ich z odmiennej perspektywy. Zauważmy, że problem względności pojawia się jako problem naukowy w momencie, kiedy konfrontujemy dwie odrębne, całościowo ujmowane kultury, a tym samym — dwa odrębne systemy pojęciowe, jakie owe kultury charakteryzują. Zakłada się tym samym, że jest się reprezentantem pewnej kulturowej całości, która — właśnie jako całość — zestawiana jest z rzeczywistością kulturową wobec niej zewnętrzną i niejako z definicji odmienną. Ta druga „całość” jest także jednorodnym systemem, stąd można o niej orzekać w trybie abstrahującym od ewentualnych wewnątrzsystemowych zróżnicowań.
W obecnej dyskusji o relatywizmie w grę wchodzi zarówno kontekst międzykulturowy, jak i zróżnicowanie, z jakim mamy do czynienia w obrębie poszczególnych społeczeństw. Co więcej, skoro powszechnie przyjmuje się, że nie ma kultur izolowanych, samowystarczalnych i jednorodnych co do wartości, tym samym odchodzi się od klasycznego ujęcia kwestii relatywizmu jako porównywania odrębnych całości, które tylko niekiedy „wchodzą sobie w drogę”. Dzisiaj wszyscy nieustannie „wchodzimy sobie w drogę” w tym sensie, że odmienność i zróżnicowanie stylów życia, wyznawanych prawd religijnych i proliferacja wartości to cecha rzeczywistości kulturowej XXI stulecia. Doświadczamy jej na ulicy, na telewizyjnych i komputerowych ekranach, w codziennych kontaktach, dzięki lekturze. Nie trzeba udawać się w dalekie podróże, aby to, co dotąd zwaliśmy egzotyką, stało się i naszych udziałem. Ale to zmienia cały sens pojmowania relatywizmu. Cóż bowiem dzisiaj miałoby znaczyć relatywistyczne hasło mówiące, że „wszystkie kultury są równe”?
„Równość” kultur znaczyć może jedno z trojga. Po pierwsze, że ludzie żyją w rozmaitych tradycjach kulturowych, a jednąz nich jest tradycja no-wożytnoeuropejska, najbardziej ekspansywna i uniwersalistyczna. Każda kultura to samoistna „monada”, metafizyczny wszechświat sam w sobie. Ludzkość jest zorganizowana w tysiące takich monad rozproszonych po ziemi w postaci różniących się języków, społeczeństw, jednostek wreszcie. Każdy z nas tak naprawdę żyje tylko w jednej z takich monad i z jej „wnętrza” przygląda się i ocenia konkurencyjne sposoby radzenia sobie z życiem. Z takiego stanowisko wyciąga się niekiedy wniosek, że nie ma ponadhistorycznych lub transcendentalnych kryteriów pozwalających obiektywnie oceniać różne kulturowe tradycje.
Część jednak zwolenników relatywizmu, dekretując bezwzględną równość kultur, twierdzi coś wręcz przeciwnego, a mianowicie, że kryteria służące ocenie różnorodności tradycji odrębnych „monad” istnieją, ale nie powinno się ich stosować, gdyż oznaczałoby to „zawłaszczenie” tych tradycji, ich pochwycenie w „nasze” ramy pojęciowe. Stąd biorą się postawy,
L
193