Piotr Matusak 157
A.K., a specjalnie dzięki czujnej i skutecznej pomocy ze strony ówczesnego szefa Oli pułkownika Iranka, udało się zorganizować operację w wyniku której, uzyskaliśmy kompletne dane co do konstrukcji pocisków V/2. jak też wejść w posiadanie pewnych zasadniczych części tych pocisków.
Trzeba wziąć pod uwagę, że w chwili kiedy pułkownik Iranek obejmował szefostwo Oli. na początku 1944 r. otrzymał Oddział ten w stanie kompletnego rozbicia i dezorganizacji, spowodowanych aresztowaniem przez Niemców poprzedniego szefa Oli pułkownika „Dzięcioła" (9/12/43 r.). Tak więc nowy szef stanął nie tylko w obliczu olbrzymiego i bardzo trudnego zadania doprowadzenia Oli do normalnej działalności, jak też równocześnie, wobec konieczności zmobilizowania i dostarczenia wszystkich elementów koniecznych do opracowania zadania B.L.
Już w końcu marca 1944 r. rejon Sarnak (poligon padania, pocisków) zostać zorganizowany. Ludność okolicy, której większość należała do rozmaitych organizacji, została podporządkowana jednolitej komendzie. Okręgowa sieć wywiadu plus 2 sieci niezależne zostały nastawione na rozpracowanie terenu. Stałe pogotowie techniczne urzędowało dzień i noc.
W tym okresie znaliśmy tylko poligon padania pocisków w Sarnakach gdzie pociski zostały wystrzelone, innemi słowy, gdzie był poligon strzelania nie mieliśmy pojęcia.
Wobec tego zadanie zostało nastawione na dwa zasadnicze kierunki:
1) Zdobycie jak najwięcej danych o pociskach padających, w tym zakresie specjalnie: zdobycie części lub całego pocisku.
2) Ustalenie położenia poligonu strzelania.
Odnośnie pierwszej części zadania, to dzięki współpracy prawie całej ludności tego terenu, byliśmy, można powiedzieć w lepszej sytuacji od samych Niemców.
Celność padania pocisków pozostawiała dużo do życzenia. Pociski nie tylko padały na poligon, ale i poza jego granicami. Brak ładunku wybuchowego w pociskach utrudniał Niemcom ustalenie miejsca upadku, gdyż nie następował wybuch. Straż niemiecka przeznaczona do strzeżenia poligonu i usuwania upadłych pocisków, była znacznie mniej liczna od naszych ludzi i była skoncentrowana w pewnych punktach, zaś nasi ludzie stanowiący cześć ludności miejscowej byli rozrzuceni po całym terenie i pozatem znali ten teren dużo lepiej od Niemców.
Prawie bez wyjątku miejsce upadku pocisku było nam: znane przed Niemcami i wielu wypadkach nasza ekipa techniczna była na miejscu przed tym niż Niemcy zdołali usunąć resztka pocisku, zdobywając części, robiąc fotografie i pomiary.
Specjalnie w jednym wypadku szczęście nam sprzyjało. Jeden z pocisków upadł na samym brzegu Bugu. Naszym ludziom udało się przed przybyciem straży niemieckiej przesunąć pocisk i zatopić go w rzece, która