Jeśli chodzi o możliwości wykrycia nadmiernego rozgrzewania się łożysk, to w niektórych typach maszyn napotyka to na dość znaczne trudności. Naprzykład wykrycie jednego pojedynczego gorącego łożyska w małej szybkobieżnej i całkowicie zamkniętej maszynie parowej lub dieslu napędzającym prądnice byłoby w praktyce niewykonalnym.
Natomiast sprawa przedstawia się o wiele prościej w wypadku np. sześciocylindrowego głównego silnika napędowego Diesla.
W maszynach parowych obustronnego działania z zanikającym obecnie szybko systemem ręcznego smarowania, sprawdzanie temperatury łożysk za pomocą dotyku było jednym z ważniejszych obowiązków maszynisty, dającym się porównać np. z obserwacją poziomu wody w szkłach wodowskazowych na kotle.
Wyszkolony w tej szkole motorzysta będzie niewątpliwie sumiennie badał stopień nagrzania drzwiczek karteru silnika Diesla, co pozwoli mu na ewentualne wykrycie zbytniego nagrzewania się skrajnych łożysk.
Kontrola tego typu nie jest jednak zbyt dokładną i dużo pewniej jest przymocować termometry, chociażby nawet tylko prowizorycznie do omawianych miejsc karteru silnika.
Większe trudności nasuwa sprawa kontroli temperatury głównych środkowych łożysk.
Konstruktor ma do wyboru szereg sposobów, dążąc oczywiście do możliwie prostego i niezawodnie działającego urządzenia.
Autor proponuje następujące rozwiązanie, zakładając, że istnieje wystarczający luz pomiędzy strukturą karteru a płytą fundamentową, bezpośrednio pod głównymi łożyskami, co zwykle ma miejsce w większym lub mniejszym stopniu zależnie od typu silnika i jego wymiarów. Wierci się otwór w karterze naprzeciwko wspomnianej wyżej przestrzeni i wstawia się doń rurkę podobną do rurek skraplacza, łącząc ją z przelewem oliwy z łożyska głównego i zamocowując odpowiednimi uchwytami. W czasie pracy silnika w rurkę tą wstawiony jest termometr w ten sposób ażeby można było go wyjmować i odczytywać temperatury w regularnych odstępach czasu.
W konkluzji więc odpowiedź na pytania, zawarte w nagłówku niniejszego artykułu, wypadnie negatywna, przy założeniu dobrze wyszkolonej sumiennej i sprawnej obsługi.
S. U.
S. p. Inź. Kazimierz Bielski
Dn. 23. czerwca b. r. zmarł w Poznaniu inź. Kazimierz Bielski, Profesor i Naczelnik Wydziału Mechanicznego Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni.
Przebieg życia ś. p. Inź. Kazimierza Bielskiego, z pięknie zapisaną kartą w dziedzinie budowy okrętów, a w Polskiej Marynarce — w dziedzinie szkolnictwa technicznego, zasługuje na rozwagę.
Urodził się w r. 1860 na Wołyniu. Był synem powstańca z r. 1863 i zesłańca na Sybir. Po ukończeniu Instytutu Technologicznego w Petersburgu, rozpoczął pracę w przemyśle okrętowym. Pracuje w Newskich Zakładach, a w r. 1889 przechodzi do Zakładów Pudłowskich w Petersburgu. Dla społeczeństwa polskiego ciekawą pewnie będzie wiadomość, że w Wielkich Zakładach Pudłowskich w owych czasach wszystkie prawie kierownicze stanowiska zajmowali Polacy, a więc: Inź. K. Sokołowski, K. Chrzanowski, L. Byszlagier, Sudolski i inni. Tu zostaje Mu powierzona konstrukcja i budowa dwóch torpedowców, które według własnych planów były budowane w Rosji poraź pierwszy, jeśli nic będziemy liczyć kilku jednostek budowanych według licencji zagranicznych. Budowa trwała około dwóch lat. Po skończonej budowie został wysłany zagranicę, przebywając po kilka miesięcy u Schichau’a w Elblągu, u Normana w Hawrze, oraz na stoczniach angielskich Yar-row i Thornycrofta w Anglii. Po powrocie z zagranicy, żądny pracy samodzielnej i wrażeńt obejmuje kierownictwo warsztatów Tow. Żeglugowego „Kaukaz i Merkury", które posiadało liczną flotę, uprawiającą żeglugę po morzu Kaspijskim i rzece Wołdze. W chwili jego przybycia warsztaty zatrudniają 50 ludzi. Po czteroletnim pobycie, gdy odchodził, były to pięknie zorganizowane zakłady, na których 1000 ludzi budowało i przerabiało statki o nośności 500 ton, przewożące po 1000 pasażerów, o napędzie maszyn 1200 KM.
Czynna i żądna wrażeń natura nie pozwala Mu spokojnie siedzieć w doskonale zorganizowanych warsztatach i w r. 1897, wespół z kolegami z Zakładów Putiłowskich, tworzy własną fabrykę wyrobów kuto-lanych pod Petersburgiem, która produkuje głównie części kotłów wodnorurkowych typu Bellevile’a.
Nieco później przechodzi do Franko-Rosyjskiej Fabryki Maszyn i Kotłów w Petersburgu, gdzie otrzymuje stanowisko zastępcy Dyrektora Technicznego Zakładów. Dyrektorem
18