Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 15


Rozdział piętnasty
Ziemie jałowe i mapa
1
Trzeci dzień wędrówki był dla Natalii bardzo ciężki. Praktycznie cały czas
podążała pod górę. Mocno się przy tym zmęczyła, ale wciąż brnęła pewnie przed
siebie. Zastanawiała się nad tym, co ma robić w tym domu... prawdopodobnie (i chyba
była tego pewna) będzie musiała rozwikłać jego zagadkę i wydobyć ją na światło
dzienne. Zdawała sobie z tego sprawę, że nie będzie to łatwe. Cały czas dziwiła się
sobie, że ma w sobie tyle odwagi, że w ogóle idzie w tamto miejsce. Miejsce jej
rysunków. Wzdrygnęła się, ale nie zatrzymała się. Wręcz przeciwnie - przyspieszyła.
- Mapa, potem do staruszki - powiedziała do siebie - a na końcu do tego
tajemniczego domu we mgle.
Przystanęła i usiadła na chwilę na poboczu. Zmęczyła się, ale odpocznie chwilę
i podejmie dalej wędrówkę.
Jednak po chwili zmorzył ją sen.
2
Obudziła się w nocy.
3
Wstała z ziemi rozglądając się wokoło. Początkowo myślała, że usnęła na
trawniku koło swojego domu, ale od razu pojęła iż wcale tak nie było. Westchnęła
kręcąc głową na boki. Uświadomiła sobie po chwili (chociaż cały czas chciała
pozostać w tym przekonaniu, że tak nie jest) gdzie się tak naprawdę znajduje.
Zmierzała w kierunku Czarnoboru - do domu we mgle. Nagle jakaś inna część jej jazni
pragnęła wrócić do domu. Zapomnieć o tej całej sprawie i zacząć żyć po ludzku.
- To jakaś paranoja - powiedziała na głos odruchowo zerkając na
podziurawione gwiazdami niebo - o co w tym wszystkim chodzi?
Nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie. Potrząsnęła głową i prowadzona
przez jakąś siłę ruszyła dalej w kierunku wsi Czarnobór.
Zbliżała się godzina czwarta rano. Niebo zaczęło powoli jaśnieć. Zanim Natalia
dotarła do końca wzniesienia, zrobiło się już w miarę jasno.
Dodatkowo dziewczynę zaczął ogarniać lęk.
Nie potrafiła określić skąd się pojawił i dlaczego tak nagle, bez zapowiedzi.
Starała się o nim nie myśleć. Zdawała sobie sprawę z tego, że dotyczy on domu we
mgle. W końcu była coraz bliżej niego. Przeszedł ją dreszcz. W głowie usłyszała głos
Andrusa: "Unikaj jak ognia wejścia do lasu".
Od razu spostrzegła, że się zatrzymała. Wokoło nie było żywej duszy, ale lęk
był tak namacalny, że Natalia odruchowo pomyślała o tym przeklętym domu (inaczej
zwanym posesją dziedzica). Znowu i to sprawiło, że po jej plecach ponownie
przeszedł dreszcz. Mimo to ruszyła dalej. Zdawała sobie sprawę, że pakuje się w
niezłe tarapaty. Pomyślała o Kamilu i wezbrał w niej smutek. Pragnęła zawrócić do
domu, ale wbrew własnej woli nogi prowadziły ją w kierunku Czarnoboru. Otaczające
ją drzewa były niemal obumarłe. Niektóre z nich przypominały upiorne palce,
sięgające po coś w stronę nieba. Dziewczyna się wzdrygnęła z trudem odwracając od
nich wzrok.
Spojrzała przed siebie. Jakieś dziesięć (może więcej) metrów przed nią
rozpoczynała się jałowa ziemia. Bez drzew. Aysa niczym czerep jej profesora ze
studiów i gładka niczym brzuch olbrzyma. Zaśmiała się nerwowo, ale nie zwolniła
kroku. Przypomniał jej się poemat jej ulubionego poety, a tak dokładnie fragment tego
poematu. Wybrała go sobie kiedyś na konkurs recytatorski. O ile dobrze pamiętam,
poemat nosił tytuł "Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął", powiedziała w myślach, a
autorem na pewno był Robert Browning. Pamiętała jedynie dwie zwrotki, które wryły
jej się głęboko w pamięć. Nabrała powietrza w płuca i wyrecytowała pierwszy z nich:
 Dalej szmat wyręby, dawniej las, jak się zdaje,
Potem trzęsawisko, a teraz goła ziemia,
Żałośnie jałowa (jakby wariat z uciechy
Zrobił cos i zniszczył, a potem zamiar zmienił
I precz poszedł sobie!); tutaj w zasięgu oczu
Bagno, glina, gruz, piasek - jedno czarne pustkowie .1
Zadrżała na dzwięk słów znajdujących się w tej zwrotce.
- To było jakoś w połowie poematu.
Rozejrzała się wokoło. Drzewa zostały z tyłu i ona teraz znajdowała się na
wyjałowionej ziemi.
Nieświadomie wyrecytowała kolejną zwrotkę:
 Jątrzy się coś w barwach wesołych i ponurych
Na pochyłym gruncie, co w plastry mchu zapada
Lub w inną substancję, jakby czyrakowatą;
Dalej dąb zbutwiały, a w jego pniu szczelina -
Jak skrzywiona warga o połupanych brzegach,
Co się w śmierć otwiera, pękając przy konaniu .2
Nie wie dlaczego wyrecytowała akurat te dwie zwrotki. W pewnym sensie
pomyślała w duchu, tylko te dwie pamiętam. Sporo zapomniałam... Westchnęła.
Nagle zapomniała o poemacie Roberta Browninga, gdyż w oddali sterczał
wielki kamień.
Natalia na chwilę zamarła. Jednak Andrus miał rację, co do kamienia.
Dziewczyna sztywno się poruszając zaczęła iść w jego kierunku. Sprawiała wrażenie
jakby wpadła w jakiś głęboki trans. Teraz wpadła już na dobre. Nawet, gdyby się
ocknęła, nie zdołałaby zawrócić i uciec, ponieważ jej nogi uparcie podążały przed
siebie.
Po dłuższej chwili znalazła się obok kamienia (który widocznie przewyższał ją
1
Robert Browning, Poezje wybrane w przekładzie Juliusza Żuławskiego. Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1969, zwrotka 25.
2
Robert Browning, Poezje wybrane w przekładzie Juliusza Żuławskiego. Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1969, zwrotka 26.
wysokością) i dalej działając jak w transie, zaczęła pod nim grzebać.
Nie musiała długo kopać, ponieważ kartka z mapą jaka zostawił jej Andrus była
prawie na wierzchu. Natalia wyciągnęła ją i wtedy ocknęła się z dziwacznego transu.
Spojrzała na papier, nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, kiedy i jak znalazła się w
jej dłoni. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że trzyma przed sobą mapę,
która zostawił jej Andrus. Lecz cały czas ze zdziwieniem przyglądała się zapiskowi.
Mapa, mapa, rozbrzmiewał czyjś głos w jej uszach, mapa, mapa...
Dziewczyna potrząsnęła głową, zdjęła plecak i usiadła w cieniu najbliższego
drzewa. Otworzyła go i napiła się wody, która ze sobą zabrała. Kartkę złożoną na pół
położyła na kolanach - oparła głowę o pień drzewa. Spojrzała w niebo, które od
początku wyprawy było błękitne i bezchmurne. Westchnęła i zerknęła na stado
ptaków, które wzbiło się w powietrze. Spostrzegła też, że ten lęk, który jej wcześniej
towarzyszył na razie ją opuścił. I dzięki temu poczuła się znacznie lepiej.
Uśmiechnęła się lekko. Po chwili zapadła w krótką drzemkę, w ogóle nie zdając
sobie z tego sprawy, kiedy się przebudziła. Zbliżał się wieczór. Spojrzała na zegarek.
Dwie wskazówki przytuliły się do siebie przy piątej po południu. Dziewczyna
potrząsnęła głową i tym razem rzuciła wzrokiem na kartkę, która grzecznie
spoczywała na jej kolanach. Natalia była zmęczona (to nic dziwnego). W końcu
wędrowała juz trzy dni i to były dla niej ciężkie dni, zwłaszcza ostatni
dystans, który pokonała pod górkę. A teraz ta paskudna jałowa ziemia. Nie rosła tu
żadna roślinność - zresztą jak sama nazwa wskazuje - nawet, gdyby coś wyrosło, to
natychmiast zostałoby zniszczone przez wysuszoną ziemię. To nie był klimat dla
takiego typu roślin. Dziewczyna starała się to zrozumieć, ale po kilku sekundach
zrezygnowała. Uznała, że nie ma najmniejszego sensu się zastanawiać, czy jest ona
jałowa, czy nie... Przez chwilę starała się zrozumieć jeszcze to, co tu robi. W pewnym
sensie nie dotarło jeszcze do niej, że tu jest. Że nie siedzi z Kamilem, który tam
wariuje z samotności. Nie obawiaj się, powiedziała w myślach, wrócę do Ciebie
niedługo, Kamilku. Chociaż - tak naprawdę nie była pewna tego, czy uda jej się
wrócić. Najlepiej będzie, jak teraz przestanę zawracać sobie tym głowę, pomyślała z
pewnego rodzaju niepokojem. Tak przynajmniej sobie uświadomiła, że był to
lekki lęk. Przesunęła wzrokiem po okolicy, jakby sprawiała na niej fascynujące
wrażenie. W rzeczywistości to miejsce wzbudzało w niej tylko obrzydzenie. Ponownie
zerknęła na złożony na pół papier z narysowaną mapą. Teraz ta kartka oznaczała dla
niej to, że rzeczywiście było tam coś ważnego. Co prawda w formie tej mapy, ale
było. I to się dla niej teraz liczyło. Przyglądała się jej. Pomiętej i niezręcznie złożonej
kartce na pół. Natalia doszła do wniosku, że jeżeli Andrus jest niezły w straszeniu i
pisaniu rożnych historyjek zatytułowanych "Informacja", "Ważne wieści". Itp., itd.
Zastanawiała się, jak radzi sobie z rysowaniem. Wzięła kartkę w dłonie i bez wahania
ją rozłożyła. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nią z wyrazem na twarzy
graniczącym ze zmieszaniem i konsternacją, ale nie trwało to długo. Po kilku
sekundach na jej twarzy wykwitł nieśmiały uśmieszek.
Mapa nie była wcale skomplikowana. Kilka linii zarysowanych chwiejnym
pismem, tak jakby autor się czegoś bał albo był nieśmiały. Mniejsza o to. Natalia
odnalazła palcem miejsce, w którym obecnie się znajdowała. Znalazła. Niemal w
odległości trzech czwartych licząc od strony lewej. Kółko było zdecydowane i
najmocniejsze, podkreślając jak ważne to miejsce. Oczywiście jak to Natalia, wcale
nie zwróciła na to uwagi, cały czas niczym zahipnotyzowana przyglądając się temu
rysunkowi. Przekrzywiła głowę, potem ją wyprostowała podnosząc jednocześnie mapę
na wysokość oczu.
W lepszym świetle prezentowała się następująco:
Natalia oderwała wzrok od mapy. Ogarnął ją znowu ten sam lęk, kiedy tylko
spojrzała na miejsce, gdzie napisane było "Tędy do WSI. Około 5 km".
Nie wiedziała, co teraz zrobić. W tej chwili ten lęk był jak najbardziej
autentyczny. Otworzyła plecak. Zawahała się, po czym wyciągnęła z niego zeszyt z
wpiętym w niego długopisem. Mapę natomiast złożyła i schowała do plecaka, wraz z
wyciągniętą butelką wody. Spojrzała na notatnik leżący na jej kolanach. Po co go
wyjęła? Intuicja podpowiedziała jej, że należy zacząć prowadzić coś w rodzaju
reportażu (oczywiście w formie pamiętnika). No tak, tylko ja nigdy nie prowadziłam
pamiętnika, pomyślała. Okazuje się, że to uczucie, (które zmieszane było z
autentycznym strachem) wcale nie zamierza dać za wygraną. "Zapisuj
relacje z tego, co widzisz i doświadczasz, dodał jakiś głos w jej głowie, oczywiście w
formie dziennika". Dziewczyna wahała się jeszcze chwilę, ale otworzyła zeszyt.
Pierwsza strona aż się prosiła, żeby coś na niej zapisać. Ta jej pustka zaczęła jakby
razić ją w oczy.
Postanowiła jakoś ją wypełnić, więc wzięła długopis w dłoń i napisała:
"12 czerwca 2008"
Spojrzała na tę datę i zastanowiła się chwilę. Po kilku sekundach (całkowicie
zapominając o okalającym ją lęku), kontynuowała pisanie:
"Jestem w drodze juz trzy dni i szczerze powiedziawszy... jestem wyczerpana. Siedzę
pisząc te słowa pod starym drzewem. Po lewej mam duży kamień, pod którym
znalazłam mapę (jak się okazało, bardzo prowizorycznie narysowaną), a przed sobą
wyjałowioną ziemię. Rozciąga się na dosyć dużej odległości. Zresztą - mniejsza o to. Z
tego, co zauważyłam na mapie od Czarnoboru dzieli mnie jedynie niecałe 5
kilometrów. Myśląc o tym ogarnia mnie strach. Zastanawiam się jeszcze nad tym, jak
przeżyję okres, który będę musiała spędzić w tym przeklętym domu. Prawdę
powiedziawszy - nie wiem ile tam będę siedzieć. Pragnę wrócić, zrezygnować z tej
wyprawy, ale jakaś niewidzialna siła pcha mnie w objęcia niebezpieczeństwa. A
zwłaszcza domu we mgle.
No cóż... zobaczymy, co się wydarzy...".
Tu przerwała, zastanawiając się, czy nie dopisać jeszcze czegoś, ale
zrezygnowała. Miała w głowie pustkę. Zamknęła zeszyt i schowała go do plecaka.
Zerknęła jeszcze na wyjałowiony grunt.
Podniosła się powoli wciąż wpatrując się w gołą ziemię z zażenowaniem.
Ścieżka prowadząca do Czarnoboru znajdowała się za jej plecami.
Dziewczyna westchnęła zakładając plecak.
Po chwili odwróciła się na pięcie i powolnym krokiem ruszyła w stronę wsi
Czarnobór.
4
Zbliżał się wieczór. Natalia dotarła do wsi pół godziny przed zmierzchem,
mijając postrzępioną tabliczkę z napisem "WITAMY W CZARNOBORZE". Jakiś
etap wędrówki, ten znacznie łatwiejszy zakończony, powiedziała sobie w duchu, teraz
zaczyna się ten o wiele trudniejszy.
- Ale zanim udam się do domu we mgle - dodała na głos - muszę na razie
znalezć tę staruszkę i wyciągnąć z niej wszystkie informacje na jego temat.
Rozejrzała się wokoło. Wieś była nieduża, ale za to zadbana. Po prawej szła para
zakochanych. Gdzieś w oddali Natalia usłyszała warkot piły mechanicznej. A w
znacznie bliższej odległości dało się słyszeć szczekanie jakiegoś psa, który
prawdopodobnie domagał się jedzenia. Mimowolnie dziewczyna się uśmiechnęła.
Oprócz tego nikogo nie było w okolicy, ale Natalia nie zawracała sobie tym
głowy. Teraz zależało jej na rozmowie ze staruszką.
Po krótkiej chwili wyciągnęła mapę z plecaka. Przyjrzała jej się i określiła, ile
domów dzieli ją od mieszkania tej kobiety. Schowała rysunek, zamknęła torbę i
zarzucając ją sobie na plecy ruszyła przed siebie.
Wprost na poszukiwania staruszki.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 20
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 21
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 18
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 19
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rozdział 4
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rozdział 3
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rozdział 1
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rodział 2
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 11
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 10
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 15
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 12
Tom II rozdziały 11 15
Alchemia tom II Rozdział 1
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 14
Tom II rozdziały 46 52
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 16
Tom II rozdziały 36 40
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 13

więcej podobnych podstron