— Podróże
MARIUSZ WOLOS
noc, już na granicy przepięknej syberyjskiej tajgi. Tam odbywaliśmy dalej obrady w mniejszym gronie. W drodze powrotnej organizatorzy konferencji postanowili zrobić nam niespodzian kę. Oznajmiono nam, że z trasy Tara-Omsk odbijemy „nieco w bok”, aby odwiedzić polską wieś Despotzinowkę. Szczerze muszę przyznać, iż nie wiedziałem o istnieniu tej miejscowości, zagubionej gdzieś w syberyjskim stepie. Po minach moich polskich współtowarzyszy podróży łatwo się zorientowałem, że z nimi było podobnie. Wszyscy byliśmy już nieco zmęczeni kilku
Powitanie w Despotzinowce, kwiecień 2010 r.
W ostatniej dekadzie kwietnia 2010 r. udałem się do Omska, jednego z głównych miast Syberii Zachodniej, które znałem juz z poprzednich wojaży. Celem wyjazdu był udział w kolejnej, organizowanej po raz ósmy przez Omski Państwowy Uniwersytet Agrarny, konferencji naukowej pt. „Wieś syberyjska: historia, stan współczesny, perspektywy rozwoju”. Udział polskich uczonych w tym ważnym wydarzeniu naukowym należy już, można by rzec, do tradycji. Tym razem jednak miał on charakter szczególny, ponieważ wszystko, o czym piszę, działo się zaledwie kilkanaście dni po katastrofie samolotu prezydenckiego w rejonie lotniska Sie-wiernyj pod Smoleńskiem. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że rosyjscy gospodarze patrzyli na nas jak na oficjalną delegację Rzeczypospolitej, tak boleśnie doświadczonej niedawno przez los. Zewsząd płynęły ku nam słowa współczucia i żalu. Mieszkając w Rosji juz od kilku lat i nieźle znąjąc ten ogromny kraj, muszę stwierdzić, że tak przychylny stosunek do Polaków obserwowałem po raz pierwszy. Wszystkie oficjalne wystąpienia naszych gospodarzy podczas inauguracji konferencji z udziałem ponad 150 uczonych z kilku państw nawiązywały do niedawnej tragedii. Trudno dziś, z perspektywy blisko czterech lat, oddać słowami wyjątkowość chwil, jakie dane nam było przeżyć w syberyjskim mieście, oddalonym od brzegów Wisły o kilka tysięcy kilometrów, ale jakże wtedy bliskim...
Po pierwszej części konferencji, która odbyła się w Omsku, zawieziono nas autobusem do miasta Tara, położonego jakieś 300 km na pół