tanki - regionalno-krajoznawcze, obrazki historyczne, próby eseju i publicystyki - wielopłaszczyznowo w różnorodnych kontekstach. Każdy tekst obudowany jest opracowaniami czerpanymi z najrozmaitszych dziedzin humanistyki i podziwiać należy ich trafny wybór i funkcjonalne zastosowanie w wywodzie. Przypisy w książce nie tylko dokumentują pracę i erudycję autorki, ale też są ciekawe same w sobie.
Autorka zajmuje się obserwacją języka pisarzy. Podaje przykłady znaczącej ekspresji językowej, np. Kadena-Bandrowskiego, i złego użycia języka, np. przez Ferdynanda Goetla, który niefortunnym słowem obraził kobiety śląskie i Ślązaków. Szkoda jednak, że w monografii nie ma refleksji nad kształceniem językowym. Czytankę literacką warto by, jak sądzę, ukazać na tle całokształtu procesu edukacyjnego. W kompozycji książki na plan pierwszy wysuwa się monograficzne ujęcie czytankowej twórczości ważniejszych pisarzy.
Podręczniki Bal-Maya, czyli Balickiego i May-kowskiego, miały być „pisane z pozycji dziecka i dla dziecka”. Toteż w założeniu ich funkcje powinny mieścić się w obrębie psychodydaktyki, i takie założenie przyjęto. Podręcznik w gimnazjum niższym miał być radosną książką, pełniącą funkcje formacyjne, rozwijającą emocje, wyobraźnię i wrażliwość Nie zawsze jednak udawało się te cele osiągać. Przykładem może być Zofia Nałkowska, która napisała ok. 12 czytanek do 3 wydawnictw; nie uchylała się od zadań oświatowych, ale nie dawało jej to satysfakcji. Półtora roku pracowała „nad głupią nowelką pacyfistyczną” - jak to określiła - albo nad „nieszczęsną nowelą dziecinną na temat międzynarodowy". Zofia Budrewicz komentuje: „Nałkowska mówiła o dziecku, dla dziecka, ale nie w jego imieniu”. Wychowawcze funkcje podręczników wydawanych w Ossolineum, bo o nich mowa, nie ograniczały się do „kraju lat dziecinnych”, nie ograniczały się do świata zabaw, jak to czynił Kaden-Bandrowski, lecz wprowadzały czytelników w poważny świat dorosłych ludzi. Wymagania, jakie stawiali redaktorzy tych podręczników, były bardzo wysokie. Tym bardziej zadziwia dobra współpraca nauczycieli-redak-torów ze środowiskiem literatów. Redaktorzy żądali jasnego widzenia celu pedagogicznego i formułowali go wyraźnie, ale w ostatecznym rachunku decyzje o przyjęciu lub odrzuceniu tekstu podejmowali, kierując się względami artystycznymi. Nie poddali się presji ideologicznych różnic, unikali związków z partiami politycznymi i skrajnych postaw ideologicznych. W tej mierze mogliby być przykładem dla naszych skłóconych i upartyjnionych polityków.
W świetle badań Zofii Budrewicz okazało się, że szkoła nie musi straszyć ciasnym dydaktyzmem, że „mariaż literatury i pedagogiki może być związkiem udanym”. Czytanka literacka odsłania nieznane karty z historii literatury międzywojennej i weryfikuje pojmowanie rozwoju literatury dla dzieci i młodzieży. Jest wzorem rzetelnie przeprowadzonych badań, jakich dzisiaj już się nie prowadzi. Jest znakiem erudycji oraz umiejętności korzystania i łączenia wiedzy z różnych obszarów humanistyki.
Bożena Chrząstowska