więc historia budowana z przekazów piśmienniczych: historia — niestety — papierowa.
Pisanie historii papierowej teatru lalek skraca jednak jeg* istnienie, bo gubimy wówczas genezę, być może również całą epoke jego funkcjonowania w ludowym obyczaju i zwyczaju A jest to przecież teatr z genezy — ludowy — i, dziś jeszcze bardzo często — ludowy. Teatr ziemi i wody, jarmarku i święta, wiejskiej drogi i miejskiej ulićy. Wśród jego widzów niewielu jest kronikarzy i recenzentów, mało jest więc piśmienniczych śladów jego wczesnego istnienia. Ale możemy się !«! genezy domyślać lub czerpać wiedzę o niej ze źródeł pośrednich. Jest to inna historia narodzin teatru lalek: nie estetyczna, lecz antropologiczna. Nie utrwalona na papierze przez naocznych świadków widowiska lecz przecież wiarygodna.
W Polsce sięga ona średniowiecza, związana jest ze słowiańskimi obrzędami pogańskimi i magią tej epoki, w której przedmiotom przypisywano funkcje symboli, które lokują człowieka w tym, co ponad ludzkie, transcendentne, kosmiczne.
Kiedy mieszkańcy polskiej średniowiecznej osady robili „Marzannę”, kukłę symbolizującą zimę. i wrzucali ją do rzeki, którą płynęła już wiosenna kra,'sądzili, że topią w rzece zimę. Byli oczywiście podlegli rytmowi przyrody, wtopieni w powtarzający się cykl: zima — wiosna — lato — jesień. Zmiana zimy na wiosnę sprawiała, że zmieniały się ich czynności życiowe: orzą teraz, sieją, kochają się. Najwrażliwsi z nich (a może najambitniejsi?) mogli jednak mniemać, że to ich czynność zmieniła przyrodę, bo o n i zbudowali kukłę zimy i wrzucili ją pomiędzy oddalającą się od ich osady krę. A wszyscy mieszkańcy osady jednoczyli się w spektaklu topienia „Marzanny z tym. co niepojęte, i czuli bezpieczniej w tym, co było straszne: stawali się rozumną i niepozbawioną możliwości sprawczych cząstką kosmosu. Szli nad rzekę świątecznie, i publicznie dokonywali aktu magicznego. Juliusz Bab. autor studium Uas Theatr der Gegenwart, twierdzi, że tu tkwi geneza każdego teatru: „Na początku była publiczność”.
Tak rozumiem genezę polskiego teatru lalek. Jest to teatr wywodzący się z ludowego obyczaju.-Ale obyczaj ten miał esencję egzystencjalną: był próbą oswojenia losu człowieka. Oswojenia i kreowania. W czynność magiczną była bowiem wpisana nadzieja. Kiedy dziewczyny lały roztopiony wosk na. wodę i z kształtów uformowanych w niej brył wnioskowały o zamąz-pójściu, była to zabawa. Ale przecież bawiono się tutaj w przyszłość, i to w przyszłość pożądaną. Bawiono się w los, w dolę człowieczą. Kiedy człowiek lepił z wosku lalkę swego wroga, przekłuwał ją szpilką, i sądził, że w ten sposób sprowadzi na niego śmierć, także przywoływał przyszłość przez siebie pożądaną. Miał bowiem wrażenie, że w jego ręku znajduje się me lalka, lecz los ludzki. Później, gdy istnienie teatru lalek zauwazy już literatura, stanie się on pod piórem pisarzy właśnie meta-forą ludzkiego losu: jest nam tak na ziemi, jak lalkom. ktOre ręka ich twórcy zdejmuje ze sceny wówczas, gdy odegrały już swą rolę. A czasami wcześniej... Jesteśmy podlegli przeznaczeniu. Lalkarz w wizji poetyckiej Jana Kochanowskiego awansuje: czyni to, co Stwórca — tyle. że czyni to lalkom, na ludzki obraz ł podobieństwo uformowanym.
Tu jesteśmy już blisko historii papierowej polskiego teatru lalek: rozpoczyna on swe istnienie udokumentowane piśmiennictwem. Zastanówmy się jednak, co z owej „przedpapierowej" historii może być nam dziś społecznie użyteczne? Co możemy
z mej wybrać dla siebie? Wszak tebtr jest dokonywaniem wyboru. Gdyby me wybór, nie sublimacja naszych instynktow-n potrzeb, me formu sceniczna naszych myśli — nikt nie chodziłby do teatru, wszyscy poszliby do lasu. bo tam jest także bardzo pięknie.
I otóż wydaje mi się, że epoka spontanicznej, prereflek-syjnej działalności człowieka w obrzędzie ludowym nie za wiele ma nam dziś do zaoferowania. Z owego obrzędowego teatru wyciekła juz bowiem ekscytacja, jaką średniowiecznym chłopom dawało topienie lalki Marzanny, gdy zbliżała się wiosna.
topienie w błocie lalki śmierci w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, co piętnastowieczne Statuty Synodalne określały jako „nie wolne od zabobonu”. Wyciekła z niego nadzieja, jaką mają dziewczęta, gdy leją wosk na wodę i marzą o zamążpójściu Wyciekła wiara w skuteczność działania jaką posiadał ten, kto przebijał szpilką lalkę swego wroga, by przestał on być jego wrogiem, a ściślej — by w ogóle przestał być.
Ale może mylę się w tych rozpoznaniach? Może jest to prognoza zbyt melancholijna? Gdy w 1975 roku. konstruowaliśmy , tnn O1,0™ rozu>oju kuliby w województwie białostockim do 1990 roku proponowaliśmy tam „budowanie pomostów pomiędzy obrzędowością ludową a awangardowymi formami ekspresji artystycznej”. Proponowaliśmy, by lalkowa „scena wędrowna'*. trafiająca do gminnych ośrodków kultury, klubów wiejskich, sytuując się w plenerze, na jarmarkach, ulicach, zgromadzeniach wiejskich, starała się o „uczestnictwo we współczesnych obrzędach wiejskich, stając się z czasem ich integralną częścią", dostarczając rozrywki, ale — przez nasycenie jej realiami lokalnymi — zawierając również „przesłania społeczno-moralne , realizując „powinności sztuki zaangażowanej". Są to jednak zaledwie propozycje, a właściwie — sa to postulaty badawcze. Tak pomyślana funkcja teatru ludowego wymaga po prostu empirii: tam. w rzeczywistości społecznej rozstrzygnie się społeczna użyteczność tej propozycji Tymczasem przejdźmy do tego, czym może nas uraczyć histona papierowa teatru lalek.
Chrystianizacja Polski przyniosła nam motywy fabularne m w widowisko lalkowe zwane „szopką polką .były to motywy rzeczywiście spektakularane: zły król ierod — dzieaobójca; Madonna, która miała począć Dzieciątko: opiekun — Józef; zwierzęta, które Nowonarodzonego ogrzewały swym oddechem; pastuszkowie i królowie z darami* które Hcroda zażerały do piekła. Ale przede
wszystkim Śmierć — ona kosą ścinała Herodowi głowę. Śmierć, która me jest straszna i nie jest zła — jest po strome widzów! Jest sprawiedliwa. Jest. chociaż brzmi to paradoksalnie, symbolem ładu moralnego.
Polskie lalkowe misterium Bożego Narodzenia od grywa-, ,, _ Praez żaków (studentów krakowskiej Alma Ma-
ter) , klechów (służbę, kantorów, magistrów i innych pomocników plebana). Potem stało się trwałym obyczajem ludowym rak trwałym, ze choć jego istnienie udokumentowano już w , wieku, widowiska misteryjne. uformowane w polską szopkę, zachowały się aż do naszego stulecia. Gdy mieszkałem jeszcze na wsi. a było to raptem trzydzieści kilka lat temu z i oncem grudnia i w styczniu podchodzili pod okno mego do-’ mu kolędnicy z szopką, w której wszystkie lalki prowadzone by-y od dołu na patykach (misterium bożonarodzeniowe grano kukłami), ręce miały nieruchome, bądź bezwolnie kołysały się
179