dość zasadniczej zmianie, ale trudno przecież nadrobić wiekowe zaległości.
W Anglii książki dla dzieci pisali często twórcy zajmujący się głównie literaturą dla dorosłych, a także ludzie nie parający się profesjonalnie pisarstwem. Paradoksem jest fakt, że często przeszli oni do historii właśnie dzięki utworom, które stanowiły margines ich działalności literackiej czy innej. Traktowali jednak tę twórczość poważnie i pisząc dla dzieci nie starali się sztucznie zniżać do ich poziomu, przeciwnie stawiali sobie wymogi artystyczne równe tym. jakich przestrzegali pisząc dla dorosłych. Pamiętali o zasadzie, że dzieci zasługują na to, cb najleosze, a książki dla nich mają być czymś zupełnie innym niż miejscem dla realizacji często opacznie pojętych zadań wychowawczych.
W Polsce literatura dla dzieci traktowana była przez długi czas po macoszemu i „poważni” pisarze rzadko się nią zajmowali. Sytuacja taka dawała duże pole do nadużyć i pozwalała różnym literatom i pedagogom z bożej łaski ogłupiać tak dzieci jak i ich rodziców. Wyjątek stanowili Brzechwa i Tuwim, w pewnej mierze także Korczak, którzy zresztą nierzadko musieli się tłumaczyć ze swej twórczości dla dzieci. Na przykład Brzechwa krytykowany był pod koniec lat czterdziestych za twórczość, która umiosła peume niebezpieczeństwa do literatury dziecięcej, zachwiała jej równowaaę, wprowadziła dzięki swei efektowności przekonanie, te tylko w ten sposób pisać dla dzieci należy1, a poeta bronił się nieśmiało powołując się na autorytet pisarzy i krvtyków radzieckich aprobujących pewną dozę fantazji i absurdu w tej dziedzinie twórczości
Dzisiaj groteska i nonsens nie są w naszej literaturze czymś nowym — starczy wymienić nazwiska Witkacego, Gombrowicza i Mrożka, by obronić literaturę polską przed zarzutem, iż brak w niej humoru i absurdu. Ale jest to humor czarny, absurd gorzki, pełen ironii i sarkazmu, o bardzo głębokich korzeniach narodowych i politycznych. Niewiele ma on wspólnego z humorem i absurdem angielskim, z reguły pogodnym i wolnym od wszelkiego rodzaju kompleksów i ograniczeń.
Fantazja i humor w utworach dla dzieci nie spotkały się u nas z przychylnym przyjęciem. Na przykład na początku wieku, w pierwszej polskiej rozprawie na temat literatury dziecięcej, opracowaniu majacym ambicje naukowe, Stanisław Karpowicz przestrzega przed literaturą fantastyczną, oddaloną od rzeczywistości. Ma tu na myśli wprawdzie również literaturę przygodową i sensacyjną, ale jest przeciwny również baśniom i wszystkiemu, co „przekracza granice zdrowego rozsądku” \
A jakiś czas wcześniej Adolf Dygasiński tak pisze o Przygodach Guliwera. Niebezpieczeństwem w tej książeczce jest fantazja nie oparta na żadnym prawdopodobieństwie, której slaby umysł dziecka nie zdoła zaznaczyć żadnego brzegu i, nie pojmując tendencji autora ponosi szwank konieczny. Lepiej już dla dzieci podać jako bajkę mit krajowy; zresztą opowiadania o zwyczajach i obyczajach różnych ludów, śuńat przy-
1 K. Wyki. Kiepurka. W: S. Frycie. Literatura dla dzieci 1 młodzieży to latać1 1945—1970, t. II, Wydawnictwa Szkolne I Pedagogiczne, Warszawa 1978, s. 482.
* Por. J. Brzechwa: O poezji dla dzieci, „Twórczość" 1955, nr 4 a S. Karpowicz: A. Szycówna, Na$za literatura dla młodzieży, Nakładem Księgarni Naukowej, Warszawa 1904, s. 25.
rody, na którym można wychowywać fantazję zdrową, bo mającą za podstawę rzeczywistość4.
W okresie międzywojennym próbowano wprawdzie wyzwolić literaturę dziecięcą od natrętnego dydaktyzmu, ale rzadko próby te wypadały pomyślnie. Nadal nie brakowało zwolenników tendencji na wskroś wstecznych. Kazimierz Królikowski gorsząc się na myśl o wszelkiej fantazji nie oszczędza nawet poczciwej i niewinnej, jak mogłoby się wydawać Janiny Pora-zióskiej: Do Wojtusia Porazińskiej przemawia kałuża wody na podłodze, rozsypane klepki cebrzyka, kiecki w skrzyni, iskierka w popielniku, nić pajęcza na stosie poduszek — słowem z każdego kąta wyziera doń jakaś tajemnicza złowroga twarz, jakieś straszydło. Czy godzi się poddawać dziecko tym torturom lęku i grozy? Czy godzi się — dla pewnych walorów artystycznych otaczać dziecko rojem tajemniczych istot, targać jego nerwy, torować drogę bojailiiooici, tchórzostwu, neurastenii — może nawet samobójstwu? (...) Jaki żołnierz będzie kiedyś z chłopca, który lęka się własnego cienia, boi się nocy i samotności?• Fragment ten zakrawa niemal na parodię, jednak faktem jest, że został napisany z tak śmiertelną powagą, że aż budzi grozę. Na szczęście wszyscy ci „teoretycy” literatury dziecięcej nie znali Alicji w Krainie Czarów, bo Wojtuś Porazińskiej to nic w porównaniu z Kotem z Cheshire, który znika pozostawiając za sobą uśmiech, oraz tytułowej bohaterki, która bez przerwy zmienia swe wymiary, przechodzi na drugą stronę Lustra i przebywa w towarzystwie niezwykłych istot zachowujących się tak jakby ich rzeczywistość była właśnie tą normalną i jedyną.
Ale nawet gdyby nasi pisarze i pedagodzy chcieli poznać Alicję, to mogli to uczynić tylko korzystając z oryginału. Tstnia-łv wprawdzie w tym okresie dwie polskie wersje tej książki. Przygody Alinki w krainie cudów Adeli S. oraz Ala w krainie czarów Marii Morawskiej, ale miały one tyle wspólnego z oryginałem, że na okładkach figurowało nazwisko autora, który gdyby wiedział, co firmuje swym imieniem przeraziłby się, lub uznał to za nonsens większy od tych wszystkich, które sam wymyślił.
Badanie przekładów z tego okresu mówi bardzo wiele o sytuacji panującej w literaturze rodzimej. Styl odbioru zawsze stanowi zapis dominujących tendencji w literaturze języka przekładu. Kolosalne różnice między oryginalną Alicją, a popularną przed drugą wojną światową Alą Marii Morawskiej wynikają nie tylko ze zwykłej nieznajomości języka, bo czasem nawet dość trudne fragmenty są zaskakująco wiernie przełożone, ale z braku zrozumienia istoty tej książki, niezdolności jej pełnego przyswojenia ze względu na jej nowość i niezwykłość. Stąd bierze się dosłowne tłumaczenie wieloznaczności, skrupulatne wypełnianie nonsensu sensem, zastępowanie parodii dydaktyzmu — moralizatorstwem. Bardzo symptomatyczny jest przekład następującego fragmentu Alicji wyśmiewającego w oczywisty sposób szeroko rozpowszechnione w dziewiętnastym wieku umoralniające opowieści dla dzieci w rodzaju tych, których symbolem stał się u nas wierszyk Jachowicza 1
A. Dy gul foki: Krytyczny katalog książek dla dzieci i ml odzie-W: K. Kullczkowska, Literatura dla dzieci i młodzieży 10 tatach
1864—1914. PZWS 1965. a. 13«
* K. Królikowski: Braki i niedomagania naszej literatury dla dzłe-•i i młodzieży W: J. Z. Białek, Literaturo dla dzieci i młodzieży w lotach 1918—1939, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1979. s. 352.