określenia na grupowania zespołów), 5t0 proces archiwotwórczy (i jego etapy), 6t0 kancelarię, 7mo registraturę.
Materiały archiwalne
W polskim prawie archiwalnym, a w ślad za nim, a polskiej praktyce archiwalnej, przez materiały archiwalne rozumie się dokumentację uznaną za wartą wieczystego przechowywania. Nazywana ona bywa dokumentacją posiadającą wartość historyczną albo właśnie wieczystą. Powody, dla których, coś warto chować na wieki wieków, choć wypunktowane w ustawie, należy uznać za zupełnie inną opowieść, należącą do teorii kształtowania zasobu archiwalnego. Posługując się językiem kwalifikacji archiwalnej, materiały archiwalne to inaczej dokumentacja znakowana symbolem A, bez dodawania jakichkolwiek liczb. Liczb przy symbolu A nie ma bo nie istnieje żadna liczba lat, przez którą należałoby materiały archiwalne chować. Trzymamy je tak długo, aż nam się fizycznie nie rozpadną. Staramy się zaś, to już zadanie dla przechowywania i konserwacji, aby rozpadły się fizycznie możliwie późno. Wieczystość dokumentacji musi być bowiem traktowana z przymrużeniem oka i to nie tylko z tego powodu, że za kilka miliardów lat nasze słońce zgaśnie. Archiwów na pewno już wtedy nie będzie i katastrofa kosmiczna nie zagrozi im.
Nie byłoby problemu z takim rozumieniem materiałów archiwalnych, gdyby nie dwie kwestie: niezgodności prawa archiwalnego z „Polskim słownikiem archiwalnym" oraz niezgodności archiwistycznego rozumienia materiałów archiwalnych z ich potocznym rozumieniem. W obu wypadkach źle się stało, że do takiej niezgodności doszło.
„Polski słownik archiwalny" wydany w roku 1974 przez materiały archiwalne rozumiał dokumentację przeznaczoną zarówno do wieczystego, jak i do czasowego przechowywania. Tak więc cała suma wytwarzanej dokumentacji to miały być materiały archiwalne. Można powiedzieć, że traktowano materiały archiwalne jako materiały na archiwalia. Bo dopiero przez archiwalia rozumiał słownik dokumentację przeznaczoną do wieczystego przechowywania. Archiwalia zawierały się zatem w materiałach archiwalnych, a nie były ich synonimem, jak chce społeczne odczucie i potoczne rozumienie. Ustawa archiwalna z roku 1983 zignorowała jednak ustalenia słownika. Galimatiasu dopełnił fakt, że w roku 1993 Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych wznowiła słownik archiwalny w formie reprintu, a więc rozpowszechniła ponownie definicję materiałów archiwalnych sprzeczną z prawem archiwalnym. Spór dotyczy więc teraz kwestii wyższości ustaleń naukowych (zwolennicy słownika) nad regulacjami prawnymi (zwolennicy ustawy). Ja, choć mam się za archiwistyka, a więc w jakiś sposób uczonego, staję po stronie ustawy i to z dwóch względów. Po pierwsze uważam, że rozróżnienie między archiwaliami i materiałami archiwalnymi, a także definicja materiałów archiwalnych wprowadzone w słowniku, są niepotrzebne, szkodliwe i lepiej byłoby jak najszybciej o nich zapomnieć. Po drugie, mimo naukowości archiwistyki, archiwiści działają w konkretnych warunkach prawno-urzędowych i nie należy im komplikować życia upieraniem się przy chybionych konstruktach naukowych. To nie znaczy, żebym w każdym wypadku stawiał wyżej praktykę nad teorią.
Za istotniejszą, a dotychczas niedostrzeganą, uważam niezgodność potocznego rozumienia materiałów archiwalnych z rozumieniem „uczonym". Oto bowiem archiwiści, archiwistycy i prawodawcy chcieliby, aby materiałami archiwalnymi była dokumentacja nie tylko przechowywana wieczyście, ale też nadająca się do wieczystego przechowywania. Materiały
10