spodarstwo przez Niego kierowane miało wysoka produkcję, korzystne efekty ekonomiczne i w pełni spełniało wymagania programu praktycznego szkolenia uczniów. Miał przyjazny stosunek do młodzieży, której udzialał wskazówek racjonalnego gospodarowania.
Zmarł w 1973 r. Pochowany jest na cmentarzu w Tarnobrzegu. Żył 63 lata.
Zofia Sądecką
Urodziła się w 1910 r. we Lwowie. Wychowała w' mieszczańskiej rodzinie z tradycjami. Utalentowana plastycznie. Studiowała rolnictwo na UJ w Krakowie. Chyba nigdy nic myślała, że do szkoły rolniczej trafi dopiero po odbyciu z chorym mężem i dzieckiem okrutnego stażu, który nazywał się II wojna światowa.
Przez. 12 lat (1947-1959) była duszą tej szkoły, początkowo nauczając biologii, a później pełniąc funkcję zastępcy dyrektora. Miała rzadki dar: kochała cudze dzieci. Jej praca zawodowa, to nic było zwykłe nauczanie, to była wiedza i troska o każde dziecko, szczególnie to, które wymagało specjalnego
zainteresowania, ho bvło niedożywione, chorowite, biedne. Zawsze otwarte
• *
drzwi mieszkania państwa Pietruskich zapraszały do rozmów i zwierzeń.
Oprócz, zajęć z młodzieżą doskonaliła nauczycieli, co w pracy szkoły jest sztuką bodaj najtrudniejszą.
Notatki wypełnione jej drobnym, okrągłym, wyrobionym pismem, będącym odzwierciedleniem charakteru jasnego, pełnego kobiecej tkliwości dla szczegółu, pozostały na wiele lat jako wzór dla zapisów wszelkich spraw, którymi żyje szkoła, od planów pracy po duplikaty świadectw dojrzałości w aktach szkoły.
Lubiła mieć ład formalny w poglądach i działaniu, pełnym taktu i delikatności. Widać było cierpienie w jej oczach w sytuacjach trudnych, a bez nich nie istnieje przecież żadne wychowanie.
Stanowiła wzór nauczycielki prawie niedościgły. Kiedy przeniosła się w 1959 roku do Ropczyc ze względu na stan zdrowia, pozostała po niej dotkliwa dziura, którą wypełniali niektórzy nauczyciele i uczniowie, odwiedzając państwa Pietruskich w Ropczycach.
Jej postać potwierdzała prawdziwość powiedzenia, że chociaż nie ma ludzi niezastąpionych, to jednak są niepowtarzalni. Tacy jedyni, tkwiący w naszej pamięci jak kwiat zasuszony na pamiątkę czegoś, co się już nie
- 108-