MARIA MALATYNSKA
Kto wie, czy nowa ekranizacja Pana Tadeusza nie stanie się przede wszystkim, szansą na uporządkowanie świadomości polskiego kina. Jest przecież taka możliwość, że polskie kino, ze wszystkimi swoimi „nowymi środkami” i nowymi umiejętnościami - zyska dzięki takiemu filmowi - dawno utracony kontakt z romantyczną tradycją myślenia o przeszłości, o ważnych narodowych sprawach, o łączności między pokoleniami - tymi, które były niegdyś i uzyskały swoje miejsce w literaturze - i tymi, które są teraz.
Może tak właśnie będzie. A, co równie ważne: może nam, odbiorcom, pozwoli to na ocenę samego filmowego stylu romantycznego, który autor nowego Pana Tadeusza, Andrzej Wajda - stworzył na ekranie i był mu wiemy przez dotychczasowe 44 lata twórczości.
Dzieło, będące niegdyś koroną twórczości Mickiewicza ma w sobie dość materiału dla wszelkiej syntezy. Zwłaszcza, że w samym pomyśle przeniesienia na ekran - wydaje się eksplozją odwagi i zuchwałości, świadomości, a może i... wizjonerstwa.
Obserwujemy teraz w czekaniu na Pana Tadeusza jeszcze jedną, oryginalną reakcję otóż, jak się wydaje, dawno nie było „w narodzie” tak głębokiego przekonania, że nawet pomysł sfilmowania takiego dzieła - uspokaja i jednoczy. I choćby ktoś od początku nie wyobrażał sobie rozpisania trzy-nastozgłoskowca na „ujęcia” i „sekwencje” - to przecież i tak musi być pewny, że epopeja Mickiewicza pogodzi zarówno wszystkich wyznawców niegdysiejszych ambicji polskiego kina, jak i tych, którzy oczekują od utworów filmowych już tylko przepysznych, bogatych i głośnych, świadomych siebie, nowoczesnych obrazów.
A wszystko dlatego, że w oczekiwaniu na klasyczne „rozkosze Soplicowa” powrócić można w sposób naturalny - do najczulej pielęgnowanego w historii polskiego kina osiągnięcia ideowo-warsztatowego, czyli do wzajemnego funkcjonowania ze sobą dwóch, niegdyś zawsze współbrzmiących, a nawet nierozdzielnych pojęć: czyli „polskiego romantyzmu” i „polskiego filmu”.
Jeszcze raz więc wspomnieć można przy tej okazji przygodę, jaką przeżył niegdyś, w początkach lat pięćdziesiątych, polski film - gdy odkrył na swej drodze romantyzm. To spotkanie nie musiało się nawet wydawać na początku aż tak inspirujące i długotrwałe, choć genialna myśl, by opisując konflikty tzw. najnowszej historii ukryć się pod stylistyką romantyzmu - stała
82