RACAMY DO MlSTRZÓW
Maria Grzędzielską
(7 grudnia 1906 - 25 maja 2000)
- harcerska sanitariuszka w czasie Obrony Lwowa, łączniczka AK. instruktorka PWK, żołnierz AK Lwów, sekretarka szefa Oddziału V Łączności Operacyjnej Sztabu Komendy Obszaru i zastępczyni referentki WSK KO Lwów do spraw łączności; więzień łagrów. Była teoretykiem i historykiem literatury, prowadziła wykłady i ćwiczenia z poetyki, stylistyki i wersyfikacji oraz z historii literatury oświecenia i romantyzmu. Autorka prac o rymie klasycznym i romantycznym oraz o wersyfikacji w poezji różnych epok. Była pierwszym kierownikiem Zakładu Teorii Literatury.
Sylwia Hcjno: Profesor Maria Grzę-dzielska jest pierwszą kobietą, której sylwetkę postanowiliśmy zaprezentować w cyklu "Wracamy do mistrzów".
Na szczególną uwagę zasługuje Jej bogaty życiorys. Profesor Janusz Misiewicz, w tekście zamieszczonym w„Pamiętniku Literackim", zauważył, że przeżyła ona cały dwudziesty wiek, była świadkiem i uczestnikiem wielkich wydarzeń historycznych.
Czy na co dzień opowiadała o swoich wspomnieniach?
Profesor Maria Woźniakie-wicz-Dziadosz: Prawie nie. Była osobą niesłychanie powściągliwą i dyskretną. Absolutnie nie przystawałaby do obecnej medialnej, czyli plotkarskiej, rzeczywistości.
Przestrzegała zasad, co było głównym rysem Jej charakteru. Unikała zwierzeń każdego typu. Dość późno dowiedzieliśmy się o Jej biografii. Stało się to dopiero wtedy, gdy postanowiła wydać swoje wspomnienia.
Profesor Krzysztof Stępnik:
Ale to nie znaczy, że sprawiała wrażenie oziębłej. Doskonale mieściła się w perspektywie codzienności, dla studentów i pracowników była zawsze łatwo dostępna. W 1972 roku, kiedy zaczynałem pracę w Zakładzie Teorii Literatury, Pani Profesor była jego kierownikiem.
Miała własny pokój, do którego można było wejść przez zawsze otwarte drzwi wewnętrzne do pomieszczenia przeznaczonego dla asystentów, co umożliwiało nam ciągły kontakt.
Profesor Janusz Misiewicz: Profesor Grzędzielską charakteryzowało rzadkie i cenne połączenie życzliwości z zupełnym brakiem sentymentalizmu. Obecnie zwykło się traktować te dwie kategorie niemal zamiennie. Tymczasem życzliwość Pani Profesor polegała na chęci niesienia pomocy, umiejętności wczucia się w sytuację drugiego człowieka, zaś sentymentalizm codzienny był Jej obcy.
Łukasz Janicki: Na aym polegał państwa kontakt z Profesor Grzędzielską? Profesor Misiewicz był Jej uczniem, profesor Stępnik też...
J.M.: W jakimś sensie tak. Pierwszy raz spotkałem się z nią jako student i zrobiła na mnie duże wrażenie sposobem bycia oraz niezwykłą elegancją - pamiętam, że paliła papierosy trzymane w srebrnej cygarniczce. Nikomu nie przychodziło do głowy, by się z Nią w jakikolwiek sposób spoufalić. Na otoczeniu wymuszała dostosowanie się do swych wysokich standardów. Takie było moje pierwsze odczucie. Chociaż początek mojej pracy uniwersyteckiej wiązał się z osobą profesor Marii Żmigrodzkiej, to po Jej śmierci przypomniała sobie o mnie Profesor Grzędzielską. Nasze stosunki w zakładzie układały się dobrze, była idealnym kierownikiem - cechował Ją zupełny brak „choroby kierowniczej”, a liczyły się z Jej punktu widzenia tylko względy merytoryczne.
M.W-D: Byłam zatrudniona
w Zakładzie Teorii Literatury przez profesor Żmigrodzką. Choć w dokumentach istniał on od roku 1958 pod kierownictwem profesor Żmigrodzkiej, to rzeczywiście powstał dopiero w roku 1970, a jego pierwszym kierownikiem została Profesor Grzędzielską. Z racji swych pasji naukowych była Ona najbardziej do tego stanowiska predysponowana; zajmowała się - najogólniej rzecz biorąc - teorią literatury, poetyką i wersyfikacją. W tych dziedzinach moim zdaniem stanowiła niedościgły wzór - sama przecież pisywała wiersze i znakomicie znała francuską poezję. Jej wykłady z wersyfikacji nie polegały tylko na liczeniu sylab.
---- JW' o < *
& ŁJ.: Czy państwo bywali na tych wykładach?
M.W-D: Nie na tych, na których wykładała swoje koncepcje wersyfikacyjne. Natomiast później, kiedy przeszła
dokończenie na sir. 19 »
3
Wiadomości Uniwersyteckie-. grudzień2007