczynamy stawia
5455oq2 wstydzony, ale tak bardzo lubił brzydkie rzeczy, dlaczego Matka nie potrafiła zrozumieć jego
skanowanie0007 (144) jest fakt, że nie potrafiła ona wyodrębnić przedmiotu badań i określić własnej
i pisać nie potrafi 2/5 obywateli kraju. Przeciętna długość życia mężczyzn 65, kobiet 67
aktualności wynalazca nie potrafi dokładnie określić aktualnego stanu techniki. Zamysł inwestycyjny
4.1.4. Sprawdzian postępów Tak Nie Czy potrafisz: 1) określić zakres
„Narkomania (...) naprawdę jest określeniem okrutnego stanu ciała i duszy człowieka, który nie potra
NIEWIERNY TOMASZ 1 2 Tomasz swoim zachowaniem przypomina bardzo wielu ludzi, którzy nie potrafią się
DSCF5708 492 JERZY KOCHANOWSKI skim. Sommer nie potrafił dokładnie określić daty. Dopiero 9 lis to t

więcej podobnych podstron