97
MALI BRACIA
kroki od targu. Drzwi wejściowe wychodzą na ulicę, po której przekupnie wędrujący chodzą w górę i w dół przez cały dzień, wydając głośne okrzyki. Kaplica i pokój gościnny wychodzą’ na ulicę, która tworzy kąt z ulicą przyległą. Trzecia strona domu, bez drzew i okien, jest oddzielona od boiska futbolowego ogrodzeniem z blachy. Poza tym wszystkie ściany domu są z blachy, albo z gliny podtrzymywanej bambusami. Słyszy się dokładnie sąsiadów. Są to biedni krawcy. Ojciec wychodzi wcześnie rano do swego sklepiku w bazarze. Jego »sklepik« to mała przestrzeń, którą zajmuje wraz ze swoją maszyną do szycia, na ziemi, u handlarza materiałami.
Od dwu miesięcy jesteśmy już zadomowieni tutaj. Młodzi wchodzą do nas i wychodzą jak u siebie. Ponieważ teraz jest „post”, przychodzą często na chwilę wśród dnia. Nigdy *nie zapomnimy radości, jaką nam sprawiło poczucie, że jesteśmy »tutejsi«, z tej dzielnicy. To się stało samo przez się, po długim okresie osamotnienia a nieraz i szyderstw”.
Oto jak się zarysowuje po trochu życie zespołowe Braci, tak bardzo różne od życia misjonarzy. Widoki na przyszłość są zupełnie inne, jak o tym mówią np. dwa niżej wspomniane doświadczenia: jedno z nich pochodzi z placówki rolnej w Iraku, a drugie z placówki miejskiej we Francji.
IRAK: „Oddać się radośnie pracy bezinteresownej” — „Dać wszystko”
„Jedna wieś składająca się z chat glinianych, a raczej trzy małe wioski zgrupowane przy sobie. Domek Małych Braci jest naprawdę jedną z takich chatek. Nigdy nie przypuszczałem, że samo tylko oranie ziemi i sianie zboża oraz soczewicy z tutejszymi wieśniakami tak szybko zbliży nas do wszystkich. Tu kwitnie wzajemna pomoc. Jeden z nas wrócił przed chwilą z pola z naszymi dwiema oślicami oraz z sześciu mężczyznami miejscowymi. Równocześnie drugi z nas poszedł wstawiać dwa okna w domu szeika muzułmanów. To bardzo proste. Mieszkańcy tutejsi przychodzą do nas zupełnie tak jak do kogoś ze swoich, i mówią po prostu c pracach, które trzeba będzie wykonać. Kaplica jest tutaj pośrodku, ludzie przychodzą tu modlić się, biorą udział we Mszy św., a sa to ci sami, którzy pracują w polu z Braćmi...
Powoli zbliżają się żniwa. Niestety, w tym roku będzie się żęło ze łzami. Płakać będą ci, którzy będą żąć. Nie było prawie wcale deszczu w tych stronach Żyto i jęczmień mają zaledwie 10 centymetrów wysokości. Ufamy jednak, że w kłosach będzie ziarno. Nie będzie jednak można żąć ani żniwiarkami, ani sierpami, ale trzeba będzie wyrywać źdźbła ręcznie. To prawdziwe strapienie dla wszystkich. To ciężkie podkopanie budżetu już i tak niepewnego dla fellahów (rolników). A mimo tego ani słowa skargi, po prostu wielka ufność w Bogu. Trudno wyrazić, jakie to głębokie — nikt nie odważyłby się tutaj obwiniać Pana Boga.
Znak — 7