Wiadomość o tym, że wieczorem 28 sierpnia załoga kopalni „Manifest Lipcowy" me zjechała na dół rozeszła się po Jastrzębiu i okolicach bez pomocy mediów, ale kilka następnych dni było walką strajkujących me tylko o przyjęcie postulatów, lecz w równym stopmu o przekazanie Polsce informacji o tym. ze górnicy i Śląsk też strajkują.
karzami, nawet miejscowej, górniczej, a zarazem miejskiej gazety.
Twarde NIE wobec dziennikarzy ze strony Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, który powstał w piątek 29 sierpnia, wynikało z obawy o manipulację, która i tak była szykowana i wykonana przez „Trybunę Robotniczą", w której 1 września ukazała się urzędowo
Cechownia w momencie podpisywania porozumienia pękała w szwach.
tamtym zmaganiom o wejście informacji o strajkach na Śląsku i w kopalniach na antenę ogólnopolską.
O strajkach na Śląsku wiedziały komitety strajkowe w Gdańsku i Szczecinie, ale Polska nie wiedziała. Nawet po podpisaniu porozumień w obu portowych miastach nadal trwała betonowa blokada tej informacji, a na dodatek telewizja wykonała wyjątkowo paskudną sztuczkę z ograniczeniem emisji informacji o śląskich strajkach tylko do zasięgu ośrodka Telewizji Katowice.
Po tym wyczynie fachowców od manipulacji, delegacje zakładowych komitetów strajkowych zgromadzone na placu kopalni „Manifest Lipcowy** zamieniły się w zwarty mur wrogiego tłumu, który postanowił dać nauczkę władzy.
Pamiętam widok tysięcy głów na placu kopalni „Manifest Lipcowy". na którym rozlokowały się delegacje strajkujących kopalń, ciągle powiększające się o kolejnych przybyszów z całego regionu. Strajk był okupacyjny, więc połączone siły kilkutysięcznej załogi kopalni, wymieniającej się rotacyjnie, ale tylko częściowo, z coraz większą liczbą
także zabezpieczających [ wyrobiska górnicze.
Gdy w poniedziałek, 1 września okazało się. jak aparat propagandy potraktował górników - prysła nadzieja na szybkie zakończenie strajku, a MKS postawił dwa równorzędne warunki podjęcia rozmów: przyjazd komisji rządowej i ogłoszenie informacji .
o śląskich strajkach w ogólnopolskim wydaniu dzień-____ 1
nika telewizyjnego... 1
Podpisanie porozumie-nia w Gdańsku dało strajkującym górnikom chwilę ROTOKOŁ POROZUMIENIA
wytchnienia i nadziei, na
Dziś każdy obywatel zna siłę rażenia mediów i potrafi do nich trafić w razie potrzeby, jednak 25 lat temu strajkujący górnicy nie widzieli jeszcze w mediach sprzymierzeńców, choć domagali się. aby wiadomość o ich proteście dotarła do Polaków.
A z realizacją tego me zapisanego postulatu, który w poniedziałek 1 września spowodował wręcz zerwanie rozmów było zdecydowanie gorzej, niż z większością postulatów socjalnych i społecznych. Władcy świadomości Polaków byli w tamtych czasach przekonani, że fakty, dopóki nie są w prasie i telewizji -nie istnieją. I twardo walczyli o to, aby reszta Polski żyła w przekonaniu. ze matecznik Edwarda Gierka, „jego" Śląsk i górnicy są nadal wierni i nie przyłączyli się do buntu...
I
Komisja rządowa - pierwsze y/ypowiedzi dla prasy.
Batalie jastrzębskiego sierpnia 1980 roku rozgrywały się na wielu płaszczyznach, a jedyną z nich były media. Pracowałam wtedy w tygodniku samorządów pracowniczych kopalń jastrzębskich, o pompatycznym tytule „Nasze Problemy" i naturalną koleją rzeczy cały zespół musiał zmierzyć się z wydarzeniami, o których od początku wiadomo było, że są historyczne, ale i to. ze różnie mogą się skończyć.
Nie dziwiła nas presja na lokalna gazetę władców ówczesnej prasy z komitetu wojewódzkiego partii i cenzury, ale trudno było nam zrozumieć postawę strajkujących, którzy nie chcieli rozmawiać z dzienni-
optymistyczna opowiastka o życiu w Jastrzębiu... Tekst wywołał furię strajkujących, górnicy palili gazetę, a MKS, który stawał się z każdym kolejnym dniem coraz bardziej regionalny, bo do kopalni „ML" przybywały kolejne delegacje strajkujących zakładów i instytucji zawiesił rozmowy do chwili ogłoszenia w wieczornym dzienniku telewizyjnym informacji o trwającym od czwartku strajku w jastrzębskich kopalniach i na całym Śląsku.
W dzisiejszych czasach, gdy trzy programy TVP i kilka stacji telewizji prywatnych w-alczy o „newsy", trudno przekazać, jaką temperaturę osiągnęły emocje towarzyszące
Sodzina 5 rano, 3 września 1980 r. - przed podpisaniem porozumienia orzemawia wicepremier Aleksander Kopeć, po prawej Jarosław Sienkiewicz i Stefan Patka, po lewej - Andrzej Żabiński, zastępca członka Biura Politycznego, sekretarz KC PZPR.
przybyszów wzmacniało determinację strajkujących
Towarzyszyła jej jednak niezwykła samodyscyplina, pełna prohibicja i czujność służb porządkowych, które dbały nie tylko o porządek wśród strajkujących, ale nade wszystko czuwały nad bezpieczeństwem kopalni. Od początku obawiano się prowokacji, poprzez stworzenie stanu zagrożenia w kopalni, a po tak jawnej manipulacji w dzienniku telewizyjnym, obawa ta stała się jeszcze większa, gdyż trudno było uwierzyć, że był to tylko przejaw lekceważenia górników i głupoty speców od propagandy.
To wtedy miałam okazję zobaczyć zwartą kolumnę górników maszerujących główną arterią Jastrzębia - ulicą Średnicową, na nocną międzyzmianę. Kolumna sformowana była w szyku niemal wojskowym, oświetlona z przodu, tyłu i boków przez ludzi niosących latarki i sunęła niemal bezszelestnie ku kopalni „Manifest Lipcowy"...
Widok ten mam do dziś w oczach, bo był kwintesencją samoorganizowania się jastrzębskich górników. Nikt przecież me przeprowadził nigdy próby generalnej, jak zachować się w sytuacjach tak nadzwyczajnych, gdy zatrzymana została praca kopalń, gdy całe ich załogi siedzą na placach, w cechowniach i łaźniach. a rodziny zamieniają się w łączników i dostawców prowiantu.
Co najważniejsze - -kopalnie wprawdzie nie prowadziły wydobycia, ale wszystkie służby utrzymania ruchu i odpowiedzialne za bezpieczeństwo pracowały z szczególną czujnością, gdyż komitety strajkowe uzgodniły z dyrektorami ko-
palń zakres niezbędnych robót,
tomiast wokół kopalń atmosfera niewiele się zmieniła, czego wyrazem był przyjazd do naszej redakcji mocnej ekipy dziennikarskiej z „Trybuny Robotniczej", która miała zastąpić nasz najwyraźniej mało |
„fachowy" zespół w wy- -
produkowaniu antystrajkowego numeru „Naszych Problemów". Z dziennikarzy zamieniono nas w osoby towarzyszące kolegom z „Trybuny Robotniczej", mnie trafiła się wizyta w szkole podstawowej i wycieczka pod bramę kopalni, gdzie właśnie z placu kopalni wyszedł dziennikarz radia Wolna Europa. przeszedł przez kordon milicyjny i zaczął rozmawiać z ludźmi stojącymi na ulicy, wśród których było też kilka osób z Amnesty Internationale, mówiących po francusku...
Kiedy ekipa z „Trybuny Robotniczej” wyjechała po południu z Jastrzębia. w naszej redakcji zapadła decyzja o podjęciu próby przeprowadzenia wywiadu z komitetem strajkowym Role zostały podzielone, szef redakcji, Czesław Szafrański miał uzyskać gwarancję opublikowania tej rozmowy w takiej postaci, jaka zostanie autoryzowana przez komitet strajkowy, a jo przeprowadzenie rozmowy z członkami komitetu zakładowego kopalni „Manifest Lipcowy". Wejście naszej trzyosobowej ekipy redakcyjnej na plac szczelnie wypełniony tłumem strajkujących ogłoszone zostało przez megafon, utworzono szpaler. którym dotarliśmy wśród oklasków do jakiegoś pomieszczenia w łaźni, gdzie zaczęła się rozmowa z kilku nieznanymi nam osobami, z których zapamiętałam Grzegorza Stawskiego i Stefana Pałkę. Niestety - po kilkunastu minutach wpadł do salki Tadeusz Jedynak, który z imieniu MKS przerwał wywiad i na dodatek zażądał od nas oddania mu zrobionych notatek. Oczywiście oddaliśmy je, on podarł je na naszych oczach i wyszliśmy z kopalni
Pozostał w niej tylko jeden pracownik naszej redakcji, który wszedł tam dużo wcześniej i z własnej inicjatywy, sposobem znanym tylko jemu, na dodatek z aparatem fotograficznym. Był to Józef Zak, którego
zdjęcia są dziś bezcennym dokumentem tamtych historycznych dni
Do kopalni weszłam ponownie dopiero 2 września, na negocjacje z komisją rządową, które rozpoczęły się
0 godz. 17. 1 wyszłam o 6 rano następnego dnia - po podpisaniu porozumienia. Ostatnią rundę negocjacji prowadził wicepremier Aleksander Kopeć, szef komisji rządowej. Kamykiem, o który mogła potknąć się
1 ta runda rozmów, były wolne soboty. Słuchałam kolejnych argumentów' obu stron w Kopalnianej Stacji Ratownictwa Górniczego, zamienionej tego dnia w biuro prasowe strajku, a dokładnie mówiąc w miejsce internowania dziennikarzy i fotoreporterów, których kilkudziesięciu kłębiło się w pomieszczeniach stacji Częstowano nas wspaniałymi kanapkami z pomidorami „z działki", popijaliśmy kawę i herbatę, a dzięki głośnikom słyszeliśmy to, co działo się w cechowni. j>odobnie jak zgromadzeni na placach kopalni. O godz. 23.00 uzgodniono pełny zapis porozumienia jastrzębskiego i do cechowni wlały się tłumy z placu i dziennikarze. Wszyscy walczyli o dobre miejsce, aby być świadkiem podpisania porozumienia. Ja też... Ale ta historyczna chwila nastąpiła dopiero o 5,40 i utrwalona została na wielu fotografiach i filmach.
W mojej relacji z tego wydarzenia, ostatnie zdanie było następujące- „Cichną oklaski, sala intonuje Międzynarodówkę"
„Nasze Problemy" wydały 3 września 1980 roku numer specjalny, który ukazał się po południu w jastrzębskich kioskach - z pełną treścią Porozumienia Jastrzębskiego. Redaktor naczelny od popołudnia dyżurował w katowickiej drukami czekając na zakończenie rozmów, a w nocy ruszyły maszyny
Eugenia Plucie
Członkowie MKS w czasie zaimprowizowanego spotkania z dziennikarzami.