3624817251

3624817251



RACAMY DO MlSTRZÓW

Damą była wrażliwą, acz nie sentymentalną

»dokończenie za str. 3

„Pani Profesor była pracującą arystokratką - zaliczała się do osób silnych, pochodzących z dawnych domów inteligenckich”

już na emeryturę, a akurat zaistniała potrzeba wprowadzenia dodatkowych weryfikacyjnych zajęć, zgodziła się przyjmować nas i dokształcać na prywatnych seminariach u siebie w domu. Jakieś sześć-siedem osób, także spoza zakładu, uczestniczyło w tych regularnie co dwa tygodnie odbywających się spotkaniach. Wtedy dopiero miałam okazję poznać to, co ominęło mnie w czasie studiów (studiowałam nie na UMCS-ie, ale na KUL-u).

„(...) Innym razem do przeniesienia dostałam radiostację i pękaty odbiornik. Żeby to zmieścić i unieść, pojechałam z plecakiem tramwajem, gdy zaś przepychałam się ku wyjściu, jakaś kobieta zrugała mnie po Iwowsku: A gdzie si ta pcha z tym tłumokiem - na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi. (...)”

K.S.: Swoje studia rozpocząłem w 1967 roku. W roku ‘69, na trzecim roku studiów mieliśmy wykłady z teorii literatury, prowadzone właśnie przez Profesor Grzędzielską. Mówiła ona do bardzo wąskiego grona osób, co można było łatwo zauważyć w czasie zajęć. Ja należałem do tych nie słuchających, siedzących dalej... (śmiech). Profesor mówiła cicho. Wartość prowadzonych z nią rozmów pojąłem dopiero po latach. Jako student byłem bardziej zainteresowany historią literatury, nie sadziłem, że pójdę w stronę teorii. Dopiero później wydało mi się to użyteczne i bardzo ważne. Studenci nazywali Panią Profesor Flonflon1 (dzisiaj można by traktować to jako „ksywkę”, ale nie chcę używać tego określenia, ponieważ konotacje są fatalne i Profesor by się na pewno skrzywiła). Spowodowane to było dużą ilością francuskich wtrętów, jakich używała. Jej seminaria nie cieszyły się wielkim powodzeniem w sensie ilości studentów, ale jakościowo były rzeczywiście znakomite, czego owocem są prace magisterskie, które były pisane właściwie na poziomie doktoratów. Chciałbym także zwrócić uwagę na artykuł Pani Profesor zatytułowany „Wielkie i małe metafory”, umieszczony w numerze czwartym „Pamiętnika literackiego" z 1971 roku. Byłem świadkiem, jak się narodził. W 1969 roku na konfekcji Instytutu Badań Literackich, Pani Profesor zabrała głos tylko w dyskusji, ale w istocie wygłosiła wspaniały referat, doskonale przyjęty przez słuchaczy. Było to o tyle niezwykłe, Ze większość z nas zwykła odczytywać wcześniej przygotowane teksty, Ona natomiast mówiła płynnie i pięknie, nie bazując na żadnych notatkach. Zaproponowano Jej, by zapisała

1 Z franc.: flonc, flonc. W tekście piosenki E.Piaf: Les floncs jloncs Ju l.e long Je murs sales...

Wiadomości Uniwersyteckie: grudzień 2007

swój tekst, by mógł ukazać się drukiem. Całkowicie zgadzam się z profesorem Misiewiczem, który mówi, że profesor pisała „mało, ale smacznie", że w tym sensie nie była rozrzutna. Nigdy nie miała zamiaru tworzyć szkoły i to właśnie było cudowne. Ponadto Zakład Teorii Literatury był kompletnie apolityczny, każdy mógł chodzić własnymi drogami,

wszyscy odznaczali się dużą Maria Grzędzielską. 1949 r. samodzielnością.

J. M.: Dlatego właśnie nie pasuje do nikogo z nas określenie „uczeń-wychowanek ”.

M.W-D.: Choć wszyscy zawdzięczamy Jej wiele jako niezwykle kompetentnej i życzliwej recenzentce naszych doktoratów i habilitacji.

K. S.: Tak. Swój doktorat pisałem pod kierunkiem i z inspiracji Pani Profesor. Myślała, że wychowa wersologa, a spotkał Ją pod tym względem zawód. Pisząc o gawędzie wierszowanej zajmowałem się co prawda wersyfikacją, ale bez specjalnego zapału. Potem, gdy udała się już na emeryturę, była recenzent-ką mojej habilitacji. W tym sensie jestem więc Jej uczniem, ale należy podkreślić, że nie stwarzała wokół siebie żadnego dworu, nie wymuszała kopiowania swoich zachowań, nie była przywiązana do swoich pomysłów. Jeśli ktoś był samodzielny, doskonale się czuł w Jej zakładzie. Natomiast, gdy ktoś oczekiwał opieki, nie radził sobie dobrze. Profesor nie miała inklinacji, żeby torować drogę młodym. Chcę jednak zauważyć, co dostrzegam dopiero po latach, że przestrzeń duchowa była cudowna. Na ogół, gdy mówi się o profesorach, wymienia się zastęp doktorów, współpracowników. Profesor Grzędzielską miała niewielu doktorów i nie przebijała się w sensie administracyjnym, nie dążyła do sprawowania władzy.

J.M.: Chcę podkreślić, że Pani Profesor w swojej robocie nie była jakimś wąsko rozumianym wersologiem. Uważam, że tekstem „Małe i wielkie metafory”, o którym wspominał profesor Stępnik, zaistniała w nauce polskiej, a nawet i światowej. To jest naprawdę bardzo wartościowe studium na temat metafory, które - szczególnie jeśli chodzi o wypracowane tam pojęcie zestroju metaforycznego - posuwa sprawy naprzód, co od czasów Arystotelesa okazywało się dosyć trudne. Inną kwestią jest, jak Profesor dysponowała swoimi talentami. Była człowiekiem, który zupełnie nie umiał i nie chciał chodzić wokół swoich spraw. Pisała bardzo niechętnie, o czym wiem, bo udało mi się Ją zainspirować m. in. do przekładu „Sztuki poetyckiej" Nicolasa Boileau. Dopiero kiedy Profesor pisała coś takiego jak „Wielkie i małe metafory”, pokazywała całą klasę, na jaką było Ją stać. Mieliśmy więc do czynienia z kimś niezwykle wartościowym naukowo, a jednocześnie kimś kompletnie się ze swym zdaniem nie narzucającym. Nie należy także pomijać faktu, że była obdarzona niezwykłą, elastyczną inteligencją i erudycją. Dam przykład, który wychodzi poza zakres ściśle naukowy. W dziale rozrywkowym pism tygodniowych pojawiają się tzw. „jolki”. Są to dosyć trudne łamigłówki, bo w grę wchodzą zarówno przewrotnie formułowane definicje, jak i dobór odpowiednich haseł oraz prawidła matematyczne. Widziałem, jak Profesor rozwiązywała jolki - sie-

19



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RACAMY DO MlSTRZÓW sora. Nastrój w Zakładzie był wyjątkowy. Rzadko spotykany gdzie indziej. Nie było
RACAMY DO MlSTRZÓW Dąbkowski był endekiem. Prof. Mazurkiewicz zaangażował się bardziej w
DSC05650 (2) Wysunięty cu domysł o powodach, które skłoniły poetę do przedstawienia utworu Borowskie
RACAMY DO MlSTRZÓW „Cóż, miałam wujka, który właśnie w tej manierze jadał. Po to, żeby
RACAMY DO MlSTRZÓWi i.Ar..virLAKL UBUWIĄZXOW BIBLIOTEKA Maria Grzędzielską (7 grudnia 1906 - 25 maja
IMG589 (2) 280 (De)Konstrukcje kobiecości się do wszystkich dal, których życic nie jest uznawane za
86113 IMG589 (2) 280 (De)Konstrukcje kobiecości się do wszystkich dal, których życic nie jest uznawa
SKRACAMY DO MlSTRZÓW południu?’! Nawet do głowy by nie przyszło asystentowi powiedzieć, że gdzieś ta
wyprawa do Bydgoszczy (bilet wówczas 6 zl) była dla wielu nie do zrealizowania. I tak minął 12
Mama kaczka była zrozpaczona; pisklę nie było podobne ani do niej, ani do pozostałych jej dzieci.
82935 P1680462 nego na powszechny - była decyzją polityczną nie w pełni chyba uświadomioną co do nas
img108 3 Marzenie Gdybym była całkiem mała, To bym wsiadła do sandała I pływała po kałuży... I nie b
crop0006 (5) Dla Brentany barwy i dźwięki nie należą wcale do przedmiotu psychologii. Świadomość był
DSC02482 IWERMEKTYNA SPEKTRUM: BYDŁO: 0.2-0.5 mg/kg - nie podawać do 3 m-ca życia ■   &nbs

więcej podobnych podstron