NUMER 1900 SŁOWO LUDU - MAGAZYN STRONA 9
waga! Wejście za półtorej minuty. Gdzie jest mikrofon dla Jurka ? Osoby, które przyjechały do studia prosimy. ustawcie się szerokim kołem. Jurek podejdzie do wszystkich. Mamy mało czasu, mówicie skąd jesteście, Ile pieniędzy macie z sobą. Uwaga! Trzydzieści sekund do wejścia.
Z milionami na sygnale
Jurek Owsiak rozmawia z dziennikarką „SL" Anną Nowską
fot. Witold Matłok
Niedziela, 7 stycznia, godzina 20 30. W radomskiej redakcji „Słowa Ludu" zaczyna się zbiórka dziennikarzy obsługujących Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Harcerze ze 111 Radomskiej Drużyny Harcerzy HOST liczą pieniądze z ostatnich puszek dostarczonych przez wolontariuszy. Dopijamy herbatę, porządkujemy po „inwazji" redakcyjne pokoje. Mimo „Letniej zadymy w środku zimy", spokojnie szykujemy się do wyjazdu do Warszawy. Do studia, do Owsiaka. Są już pieniądze ze skarbonki „Życia Radomskiego". za chwilę docierają dziennikarze „Gazety w Radomiu" i reporterzy Radia „Rekord" oraz Radia „Kielce", redakcji w Radomiu. Harcerze wręczają nam wydruk - wiemy już, że w ważącym kilkadziesiąt kilogramów koszu z pieniędzmi są złote i srebrne drobiazgi, bursztyny, a także 10.593 złote. Mamy też 20 funtów i jednego dolara. Czekają na nas trzy samochody. Wojtek Zgorzciak zawiezie swoich harcerzy z drużyny. Janek Pctz, dziennikarz „SL“, fotoreporterów - Witka Matłoka z „SL” i Piotrka Kowalczyka z „GwR". Do „poloneza" „wydzierżawionego" przez wicewojewodę Zbigniewa Gołąbka zmieszczą się pozostali dziennikarze. W ostatniej chwili dowiadujemy się, że nie będziemy sami - przed gmach Telewizji Polskiej przy ul. Woronicza w Warszawie „zaholują" nas funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Policji w Radomiu.
Dwudziesta pierwsza z minutami. Jesteśmy na trasie. Pusto, droga czarna, wszystko wskazuje na to, że dojedziemy bez problemów. Tylko kierowca służbowego „poloneza" trochę narzeka na policyjnego koguta. Miga to na czerwono, to na niebiesko, tak. jakbyśmy jechali za dyskoteką na kółkach. Podczas krótkich postojów na trasie policjanci dwukrotnie wyjaśniają swoim kolegom po fachu, dlaczego jadą na sygnale. Skutkuje. Prawie od Janek pod Warszawą pilotują nas już dwa radiowozy. Zapamiętujemy, że ten warszawski ma numer służbowy 18075. Wielkie dzięki gliniarzom. Nie wiadomo kiedy, a wyrasta przed nami gmach TVP przy Woronicza. W oczach telewizyjnych stróżów wyglądamy na bardzo poważny konwój. Ale czemu nie? Wieziemy ponad 100 baniek i deklaracje od Zakładów Przemysłu Tytoniowego z Radomia na następnego sto. Nauczeni doświadczeniem z ubiegłego roku, kurtki i płaszcze zostawiamy w samochodach - w studiu będzie jak w Iccie - upalnie.
Jest już grubo po dwudziestej trzeciej. Tuż przy bramkach dowiadujemy się, że nie wejdziemy do studia.
- Tam jest pełno ludzi, jak ktoś wyjdzie, to może wy wejdziecie - mówią nam ochroniarze. Co? Nie wejdziemy?! Harcerze mają zawiedzione miny, my nie wyglądamy lepiej. Piotrek Kowalczyk, fotoreporter „GwR" mówi: - Przecież jesteśmy dziennikarzami, mamy forsę nic z jednej puszki, wyciągajcie legitymacje. I okazało się - działa! Można nas wyrzucić drzwiami, my i lak wejdziemy oknem. Krótkie negocjacje ze strażą telewizyjną i już idziemy słynnym korytarzem z filmu „Człowiek z żelaza" Andrzeja Wąjdy. Mijamy studio nr 1. gdzie grają różne zespoły, z trudem wchodzimy w tłum w studiu nr 3. Przy stoisku „Hortcxu" Wojciech Malajkat i Zbigniew Zamachowski, którzy prowadzili jeden z rockowych koncertów. W oczy rzuca się nam również wysoka i szczupła Agata Młynarska, tym razem w dżinsach i takiej samej koszuli. Na środku studia kamery, dużo ludzi: policjanci - przecież w tym roku „orkiestra" gra dla dzieci poszkodowanych w wypadkach, lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka, od czterech lat współpracujący z Owsiakiem i mnóstwo, mnóstwo pracowników z obsługi.
Ogólne zamieszanie. Tam, gdzie przyjmują pieniądze. pytamy komu możemy zgłosić stumilionową deklarację „tytoniówki", by „wejść" do aukęji 1000 złotych serduszek. Miła brunetka odsyła nas do miłego bruneta. ten za jakiś czas przyprowadza nam pana z identyfikatorem z literą „B". jak biuro. - Lista jest już właściwie zamknięta - mówi krótko.- Interesuje państwa pierwsza dziesiątka? Nie, no nie. Tyle kasy to my nic mamy. Na pierwszym miejscu na telebimie widnieje przecież suma 60.000 złotych. Nagle zapaląją się wszystkie reflektory, temperatura przypomina tę z plaży w Australii. Z położonego powyżej studia „gołębnika" wycho
dzi Jurek Owsiak - taka sama od lat żółta koszula, te same czerwone dżinsy. Przy pasku od spodni kilka zasilaczy od kilku mikrofonów. A jakby tego było mało, w ręku dzierży jeszcze jeden mikrofon osłonięty czerwoną gąbką. Również instruuje wszystkich co i jak mówić. Ktoś podaje mu kartkę z aktualną sumą zebranych pieniędzy - Jesteśmy" jeszcze przed 50 miliardami. - Uwaga! Wejście za półtorej minuty. Gdzie jest mikrofon dla Jurka? Osoby, które przyjechały do studia prosimy, ustawcie sięszerokim kołem. Jurek podejdzie do wszystkich. Mamy mało czasu, mówicie skąd jesteście, ile pieniędzy macie z sobą. Uwaga! Trzydzieści sekund do wejścia.
Stoimy zwartą grupą wśród innych orkiestrantów. Już, już Jurek jest przy nas, ale nagłe ktoś bierze go za rękaw. - Jurek, tu są policjanci, Jurek, tam stoją chirurdzy - wiadomo, tamci są ważniejsi od nas. Za chwilę znowu czujemy na sobie oko kamery. Niestety .jeszcze me czas na nas. Warszawa łączy się z kilkoma innymi miastami w kraju. - Uważajcie, idzie, idzie - mówimy do siebie. Razem z przedstawicielem Deutsche Banku, który ma z sobą czek na 525 tysięcy dolarów, Owsiak klęka przed naszym koszem z pieniędzmi, przygląda się przez chwilę mundurkom harcerzy Wojtka Zgorzelaka.
Dwie minuty przed północą. Za chwilę Dwójka będzie nadawać „Panoramę". Zdążymy? Nie zdążymy? - Mamy czas? Pytam czy mamy czas? - Owsiak przez krótkofalówkę porozumiewa się z reżyserką. - Może ktoś powie mi co mam robić?
Zaczyna się „Panorama". Niecałe pięć minut przerwy.
Mimo sugestii pomocników reżysera, Owsiak zostaje przy nas. W „naszym" wejściu zaczyna chyba od przedstawicielki „Statoil", sieci stacji benzynowych w Polsce. Wspólnie podziwiamy refleks Jurka
- pani mówi o przyniesionych małych znaczkach odblaskowych. Owsiak nic pozwala jej skończyć, tylko błyskawicznie radzi. - Masz te znaczki? świetnie, rozdawaj je.
Krótka rozmowa z panem od „wielkich dolarów" i teraz już na pewno my. Na mnie spada obowiązek mówienia. - Jesteśmy z Radomia. 109 milionów złotych, to efekt „Serdecznego festynu multimedialnego". Pracowali na to dziennikarze, harcerze i wolontariusze. Ponadto Zakłady Przemysłu Tytoniowego wpłacą 100 milionów. Ale wiem. źc będą jeszcze pieniądze z Radomia
- mówiąc to mam na myśli jeszcze większą forsę, zebraną przez radomską Telewizję Kablową „Darni", przez mieszkańców innych miast Radomskiego. - Słyszeliście? „Faju-ry" nam dały 100 milionów! - krzyczy do kamery Owsiak. Wszyscy śmiejemy się z tego, jak szef WOŚ P błyskawicznie spuentował dar „tytoniówki". Po nas chwalą się ludzie z Mrągowa. Ktoś podaje Jurkowi kartkę. Widzimy na niej, że „orkiestra" już pobiła rekord z ubiegłego roku, czyli przekroczyła 58 miliardów Chwila oddechu. Potem targamy koszdo wielkiej lady. gdzie sztab ludzi liczy pieniądze. Najpierw trzeba dać grubszy szmal - miliony i pięćsetki. Reszta wędruje na inny stół. Kolejna osoba wypisuje nam podziękowania. Dla „Słowa Ludu", „Echa Dnia", „Dziennika Radomskiego", „Gazety w Radomiu", „Życia Radomskiego", Radia „Kielce" redakcji w Radomiu. Radia „Rekord". prezydenta miasta Radomia Kazimierza Wlazły, wicewojewody radomskiego Zbigniewa Gołąbka. Na liście mediów zabrakło samorządowego Radia „Radom". Wszyscy inni przyłączyli się z chęcią do inicjatywy „Słowa" i „Gazety w Radomiu". Co prawda WOŚP nikogo nic zmusza do kwestowania, ale razem 7. Radiem „Radom" moglibyśmy zrobić jeszcze więcej.
"K T A zegarze prawie ^1 -ZA pierwsza. Rcpor-
JL ^ JL JL terzy „Rekordu" i „Kielc", już z telewizyjnego korytarza. przez telefon komórkowy nadają relację dla swoich słuchaczy w Radomiu i województwie. Harcerze idą jeszcze zobaczyć koncert w studiu nr 1. Z daleka słychać muzykę reggae.
Gasimy pragnienie, jest czas na papierosa. Bardzo chcielibyśmy zobaczyć, jak wypadliśmy w telewizorze. Zarządzamy odwrót. Po całym dniu pracy, po festynie i koncertach zespołów „Goldcn Life”, „Proleta-ryat", po wizytach w Klubie JUMP - wszystko to „oczywiście jeszcze w Radomiu - zmęczenie daje się we znaki. Wsiadamy do samochodów, wracamy do domu. Spokojnie, bez pośpiechu, już bez policji. IV finał Wielkiej Oriciestry Świątecznej Pomocy za nami W tym roku zagraliśmy chyba lepiej niż rok temu...
Ciężka dola konia
- Sankami to się teraz jak po stole śmiga, no nie? Myślałem, że dzisiaj nikt tego już nie trzyma!
- Jak pan siedzisz 1 nosa za próg nie wychylosz. to życia nie znos:. U nas tam każdy ma sanki, jak napada, to podkuje się furę i wio.
- Gdzie i po co? Nie lepiej zaprzęgał traktor albo jak panisko rozsiąść się w „maluchu"?
- Spróbuj pan sam. jak takii mądry. Pojedzie to panu traktor po zaspie? Albo taksówka jak ni ma u nas szosy, bo zasypało? Ja tam wiem. że nie. Wolę kunia, gad pewny, idzie Jak maszyna. Wio. maluśki!!!
- Przecież nie każdy trzyma teraz w domu ogiera.
- Jak nie każdy?Każdy mo. Chłop be: kunia? Co pan za głupoty tu opo-wlado. Kun Jest potrzebny w gospodarstwie jak baba. Nawet bardzi, bo co żeireje zaraz odrobi.
- A kobieta nie zawsze robotna?
- Posiedziałeś pan trochę przy mnie, od razu zmądrzał. O to chodzi, że czasami trafi się człowiekowi na kark próżnio k. a nie robotnik I zrób co chcesz. Wio!
- Wtedy konia trza zaprządz i uciekać?
- Gdzie?
- Tak tylko się pytam, tak się mówi.
- A. no tak. tak.
-Dobra, ciągnik nie pójdzie, auto nie pojedzie, to może lepiej przy piecu kości ogrzać, siedzieć. Gdzie się pchać do świata?
- Jeździ się bo trza. Pan to ta myśli, że w zimie chłop to nic nie robi ino śpi.
- No co jest do roboty?
- Tyle samo co w iecie, a nawet więcy. Lekko nie ma. nic się samo nie zrobi. My tam oba z kunlem na zabawę w ten mróz nie Jeździmy ino z mlekiem do zlewni.
- Człowiek ma ciężko, ale taki koń -gorzej?
- Gdzie tam. Zadowolony Jest. bo się kolo niego chodzi, oporządzi, dba jak o gościa. Wioo. ty skurwysynu!!!
- Zmęczony tą drogą. Patrz pan. Zgrzał się taty, paruje na mrozie.
- Eee. on taki jest stworzony, żeby się pocił. Kun jak ta lalka, silny jak byk. Ten typ poreszlą tak ma. Jak ino wrócimy do chałupy, to zara teb wrazi w żłób, naire się. to i cały ostygnie.
- Chyba więcej pracuje, mniej dostaje...
- Krzywdy ni ma. Każdy robi na siebie. człowiek na człowieka, kun na mnie. bo mój. Za darmo by chciai sieczki z owsem ? Tak dobrze to w kwiecie ni ma. Spoci się, porobi, ale zarobi!
Saniami jechał przez kopny śnieg w Be Inie z Michałem Ozgą i dochodziłjak ciężko żyje się na wsi koniowi