waniu barier stwarzanych przez otoczenie. Szczególnie niepełnosprawność intelektualna jest trwałym faktem: towarzyszy osobie całe życie, jest dostrzegalna na każdym jego etapie, we wszystkich sytuacjach życiowych. 0 tym fakcie osobie nią dotkniętej bez końca przypomina również społeczeństwo. Pomimo licznych deklaracji, tworzonego prawa, asygnowanych środków finansowych, medialnego i okazjonalnego nagłaśniania, osoby te pozostają na marginesie życia społecznego.
Narodzenie się dziecka niepełnosprawnego to pierwszy element jego cierpienia. Rodzice nie takiego dziecka oczekiwali, to dziecko podstawione, dziecko-oszustwo. Niepełnosprawność przynosi kolejne cierpienia zarówno osobie nią dotkniętej, jak i jej otoczeniu. Ileż to wysiłku i trudu otoczenie wkłada, aby ta osoba w jak najmniejszym stopniu odbiegała w swym rozwoju od pozostałych członków społeczeństwa. Tyle wysiłku, a w wielu wypadkach tak niewielkie efekty. I kolejne rozczarowania. A ileż to cierpienia, wylanych łez, włożonego wysiłku przez samą osobę niepełnosprawną.
Chcąc być odpowiedzialnym za osobę niepełnosprawną, trzeba jej pomóc odkryć wartość i piękno, zmienić negatywny obraz samego siebie, pomóc rozkoszować się jakością życia. Takie podejście sprawi, że miłość dawana stanie się miłością otrzymywaną. Wyrazi się pokojem i ufnością osoby niepełnosprawnej do otoczenia. „Upośledzony nie jest osobą przegraną, straconą; jest to istota pełna, posiadająca wielką wartość, ponieważ żadna istota nie jest bezwartościowa. Poprzez swą słabość i w swojej słabości upośledzony stanowi wyzwanie”.
Czy osoba niepełnosprawna w swojej ułom-34 ności ma być wydajna (często tego oczekuje spo-
- leczeństwo), czy też twórcza, mając możliwości
samorealizacji siebie, krocząc własną drogą rozwojową (ale wymaga wsparcia na tej drodze ze strony otoczenia)? Próbując szukać odpowiedzi na to pytanie w kontekście osoby z niepełnosprawnością intelektualną, należy zastanowić się nad istotą jej powołania, jej tożsamością.
Z jednej strony w wielu kulturach starano się nadać tej grupie osób ponadludzki, nadprzyrodzony charakter. Z drugiej strony patrzono na nie jedynie jako na „problem", który starano się rozwiązać dokonując nawet ich unicestwienia.
Dziś miotamy się pomiędzy tymi dwiema skrajnościami. Z pewnością nie chcemy usunąć ich fizycznie (czasami robimy to w sensie duchowym, psychologicznym - traktując tych ludzi jak przedmioty a nie osoby), ale jednocześnie świadomość możliwości życiowych tej grupy sprawia, że zaczynamy traktować je niepoważnie. Stąd ten mały, „biedny człowieczek”, któremu trzeba we wszystkim pomóc, którego trzeba chronić. Stąd te „wieczne dzieci” - często traktowane tak aż do samej śmierci.
Pomiędzy tymi skrajnościami odnaleźć trzeba wymiar realny - zarówno duchowy, jak i czysto ludzki - ukazujący człowieka z niepełnosprawnością intelektualną mogącego z pomocą innych kreować swój aktywny wizerunek społeczny, swoją własną drogę życiową. Pracując z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, należy spojrzeć na nie w „biegu ich życia”, czyli nauczyć ich w dzieciństwie takich zachowań, które pozwolą im w dorosłym życiu zdobyć akceptację środowiska, w którym przyjdzie im żyć. To pozwoli im uzyskać dobrą jakość życia.
Jako rodzice, wychowawcy, terapeuci stając przed osobą niepełnosprawną intelektualnie musimy ciągle stawiać sobie pytanie: do czego chcemy przygotować tę osobę i jaką rolę ma ona pełnić w dorosłym życiu? Odpowiedzią na to pytanie jest wypadkowa pomiędzy tym, co od dzieciństwa podejmujemy w ramach rehabilitacji i edukacji, a tym, co wypływa od danej osoby. Osobę niepełnosprawną w pewnym sensie trzeba chronić, stwarzając dogodne warunki do wzrastania. Zbyt często we wszystkich wcześniej wspomnianych oddziaływaniach osoba niepełnosprawna staje się mimo wszystko przedmiotem a nie podmiotem. Zapominamy zapytać: „Kim ty chcesz być, jakie w tobie tkwią talenty?”. Często staramy się ukształtować ją według własnej optyki patrzenia na świat. W ten sposób
Konspekt nr 4/2006 (27)