96
MALI BRACIA
CEJLON. „Tutaj musimy nauczyć się wszystkiego”. Poprzez wszystkie te opisy wyczuwa się jedno: troskę o to, aby stać się małym i przystępnym.
Na Cejlonie: „Zainstalowaliśmy się na naszej nowej placówce. Mamy domek taki, jaki mają wszyscy ubodzy w tym kraju: dach z plecionych liści kokosowych, dwie izdebki. Jedna ma cale ściany z lepionej ziemi. To będzie kaplica. Druga ma podłogę z ziemi a ściany z liści kokosowych. Ta jest równocześnie kuchnią i składem na rzeczy. Przyjmujemy przyjaciół, jemy i śpimy na czymś w rodzaju werandy przed domem, tworzy ją dach spadający bardzo nisko. Tak jak wszystkie tutaj domy, i nasz otoczony jest drzewami kokosowymi i palmami. Mamy dwanaście drzew kokosowych, z których zbiera się co miesiąc orzechy. Zrobiliśmy zbiór miesięczny: zebraliśmy 72 orzechy kokosowe. Większość ich sprzedajemy, to nam ułatwia zapłacenie czynszu za domek.
Dzielnica, w której mieszkamy, jest wyraźnie hinduska. W promieniu 200 mietrów wkoło nas są aż trzy świątynie. Zostaliśmy tu dobrze przyjęci. Na targu, znajdującym się blisko nas, ludzie rozmawiają 7 nami z ciekawością nie przekraczającą pewnych granic. Pozostają w defensywie. Zresztą jest to zrozumiałe, gdyż po raz pierwszy widzą oni białych, którzy pracują tak jak oni. Poza tym jesteśmy katolikami, a Hindusi są raczej przeciwni wszystkiemu, co katolickie.
Ludzie tutejsi są ubodzy, ale nie wydaje mi się, by ich ubóstwo można było porównać do strasznej nędzy jaka panuje w Indiach. Nasi sąsiedzi są wyrobnikami wynajmującymi się raz do jednej, raz do innej pracy. Wielu z nich pracuje w małych fabryczkach cygar zwijanych ręcznie (specjalność tutejsza). Aby mieć udział w ich życiu, musimy uzbroić się w cierpliwość. A przede wszystkim musimy nauczyć się ich języka. Angielski nie na wiele się tu przydaje, bo tutaj mówi się tylko po tamilsku. Weźmiemy się poważnie do uczenia się tego języka codziennie po południu. Jeden z nas dostał pracę u skromnego szewca. Pracuje cale ranki siedząc na ziemi i posługując się zarówno palcami rąk. jak i palcami nóg. Co do mnie, to jestem uczniem stolarza. Gdy tylko kaplica będzie skończona, za tydzień, jak ufamy, będziemy mogli mieć wolne popołudnie na naukę języka.
Musimy się tutaj nauczyć wszystkiego: mówienia, pracowania, mieszkania. Będziemy się starali przyjmować wszystko z radością i prostotą, zdając sobie sprawę z tego, że mamy jeszcze długą drogę do przebycia, zanim będziemy mogli uczestniczyć w życiu tych biednych ludzi, którzy nas otaczają. Staramy się ofiarowywać siebie codziennie trochę więcej w łączności z Ofiarą Pana Jezusa. Bardzo nam pilno doczekać się kaplicy, w której będzie można modlić się spokojnie wieczorami. Wtedy odmieni się całkowicie życie na naszej placówce.”
W PAKISTANIE: „Nasz dom tworzy kąt w dole małej uliczki, w dzielnicy bardzo zaludnionej, znanej z rojących się w niej dzieci. O dwa