18 Wiadomości Uniwersyteckie
Co robią „Skłodowszczacy”
Im się jeszcze chce... W czasach prywatności, egoizmu i innych Jiberalizmów" nie wygasa społecznik owslwo. Są wśród nas tacy, którzy gdzieś w cieniu, hobbystycznie, robiącałkiem interesujące rzeczy. Może to być na przykład pismo regionalne.
Chcemy zarekomendować niniejszym takie właśnie pismo, w którego redagowaniu bierze czynny udział grupka entuzjastów związanych z UMCS. To periodyk „Nad Bubom i Narwoju" wydawany przez Związek Ukraińców Podlasia. Wychodzi od 1991 r. w Bielsku Podlaskim. Pismo jest dwujęzyczne, z przewagą tekstów w języku polskim. Aż trzech spośród redaktorów tego wydawnictwa jest właśnie z kręgu „skłodowszczaków”: redaktor naczelny Mikołaj Ro-szczenko (starszy wykładowca w SPNJO), Grzegorz Kuprianowicz (asystent w Zakładzie Historii Najnowszej) i Roman Wysocki (ubiegłoroczny absolwent historii i kandydat na studia doktoranckie UMCS). Wszyscy rodem z Podlasia, a działalność swoją traktują jako obowiązek wobec środowiska, z którego wyrośli. Choć dziennikarze-amatorzy, to pismo ich osiągnęło całkiem przyzwoity poziom, co potwierdzają tacy znawcy problematyki polsko-ukraińskiej, jak W. Serczyk czy B. Skaradziński.
M. Roszczenko podkreśla, że jest w tym ogromna zasługa G. Kuprianowicza, młodego, wszechstronnie utalentowanego historyka, który, będąc jeszcze studentem, sam redagował i wydawał poświęcony problemom ukraińskim, polskojęzyczny miesięcznik „Krąg". Dzięki tym doświadczeniom potrafił stworzyć zarówno interesującą szatę graficzną, jak i dosyć przejrzysty układ tematyczny czasopisma. Redaktor naczelny nie szczędzi pochwał dla swoich młodych współpracowników i nieco żartem mówi, że dobrali sobie jego samego, jako „starszego", dodającego
powagj całemu przedsięwzięciu
„Nad Bubom i Narwoju jest skierowane głównie
do ukraińskojęzycznej prawosławnej ludności Podlasia, często nie mającej jeszcze wykrystalizowanej świadomości narodowej, a najważniejszy wyznacznik ich etnicznej odrębności stanowi właśnie religia. Czasopismo stara się popularyzować zarówno regionalną tradycję i kulturę jak i kulturę ogólnoukraińską. Możemy w nim także zapoznać się ze wzajemnymi związkami, oddziaływaniami i zasięgiem języków, religii i kultury ludności ukraińskiej, polskiej i białoruskiej mieszkającej wspólnie na Podlasiu. Sporo materiałów dotyczy historii i folkloru Podlasia. Na jego łamach spotykamy sylwetki wybitnych ludzi tego regionu Polski. Obecna jest w piśmie rubryka dotycząca prawosławia, aktualny reportaż, materiał)’ o Ukrainie, jej historii i kulturze oraz o aktualnych problemach budowy niepodległego państwa. Zamieszczane są też wartościowe recenzje publikacji dotyczących istotnych problemów lego regionu, szczególnie narodowościowych i religijnych. Czasopismo może być dodatkowo interesujące dla polskiego czytelnika w Lublinie, gdyż ukazuje się ono z dodatkiem (niestety nieregularnym) „Lublyńskyj Ukrajińskyj Wisnyk", w którym dokumentowane są aktualne lubelskie „ukrainiana" oraz poruszane problemy stosunków polsko-ukraińskich na szeroko rozumianej Lubelszczyznie. „NBiN" z wielką kulturą, troskliwością i wyczuciem realizuje ideę „małych ojczyzn", odnawiając ducha „pogranicza kultur", cechującego się ciepłem, życzliwością, harmonią współżycia narodów częściej niż o tym pamiętamy.
Oczywiście, me wszystko na co dzień układa się tak sielankowo. Pismo żywo reaguje na trudności i problemy (szczególnie na północnym Podlasiu), co uwidacznia się w dialogu z działaczami białoruskimi z tego terenu. Są i problemy wewnętrzne. Najważniejsze, wedle redaktora naczelnego, to: skromne fundusze, zbyt mała liczba współpracowników, szczególnie z południowego Podlasia, problemy z kolportażem. Na naszym lokalnym rynku regionalnym „Nad Buhom i Narwoju" jest swoistym wydawniczym unikatem, bo innych czasopism mniejszościowych tu nie odnotowujemy. A po sąsiedzku jest też coraz bardziej intrygująca, borykająca się z trudnościami, w pewien sposób izolowana od Europy Ukraina To kraj (lepiej brzmi właśnie „kraina”), który przez wieki wchłaniał różnych przybyszów a jego historia pozostaje w niezwykłej analogii do historii Stanów Zjednoczonych Ameryki. Obecnie co czwarty mieszkaniec lego kraju nie jest Ukraińcem, a to znaczy, że problem małych narodowości i „małych ojczyzn” jest tam nie mniej aktualny niż u nas. Wydaje się, że redaktorzy „NBiN" stworzyli ciekawy wzorzec realizacji idei własnej „małej ojczyzny" i że len przykład może mieć wpływ na rozwijanie się „małych ojczyzn" i w samej Ukrainie. Warto przeglądać nowe numery „NBiN": zwierciadło cząstki „innej Polski" i okno witrażowe zwrócone na naszego południowo-wschodniego sąsiada.
Sm.
Egzemplarze „NBiN" dostępne są na stoliku z czasopismami w ORWN PAN przy UMCS, cena: 7 zł
aaw iw*iv win* p
UKRAIŃSKIE PISMO PODLASIA
Yrpilackci mmi i mo n • Mieiiacuii Miaicrip aoatpitaat nu Maaowrp al* tylko irtyifytui • Kmmc •ybarnij ipapii• Bielika B rypil coiai?a irtMimt • yupilucr, ainr wi»6m*c Co dobrt dla Kal«{4... a•Taurdii JiMttibi» • Bltliha ikoaa Źihaipo-io/UtoionM • Piani bieliki • L*|«id* • Zitai Podliikiij
R 'SIN N. C€MA 7000 0
Godność członka honorowego Polskiego Towarzystwa Heraldycznego dla profesora Józefa Szymańskiego
Dnia 27 czerwca I995 roku na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia dyplomu członka honorowego Polskiego Towarzystwa Heraldycznego profesorowi Józefowi Szymańskiemu Uhonorowano w len sposób wybitne zasługi Profesora w realizacji statutowych celów Towarzystwa. Szczególnie podkreślano tutaj rolę podręcznika nauk pomocniczych historii, na którym swą wiedzę o heraldyce i genealogu kszlahuje kolejne już pokolenie uniwersyteckich adeptów historii w całej Polsce. Doceniono także niedawno wydany Her hor z średniowiecznego rycerstwa polskiego. dzieło fundamentalne dla rozwoju badań heraldycznych.
Profesor Szymański jest przez kolejną kadencję wiceprezesem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Heraldycznego. Z wnioskiem o nadanie godności członka honorowego wystąpił lubelski Oddział Towarzystwa, którego profesor jest członkiem-założycielem.
Za pominięcie nazwisk przy tekstach zamieszczonych w 31 numerze „Wiadomości Uniwersyteckich": panią dr Elżbietę Teske (Safari Park ,.Sevengeti" w Hodeha%en i Vogelpark w Wais-rode), pana prof. Stanisława Popka (wiersz moim kraju).
Panu Profesorowi jednocześnie dziękujemy za udostępnienie „Tygodnika Ilustrowanego" (1911, nr 46), z którego przedrukowaliśmy na stronie 10 artykuł o Marii Curie-Skłodowskiej.
RYSUNKI MARII SĘKOWSKIEJ
Abstrakcjonista, często albo ebee niepokornie kreować nową rzeczywistość (jakby niezupełnie akceptując zastaną) albo ebee skryć się, uciec we własny świat, nie dla wszystkich łatwy do rozszyfrowania.
Czy z takimi postawami mamy do czynienia w przypadku rysunków Marii Sękowskiej.
Myślę, że jest to jedna z możliwych interpretacji.
Na pierwszy rzut oka prace uderzają różnorodnością form rysunkowych: bogactwo odcieni szarości, ekspresja kreski, różnorodność struktur i ekwiwalentów faktur. Podchodząc bliżej dostrzegamy realistycznie naszkicowane okruchy rzeczywistości - rzeczywistości dziecięcej (jakieś zwierzątka, fragmenty lalek, misiów itp.).
Wprowadzone elementy realistyczne niosą nastrój surrealistyczny, baśniowy, wyraźnie czytelny w pracach z lat 1994-1995.
W ostatnich latach mówi się o wysokim poziomie grafiki i rysunku lubelskiego. Wystawa rysunku M. Sękowskiej potwierdza ten pogląd. Ewa Jeziorska
Wystawa czynna do końc wakacji w „Chatce Żaka"