494 OPINIE
„zbierać” metadane do przyszłego rekordu bibliograficznego już na etapie gromadzenia, jak i nie wprowadzać do systemu żadnych zapisów, które by stały w sprzeczności z tokiem współkatalogowania. W tym, rzecz jasna, takich, które stwarzałyby zagrożenie korupcją danych wzorcowych. Jak się zdaje, wymogi te okazały się sprzeczne i nie wiem, czy gdziekolwiek zdołano im zadośćuczynić. Na pewnym etapie problem był dyskutowany przez bliskie mi biblioteki użytkujące systemy firmy VTLS, później zaś albo zrezygnowano z całościowych rozwiązań -o czym zdaje się świadczyć notatka p. Sączewskiej - albo też niżej podpisany stracił kontakt z tematem. Jeśli prawdziwie racjonalne rozwiązanie - takie, jakie w największym skrócie zarysowałem powyżej i jakie polegałoby na wykorzystaniu modułu Gromadzenia jako w pełni zintegrowanego z systemem - zostało wypracowane w bibliotekach użytkujących inny system, to bez wątpienia byłoby z pożytkiem tak praktycznym, jak i poznawczym, gdyby przedstawiły je na tych łamach.
Autorka niewiele nam na razie wyjaśnia, głównie dlatego, że rozwinięcie tematu zajmuje jej zaledwie 29 wierszy i że jej „warsztat badawczy” znajduje się jeszcze zdecydowanie we wczesnej fazie rozwoju. Niewprowadzony czytelnik ma prawo i obowiązek zapytać w pierwszej kolejności, czy nieużywane oprogramowanie nie generuje lub nie generowało w przeszłości zbędnych kosztów (o ile jednak pamiętam, biblioteki szybko wyłączyły z nabywanego pakietu inkryminowany moduł, który nazywał się wówczas Acąusitions and Fund Accounting). I szerzej - czy nie ma jeszcze w tych pakietach jakichś nieużywanych modułów. Co się na przykład stało z obsługą księgozbioru dydaktycznego, którą zapewniał moduł o powszechnie niezrozumiałej nazwie Reserve Room, narzucający pewne procedury obsługi studentów, obce (niestety) praktyce polskich bibliotek akademickich?
Moduł Acąuisitions był przystosowany do amerykańskich przepisów o ewidencji majątkowej, które nie przewidują prowadzenia przez bibliotekę inwentarza. Stąd oczywiście rozmaite nieporozumienia językowe, takie jak powszechne tłumaczenie terminu inventory taking, czyli skontrum jako „inwentaryzacji” (zwłaszcza w materiałach reklamowych firm, które obiecują szybkie „inventory taking” za pomocą technologii RFDI). W USA faktycznym inwentarzem stają się dokumenty kosztowe, archiwizowane wraz ze szczegółowo ustrukturyzowa-nymi arkuszami opisu. My zaś w Polsce powtarzamy w dużym stopniu te same operacje, najpierw dokonując wpisu w inwentarzu - nie ma znaczenia, prowadzonym manualnie czy elektronicznie - a następnie oddzielnie opisując fakturę.
„Dostosowanie modułu” przez firmę VTLS, Inc., które zapowiada Autorka, to będzie musiał być zupełnie nowy moduł. Czy rzeczywiście go potrzebujemy, jeśli ze względu na cykl obiegu rekordów nie będzie on w pełni zintegrowany z opracowaniem? Czy rzeczywiście firmie opłaci się nad nim pracować, skoro będzie to w dużym stopniu polegało na eliminacji poszczególnych funkcjonalności, a to dlatego, że moduł gromadzenia w systemach amerykańskich to nie tylko księgowość, ale i całe biuro generowania i obsługi zamówień? A może odwrotnie -warto pozostawić moduł w wersji amerykańskiej i wystarać się o zmianę przepisów i procedur? Może są w kraju jakieś środowiska o mocniejszym głosie, którym także by na tym zależało? Bardzo bym się cieszył, widząc, że „Przegląd Biblioteczny” popiera rozwiązania prawdziwie innowacyjne.
Z wyrazami szacunku
Henryk Hollender Wyższa Szkoła Handlu i Prawa im. R. Łazarskiego
Warszawa, 25.11.2009 r.