słychać było tylko ciche chrupanie. Rosalyn siadła do stołu, i zaczęła jeść płatki. W tym momencie do kuchni zeszła Winter. Wyciągnęła jogurt z lodówki i usiadła naprzeciw siostry.
-Widziałam cię wczoraj.- powiedziała jedząc jogurt.
-Ciekawe gdzie?- spytała Rosalyn ale chyba wiedziała o co chodzi Winter.
-Nie zgrywaj niewiniątka. Po północy wyszłaś z domu. Znowu do tego lasu. Czego ty tam szukasz co?-nie dawała za wygraną.
-Nie twój interes.- odparła lekko już zdenerwowana Rosalyn.
-Mój może nie, ale rodziców na pewno.- zaszantażowała młodszą siostrę Winter.- Uważaj co robisz. Mam cie na oku.
Po czym odsunęła się od stołu. Wyrzuciła puste opakowanie po jogurcie do kosza i poszła do siebie. Rosalyn wiedziała na co stać Winter więc starała się jej unikać. Wstała, umyła miskę, wzięła Mo i poszła do siebie. Po drodze spotkała ojca, który również się obudził.
-Rosalyn poczekaj- powiedział.- Chciałem porozmawiać.
Ale ona nie chciała czekać, pobiegła do siebie i zatrzasnęła drzwi. Mo zaczął bawić się gumową myszką a ona zadzwoniła do Willa.
-Halo...- odezwał się niemrawy głos. Will zapewne dopiero się obudził.
-Spotkajmy się w lesie za pół godziny. Vanessa ma dla nas niespodziankę.
-Ta dzikuska? Mówiłem ci, daj sobie z nią spokój.
-Ale ona nie jest taka zła. Wczoraj Mo uciekł przez okno do lasu i ona pomogła mi go znaleźć. Przy okazji opowiedziała mi że ma kolegę, małpkę o imieniu Ko-Ko, która...
-Zaraz, moment. Skąd małpa w lesie? Nie powinna być w dżungli?
-Przyjdź to się dowiesz- powiedziała Rosalyn i rozłączyła się.
Pół godziny później. Las.
Vanessa czekała już z Ko-Ko na nowych znajomych w lesie. Will i Rosalyn przybiegli tak szybko, jak mogli i przywitali się z nową koleżanką.
Szli dłuższy czas. W końcu Rosalyn spytała:
-To gdzie w końcu idziemy?
-Zobaczysz.- odpowiedziała Vanessa- Mówiłam, że to niespodzianka.