Studentka 1
Mówiłam, bez emocji, to się tutaj zdarza,
Że profesor studenta celowo obraża I pamiętaj - największy na polito wyczyn,
To się nie denerwować z nieistotnych przyczyn.
Tymczasem Sobi siada za biurkiem, studenci cicho siadają na krzesłach. Dwoje z nich wręcza mu indeksy do ręki, ale student 1 rzuca indeks na biurko i wstaje
Student 1
Nazywam się Bolesław...
Sobi
Jakie dumę imię.
Kiedy się pan urodził? Dam głowę, że w zimie, Gdy pana ojciec z nudów siedział nad jabolkiem I oglądając bajki nazwał syna Bolkiem.
Na drugie ma pan Lolek?
Student 1
Będę z panem szczery, Proszę mi tutaj wpisać do indeksu cztery,
Obraził mi pan ojca i sobie nie życzę Po raz drugi spoglądać na pańskie oblicze.
Sobi
Sam pan się, prawdę mówiąc, do tego przyczynił,
Bo gdyby pan przykładał wagę do opinii,
To by pan nie zakładał na egzamin dresu.
Widać, pan nie pochodzi z rodziny sukcesu,
Ale skoro pan takim odważnym kozakiem,
Okażę swoją łaskę, nie wyjdzie pan z lakiem,
Lecz wszyscy pozostali mogą iść do domu,
Bo dziś już nie zaliczę na pewno nikomu.
Sobi wpisuje mu cztery, a pozostałym dwójki. Oddaje studentom indeksy.
Studentka 1
Jak to niezaliczone? To jest pomieszanie, Ja nie odpowiedziałam na żadne pytanie.
Sobi
A pani, proszę pani, to dostała laka,
Ponieważ ryj ma pani gorszy od Kuszczaka.
Wszyscy wychodzą na zewnątrz, Sobi zamyka drzwi
Sobi
Egzamin zakończony, bo mam pilną sprawę.