przyjaciela, w szarży zginęli wówczas Kaźmier-czak i Kruczyński. Bój pod Łęczycą był szczególnie ciężki - pędząc w pełnym galopie cudem uratowaliśmy się wtedy z okrążenia nieprzyjaciela. A 13 września wieczorem znów marsz bardzo już zmęczonych brakiem snu koni i ułanów. Odpoczęliśmy dopiero nazajutrz, ale krótko, ponieważ świtem 15 września przyszedł rozkaz wyruszenia na północ, na miejsce sformowania Grupy Kawalerii generała Romana Abrahama składającej się z Podolskiej i Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Maszerowaliśmy 60 km w dzień, atakowani przez lotnictwo. Wtedy został przestrzelony nasz sztandar. Po całonocnym marszu mogliśmy odpocząć w lasach. Na drugi dzień, a był to już 16 września otrzymaliśmy rozkaz nocnej przeprawy przez Bzurę. Rzeka w tym miejscu miała ok. 80m szerokości. Przeprawialiśmy się z końmi, płynęliśmy u ich boków trzymając za wodze i grzywy, albo za koniem trzymając go za ogon, ale trzeba było uważać, aby przy brzegu uskoczyć i nie dostać kopytem w głowę... Piechota przeprawiała się na tratwach i pontonach. Z tego czasu pamiętam zdarzenie trochę humorystyczne jak na warunki wojenne - mimo wszystko byliśmy przecież młodymi i skorymi do żartów chłopakami, a takie chwile pomagały nam przetrwać okropności, których byliśmy świadkami. W naszym szwadronie byli ułani mówiący po niemiecku. Zdobyli od jeńców niemieckich mundury wojskowe i jednego wieczoru zakradli się, oczywiście bez wiedzy naszego dowódcy do obozu niemieckiego, gdzie zbałamuciwszy grupę kilkunastu żołnierzy mówiąc o rozkazie przejścia oddziału w inne miejsce, przyprowadzili ich do naszego obozu. Gdy ci się zorientowali, że zostali podstępnie wyprowadzeni w pole było już za późno - puściliśmy ich w bieliźnie, a dokumenty przy nich znalezione: rozkazy, raporty i mapy okolic bardzo się nam przydały.
Świtem 17 września 6. Pułk Ułanów otrzymał zadanie zabezpieczenia marszu Grupy Operacyjnej Kawalerii pod Starym Polesiem. Następuje wówczas pierwsze natarcie na nieprzyjaciela: mój szwadron wraz z 1 i 3- Lotnictwo nas bombarduje, wielu ułanów ginie, wielu jest rannych. Natarcie się załamuje. Artyleria nie mogła nas wesprzeć w lesie, ponieważ nie mogła się rozwinąć. Drugie natarcie, już wsparte, wyrusza po południu i kończy się opanowaniem Starego Polesia. Pamiętam ten zapał, z jakim atakowaliśmy. Kiedy jednak, zgodnie z planem, odwód miał jeszcze uderzyć w tyły nieprzyjaciela aby otworzyć drogę na wschód, nastąpił drugi atak lotniczy, który zdziesiątkował koniowodnych i artylerię. Byliśmy tym widokiem załamani, tym bardziej, że tak bli-
Odznaczenia Józefa Wqtroby: Krzyż Kampanii Wrześniowej, Medal za Udział w Wojnie Obronnej 1939
Konspekt nr 2/2007 (29)