generała piechoty w Wandei. Uważając jednak teren wojny domowej w małym zakątku Francji za zbyt ciasny dla swej ambicji, odmówił przyjęcia nadanego mu stanowiska. W rezultacie został mocą uchwały komisji Konwentu skreślony z listy czynnych oficerów.
Zbyt już uważał się Napoleon za człowieka, którego we Francji nikt nie zdoła zastąpić, by go ta niesprawiedliwość nie miała głęboko urazić. Choć nie osiągnął jeszcze w życiu tych wyżyn, z których roztacza się widok na cały horyzont, który należało jeszcze przebiec, to jednak żywił już na to niejakie nadzieje, nie mając jeszcze pewności. Nadzieje te obecnie rozwiały się. On, który przewidywał w sobie tyle możliwości i tyle geniuszu, widział się teraz skazany na długą, jeśli nie wieczną bezczynność, i to w okresie, w którym każdy kto szedł naprzód, osiągał swój cel!
Na razie wynajął pokój w domu przy ulicy Mail, sprzedał za 6000 franków swe konie i powóz i z tą niewielką sumką pieniędzy postanowił osiąść na wsi. Wzmożona siła wyobraźni łatwo czyni przeskok z jednej skrajności w drugą. Wygnany z obozu wojennego, nie widział Napoleon przed sobą nic ponad życie na wsi. Nie mogąc być Cezarem, zamierzał zostać Cyncynatem.
W tej sytuacji przyszło mu znowu na myśl miasteczko Valence, gdzie nie znany nikomu przeżył tak szczęśliwie trzy lata. Tam to skierował swe kroki w towarzystwie brata Józefa, który wracał do Marsylii. W pobliżu Montelimar obaj wędrowcy zatrzymali się. Bonapartemu spodobało się położenie i klimat miejsca, zapytał tedy, czy nie można by w okolicy nabyć skromnego mająteczku ziemskiego. Ludzie odsyłają go do pana Grassona, bardzo uprzejmego adwokata, u którego obaj bracia oglądają niewielką posiadłość, nazwaną „Beauserret”, której sama nazwa - „Piękna siedziba” - świadczyła już o uroczym położeniu miejsca. Posiadłość ta spodobała się Napoleonowi i jego bratu, obawiali się jedynie, czy cena nie będzie zbyt wygórowana z uwagi na rozmiary i dobry stan majątku. Wreszcie zdobywają się na odwagę, by zapytać o cenę.
- Trzydzieści tysięcy franków.
Jakby za darmo!
Napoleon i Józef wracają do Montelimar, gdzie odbywają naradę. Niewielka sumka, którą razem posiadali, pozwala im na ulokowanie jej w tę przyszłą posiadłość, wyrażają tedy na trzeci dzień swą decyzję. Chcą jeszcze na miejscu dobić targu, tak im się „Beauserret” spodobało. Pan Grasson oprowadza ich na nowo po majątku. Obaj oglądają posiadłość jeszcze dokładniej aniżeli za pierwszym razem. Nagle, zdziwiony niepomiernie, że za tak piękny majątek ziemski żąda się tak niewiele, Napoleon zwraca się do właściciela z zapytaniem, czy nie ma jakiejś szczególnej przyczyny sprawiającej, że cenajest tak niska.
- Owszem - odpowiedział pan Grasson - dla panów jednak nie ma ona żadnego znaczenia.
- Mimo to - odrzekł Bonaparte - chciałbym ją znać.
- W majątku tym popełniono morderstwo.
- Kto dokonał mordu?
- Syn zabił ojca.
- Ojcobójstwo! - wykrzyknął Bonaparte, blednąc z przerażenia - uciekajmy stąd czym prędzej, Józefie!
Po czym, chwytając brata za ramię, wybiegł jak oparzony z domu, wsiadł z powrotem do powozu, a przybywszy do Montelimar zażądał koni i szybko odjechał do Paryża, podczas gdy Józef ruszył w dalszą drogę do Marsylii.
Brat Napoleona udał się tam, by poślubić córkę bogatego kupca, nazwiskiem Clary, który później stał się także teściem Bemadotte'a.
Natomiast Bonaparte, którego losy zawiodły do Paryża, tego wielkiego ośrodka wydarzeń, rozpoczął w stolicy na nowo życie samotne i skryte, co mu przyszło z ogromnym trudem. Ponieważ bezczynność stała się nieznośna, wystąpił wobec rządu z pisemnym memoriałem, w którym rozwinął myśl, iż w chwili, gdy cesarzowa Rosji zacieśniła przymierze z Austrią, w
12