Wszyscy wiemy jak ważne w kontaktach interpersonalnych jest pierwsze wrażenie - wydaje mi się, że można odnieść tę zasadę również do płyt. Pierwszym pozytywem jest okładka, która przykuwa uwagę swoję oryginalnością i humorystycznym akcentem. Drugim plusem jest oczywiście muzyka, która od pierwszego momentu zwraca uwagę swoim charakterystycznym brzmieniem, wyjętym prosto z lat 80-tych. Królują tu syntezatory, bębny, gitara oraz „zabawki" typu vocoder. Wszystkie te instrumenty, które zabierają słuchacza w fascynującą podróż w czasie, często ocierają się o kicz, co paradoksalnie wydaję się być świetnym zabiegiem, który bynajmniej nie pozwala rozpatrywać płyty w kategoriach muzycznej tandety. Nie można z pewnością odmówić tej produkcji humoru - to zabawa konwencjami oraz odświeżenie brzmienia electro funku i disco. Panowie odpowiedzialni za ten krążek to P-Thugg oraz Dave 1, a za ciekawostkę można uznać fakt, że jeden z nich ma żydowskie, a drugi arabskie korzenie. Jak sami mówią, jest to przykład najbardziej udanej współpracy żydowsko - arabskiej w historii ludzkości. „Fancy Footwork" jest świetną propozycją dla ludzi spragnionych gorących, roztańczonych brzmień, wielbicieli lat 80-tych oraz fanów wszelakiego rodzaju „oldschool'u".
Michał Guzik
Po raz pierwszy zetknąłem się z Aesopem kilka lat temu podczas słuchania jednej z płyt Dj Krusha, gdzie był gościem w utworze „Kill Switch". Pamiętam, że zrobił on na mnie duże wrażenie, a połączenie stylu Krusha z jego głosem tworzyło niesamowity efekt. Teraz Aesop Rock wydał nową płytę i moja fascynacja tym artystą jest jeszcze większa. Pierwsza rzecz, która przykuła moją uwagę, to właśnie nieprzeciętna barwa głosu oraz gęsto układane słowa, tworzące rozbudowane, najwyższej jakości rymy. Muszę przyznać, że jest to jedna z lepszych produkcji hip-hopowych, z jaką miałem przyjemność się zetknąć w 2007 roku i bez wątpienia duża w tym zasługa Blockheada, który jest producentem siedmiu z czternastu kawałków na płycie. Oprócz świetnych bitów, album jest rewelacyjny również pod kątem lirycznym, dlatego warto poświęcić chwilę na zapoznanie się z tekstami, które śmiało można określić mianem hip-hopowego majstersztyku. Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was do przesłuchania „Shall Non Pass" i jestem pewien, że nie pożałujecie tego wyboru.
Michał Guzik
s: |
RA D IOHE.AD |
U |
IN RAINBOWS/ |
Si |
IN RAIN_BOWS |
Jeden z najważniejszych zespołów lat '90 postanowił zadrwić z całego przemysłu fonograficznego i wydał, po czterech latach, swoją najnowszą płytę w Internecie. Wystarczy wejść na stronę www.inrainbows.com i ściągnąć utwory w wersji mp3. Słuchając otwierającego, opartego na elektronicznym bicie kawałka „15 Step", miałem obawę, że najnowsza płyta Radiogłowych będzie przypominała raczej solowy album wokalisty Thoma Yorka, niż dzieło całego zespołu. Jednak przesterowane gitary w kolejnym, bardzo dynamicznym utworze („Bodysnatchers"), rozwiały moje obawy. To był sygnał, że zespół przestaje eksperymentować, a zaczyna grać muzykę, za którą wszyscy go pokochali. Udowodnią to również kawałek zatytułowany „Nudę" - przypomina on czasy ich największego dzieła - „OK Computer". Minimalistyczna, zaśpiewana falsetem, poruszająca ballada, wykonywana na koncertach już od 1998 roku, dopiero teraz doczekała się oficjalnego wydania. Podobnych piosenek znajdziemy na tym krążku więcej, ponieważ Radiohead znów postawiło na melancholię oraz melodyjne refreny. Przepełnione autentyczną potrzebą miłości perełki („House Of Cards", „Ali I Need") z pewnością przypadną Wam do gustu. Na „In Rainbows" Brytyjczycy nie mają najmniejszego zamiaru odkrywać nowych światów brzmieniowych. To dojrzała płyta muzyków, którzy nie muszą niczego udowadniać. W końcu grają ze sobą blisko 20 lat. Wystarczy parę taktów fortepianu i śpiew Yorka, jak w zamykającym całość „Videotape”, aby zabrać nas w podróż na drugą stronę tęczy.
Dawid Bednorz
Ti BIS - listopad