Niemal od pierwszych klas gimnazjalnych dorabiał korepetycjami. Dzięki temu stał się zupełnie samodzielny i nie korzystał z pomocy rodziny. Z wynikiem celującym ukończył gimnazjum i wydział mechaniczny Politechniki Lwowskiej. Po studiach znalazł pracę w zagłębiu naftowym tutaj poznał moją matkę, a swoją przyszłą żonę, Węgierkę Idę Meszaros - córkę dyrektora przedsiębiorstwa naftowego.
Moja węgierska rodzina przybyła do Galicji w 1896 r., gdzie dziadek Gyórgy Meszaros objął stanowisko dyrektora administracyjnego przedsiębiorstwa naftowego w Potoku koło Krosna, skąd po dziesięciu latach został przeniesiony do Borysławia. Posiadał pełne kwalifikacje do kierowania dużą firmą, gdyż łprzed wyjazdem z Budapesztu był dyrektorem banku. Naturalnie na miejscu można było również znaleźć odpowiedniego kandydata, ale władze austriackie nie ufały Polakom i kierownicze stanowiska w Galicji wolały obsadzać własnymi ludźmi. Gyórgy Meszaros był człowiekiem mądrym i zdawał sobie sprawę z tego z jakimi trudnościami może się spotkać obejmując nową posadę. Wchodził bowiem w zupełnie obce środowisko, nie znał języka, a co gorsze został nasłany przez austriackie władze. Początkowo porozumiewał się z pracownikami w języku niemieckim, Miał jednak ogromne zdolności językowe i wkrótce nauczył się mówić po polsku. Pokochał Polaków, zachwycił się naszą literaturą, zwłaszcza Sienkiewiczem i bardzo dużo czytał. Przez lata pracy zdobył sobie szacunek Polaków i cieszył się tak dużym
pc 2*0 $t.a
autorytetem, że gdy po wojnie Polska odzyskała niepodległość, postawiono- go na dyrektorskim stanowisku aż do śmierci. Zmarł w 1921 r. żegnany z żalem przez mieszkańców Borysławia. Został pochowany w Budapeszcie.
Gyórgy Meszaros miał liczną rodzinę: żonę, dwie córki i pięciu synów. Młodzi Meszarose, podobnie jak ich ojciec, doskonale opanowali język polski i mówili po polsku tak dobrze, że nikt nie poznałby w nich cudzoziemców. Jedynie dla mojej babci język nasz był zbyt trudny, nigdy się go nie nauczyła i zmuszona była rozmawiać z Polakami po niemiecku.
Dwie córki starego Meszarosa bardzo różniły się od siebie. Starsza Matylda była ładna, zgrabna, atrakcyjna i zalotna. Natomiast młodsza Ida zaledwie przystojna, ale miła i wdzięczna, była poważna, myśląca i skupiona. I właśnie w tej skromnej, niepozornej dziewczynie zakochał się do szaleństwa mój ojciec, piękny mężczyzna, wysoki, smukły, o szlachetnych rysach twarzy. Połączyła ich gorąca, wzajemna, romantyczna miłość, zdolna do największych poświęceń. Niestety zły los jak fatum zaciążył nad zakochanymi. Byli już zaręczeni, kiedy mój ojciec w tragicznym, nieszczęśliwym wypadku stracił niemal zupełnie wzrok, zachowując tylko poczucie światła w jednym oku. W rozpaczy powiadomił moją