100
MALI BRACIA
jednej placówki miejskiej: „Zainstalujemy się w innym podwórzu, bardziej robotniczym niż to, w którym mieszkaliśmy dotąd. Niezwykle zagmatwane są tam ślepe uliczki i bloki. Podwórze, do którego się przenosimy, ma najgorszą reputację. W przeszłości było jaskinią przemytników. Składa się z trzech podwórek kolejnych. My będziemy mieszkać w środkowym, największym. W fabryce wzrasta bezrobocie.
Naprawdę znajdujemy się pośród najbardziej uciemiężonych.
•
Wchodzimy stopniowo w życie podwórza, okres przyjęcia i ciekawości mamy za sobą. Stosunki układają się bardzo po prostu; mało kto jest tak przychylny, jak tutejsi robotnicy, a wszyscy mieszkają blisko siebie. Odkrywamy codziennie nową nędzę, a sytuacje rodzinne są często skomplikowane. Ale to nie jest najboleśniejsze. Najgorszym jest pogardzanie tymi, »którzy mieszkają w podwórzu« (a wśród podwórek jest hierarchia, w której nasze podwórko nie stoi wysoko.) Mieszkamy wśród robotników przęćzalnianych (którzy są do niczego i do wszystkiego), którzy wędrują od jednej przędzalni do drugiej. Tworzą specjalną grupę upośledzonych przez los. Trzeba się zastanowić, w jaki sposób mamy okazać im przyjaźń? Czy wystarczy żyć tak, jak oni żyją, prowadząc życie bez ram ani sensu? Pozostawałoby się chętnie długie godziny u stóp Jezusa z tym wszystkim, co się widziało, słyszało, czego się doznało. Chciałoby się także przetwarzać, ulepszać. Sprawa zaciągnięcia się do pracy robotniczej absorbuje nas... Czujemy coraz wyraźniej, że Bóg nas kieruje do ich szeregów, do zagrzebania się w ciężkiej pracy według regulaminów fabrycznych, gdzie jest się uzależnionym od zarobków, broniąc się lepiej lub gorzej przed niebezpieczeństwami zapadnięcia na zdrowiu lub bezlitosnymi wymaganiami produkcji. Zbawienie musi móc się znaleźć w tych dniach »fa-brycznych«, w których się pracuje jak bydlę...”
WŚRÓD ROBOTNIKÓW: „Zabijanie duszy robotniczej jest naszym największym cierpieniem”
„Praca tutaj staje się bardziej upodlająca niż ogołacająca. Trzeba walczyć o to, by się nie dać zdusić i by zachować godność ludzką i moralność. To zabijanie duszy robotniczej jest naszym największym cierpieniem. Chcielibyśmy znosić pokornie zgniecenie, które cierpią inni, i utrzymać się w przekonaniu, że wszystko nie jest stracone na zawsze.
W podwórzu ustępy sa wspólne dla 35 mieszkań. Jesteśmy pożerani przez insekty. Nasz regulamin dnia jest często zmieniany. Zachodzi niebezpieczeństwo powolnego zaczadzenia duchowego. Co robić wobec tego? Staramy się zaradzać temu, co najpilniejsze, tak jak nasz sąsiad Alfred. Jego żona oczekuje szóstego dziecka w tych dniach; ludzie ci żyją w dwóch walących się izdebkach, więc podpierają sufity belkami, aby się wszystko nie zawaliło. Starania podejmowane dla znalezienia mieszkania stają się czynem pomocy rodzinom. Naprawiamy na prawo