Siderek12 Tom I Część III Rozdział 13


CZŚĆ III
" W lesie"
" Nie śmierci się boimy, lecz myśli o śmierci"
Seneka Młodszy
" Całe życie jest niewolą. Należy więc pogodzić
się z losem, jak najmniej ubolewać nad nim i
chwytać każdą korzyść, jaka się z nim łączy.
Żadne położenie nie jest aż tak straszne, by
człowiek obdarzony równowagą ducha nie
znalazł w nim jakiejś pociechy".
Seneka Młodszy
" Każdy las kryje tajemnicę".
Marek Będkowski
Rozdział 13
W DOMU (II)
1
Nic mu się nie śniło. Leżąc na ziemi o niczym nie myślał. W sumie nie miał już o czym 
została tylko kwestia zamknięcia tematu zagadki i wyjaśnienia klątwy. Tylko jak pozna
brakujące fakty odnośnie zagadki. Nie wiedział tego, a pragnął wiedzieć. Musi być inny
sposób. Na koniec, jak będzie w lesie, zamierza mieć tylko niewyjaśnioną klątwę, którą
odkryje i zrobi wszystko co w swojej mocy, żeby ją zdjąć. Nie będzie to proste. Zdawał
sobie z tego sprawę, ale jak dotarł do tego punktu, rozwiązań, czy dociekań, mógłby nazwać
to jak chce, nie zrezygnuje. Nie ma mowy. Choćby nie wiadomo jak byłoby to trudne...
Nie po to przez tyle przeszedł...
2
Miał już dość bezruchu. Czuł, że przez ten (sen  nie sen), którego teraz doświadczał,
mimo że się nie bał, jak jego kończyny okropnie drętwieją.
Tak naprawdę to dobrze, że czuł to co dzieje się z jego ciałem. Spostrzegł, że ciemność,
która mu towarzyszyła powoli blednie, aż po chwili znika.
Marek otwiera oczy i niezdarnie podnosi się na rękach. Jest oszołomiony; nie wie co się
teraz dzieje, a w dodatku kręci mu się w głowie.
Tak, cały czas kręci mu się w głowie. Podnosi się na nogi, rozgląda się tępo wciąż nie
wiedząc co się dzieje... Zachwiał się i ponownie wylądował na ziemi. Tym razem na tyłku.
Sprawiał wrażenie osoby, która jeszcze nie otrząsnęła się z potężnego kaca...
3
Poczuł się dziwnie. Jedynie, co może teraz przywołać do pamięci to to, jak kilka godzin
temu poznał treść pamiętnika. I nagle, jak ogromna ilość meteorów spadła na niego jedna
część rozwiązanej zagadki. Zadał sobie kilka pytań, które uznał za najważniejsze, a tylko na
cztery z nich otrzymał odpowiedz.
Ponownie rozejrzał się po pokoju i postanowił podjąć drugą próbę wstania na nogi...
Obym się teraz na nich utrzymał, pomyślał nieświadomie.
4
Okazuje się, że tym razem udało mu się otrzymać na nogach. Oczywiście cały czas
kręciło mu się w głowie, ale coraz słabiej. Ostrożnie odwrócił się i doczłapał do tapczanu
(okropnie chwiejąc się na boki). Po drodze odruchowo obrzucił spojrzeniem pamiętnik, ale
zaraz odwrócił wzrok i usiadł na łóżku.
5
Przez kilka minut siedział w milczeniu, kompletnie nie wiedząc co ma robić. Sprawiał
wrażenie chłopca, który nie wie jakiego misia wybrać: małego, czy dużego. Zastanowił się
nad tym wszystkim co się już wydarzyło. Czego dokonał? Na pewno wiele rzeczy odkrył,
ale jeszcze pewna część pozostała niewyjaśniona.
Natychmiast wpadł mu do głowy pomysł. Przeanalizować te pytania, na które zna już
odpowiedz. Być może będzie tam wskazówka do kolejnych, na które jeszcze nie zna
odpowiedzi.
Przemyślał to i nieświadomie zadał sobie pierwsze z nich:
- Czy przyjaciółka Andrusa wiedziała o sile panującej w lesie? - pomyślał chwilę i cały czas
nieświadomie udzielił na to pytanie odpowiedzi. Zupełnie, jakby było to pytanie typu: Jak
masz na imię? - Tak  Kasia dowiedziała się o sile panującej w lesie, kiedy Andrus
opowiadał jej wtedy o swoich lękach, wizjach, przewidywaniach  powiedział do siebie 
wspomniał o tym, ale nie poświęcił temu dużo uwagi.
Ale co to ma wspólnego z resztą pytań?, usłyszał w swojej głowie czyjś głos, ale nie
przejął się tym.
- Nie wiem  orzekł. - To się niebawem wyjaśni - westchnął i zadał sobie drugie pytanie -
Od kiedy znała dziedzica i jakie tajemnice od niego otrzymała? - zastanowił się nieco dłużej
- tak naprawdę to pytanie jest powiązane z poprzednim. Kasia znała go kilka lat, po tym jak
została przyjęta do osady po wielu tygodniach wędrówki. Andrus nie przekazał jej tajemnic,
tylko opisał jej swoje sny i wizje, oraz to co go prześladowało.
To ma ze sobą powiązanie, pomyślał.
- A może to były wskazówki i czegoś dotyczyły? - zadał kolejne pytanie. - To nie były
wskazówki... kurcze, to jest w sumie to samo, co w poprzednim pytaniu - z tego co
odkryłem, to były sny i te, jak to nazwał przewidywania dziedzica. Dotyczyły głównie
Czarnoborskiego lasu i zjawy kulejącego mężczyzny. Wspomniał o klątwie i sile, która się
zalęgła w tym lesie, ale Andrus nie wyjaśnił kto ja rzucił. Podejrzewam, że sam tego nie
wiedział.
No, no, no, zawył głos, dobrze ci idzie.
- Zamknij się - syknął Marek. - Czyli ta zjawa, którą widziałem - to ojciec Andrusa. Jedyne,
co nie daje mi jeszcze spokoju to jego imię - jak miał na imię ojciec Andrusa...
Jego wypowiedz coś przerwało. Energicznie podniósł głowę i dostrzegł w pokoju jakiś
ruch. Ogarnął go strach...
6
Wyraznie odczuł, jak w jego pokoju zrobiło się zimno. Chłód ten zmroził jego ciało od
stóp do głów, ale Marek praktycznie nie zawracał sobie nim głowy. Był zainteresowany
tym, co zjawiło się w jego pokoju. Bał się. Widać to było. Drżał na całym ciele, zrenice
nieznacznie mu się rozszerzyły. Marek wyczekiwał:
- Wiktoria, czy to ty? - zapytał drżącym ze strachu głosem.
Nic - cisza. Marek pomyślał, że widocznie coś mu się przewidziało. Że prawdopodobnie to
było takie wrażenie. Ale w świadomości pozostała myśl, że tak nie było. Jeżeli byłoby to
wrażenie, wtedy nie czuł by tego chłodu. Niemal przeszywającego jego ciało na wylot.
Zastanowił się nad tym i spojrzał w okno. Chłód na chwilę zelżał i Marek odrobinę lepiej
się poczuł... Nic się nie wydarzyło - na razie...
7
Postanowił się przejść i przemyśleć to jeszcze raz. Zastanowić się, co łączy pytania, na
które przed chwilą udzielił sobie odpowiedzi. Może właśnie wskażą mu coś jeszcze. Jakiś
ślad. Ta głębsza analiza naprowadzi go na wyrazny trop. Tak mu się przynajmniej
wydawało.
Co stało się z dziedzicem po tym, jak uciekł do lasu?, myślał Marek, no co takiego?
- Z tego co pamiętam - powiedział na głos, - to to światło, kiedy byłem w młynie, pokazało
mi martwe ciało Andrusa. Ale co stało się z jego duszą?
To pytanie było trudne i na nieszczęście pojawiały się nowe. Jaka siła panuje w lesie? Czy
to za sprawą miejscowej legendy, której nie znam? zapytał się w myślach, jeżeli tak, to jaka
to legenda? Kto może mi ją przekazać?
- O ile w ogóle istnieje jakaś legenda - dodał na głos. - A jeżeli nie, to co to mogło być?
Trudny orzech do zgryzienia, pomyślał teraz, ale musi być jakieś rozwiązanie. Jest wiele
legend, ale każda ma jakieś zakończenie. Większość się wyjaśnia, a ta druga część pozostaje
niewyjaśniona.
Marek podejrzewał, że to właśnie ona sprawiła, że to wszystko wymknęło się spod
kontroli. Postanowił ją poznać, tylko jak?! Przez co lub przez kogo?!
Siedział tak w milczeniu przez chwilę. Uniósł głowę. Nie dostrzegł nic. Widocznie ten
ruch był zwykłym przewidzeniem.
Wstał - czuł się już dobrze. Jego nogi również. Lekko się uśmiechnął i bez słowa wyszedł
z pokoju.
8
Mama jak zwykle obrzuciła go swoim sokolim wzrokiem, kiedy wchodził do kuchni.
Marek usiadł na swoim miejscu i położył ręce na stole. Milczał. Całe szczęście, że nic mu
się nie stało, pomyślała mama, wtedy wyglądał tak, jakby zobaczył ducha. Mama
zauważyła, że odrobinę lepiej się czuje. Usiadła na przeciwko niego. Przez chwilę milczała,
aż wreszcie się odezwała:
- Jak się czujesz, Marek?
Chłopak podniósł głowę i spojrzał matce w oczy.
- Dobrze mamo  powiedział. - O wiele lepiej niż ostatnio.
Matka przyglądała mu się z troską.
- Niezle mnie wystraszyłeś - rzuciła nagle.
Marek się uśmiechnął i ten uśmiech był szczery.
- Wiem, tylko nie wiem co się ze mną stało. Nie pamiętam.
- Zemdlałeś mi w kuchni - stwierdziła matka. - Tak nagle.
Mina Marka spoważniała.
- Jak to?!
- Zasłabłeś, kiedy wychodziłeś, a potem upadłeś.
Marek milczał. Sprawiał wrażenie, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Możliwe  orzekł. - Coś mi się z tamtego wieczora przypomina - spojrzał na matkę - ale to
mało ważne mamo, było minęło. Teraz czuję się o wiele lepiej.
9
W miedzy czasie na skraju lasu pojawiły się trzy zjawy. Mężczyzna, kobieta i
dziewczynka. Postali tak w bezruchu, po czym zniknęli.
A kiedy zniknęli, w głębi lasu rozległ się przerażający szloch, po którym padły
następujące słowa:
"Gdy niebo zasnują chmury pierzaste
Gdy ziemię ogarnie mrok i ciemności
Gdy życie zacznie zamierać w ciszy
Wtedy ma KLTWA zbierze swe żniwo
Kładąc swą moc na wszystko co żyje".
Powiał silny wiatr, ponownie rozległ się ten sam okropny szloch, po czym wszystko
umilkło.
Zapanowała grobowa cisza...
10
Mało brakowało, a Marek usłyszałby słowa, które rozległy się w głębi lasu. Mało
brakowało, bo odrobinę odwrócił głowę. Wyczekiwał, ale sam dokładnie nie wiedział na co.
Westchnął i spojrzał na mamę. Nic nie mówił.
- Mogę cię o coś spytać? - mama zadała pytanie nagle, przez co Marek ocknął się z
zamyślenia.
Chwilę milczał.
- Pytaj  mruknął.
Kobieta nalała sobie soku z dzbanka stojącego na stole i podjęła swoją myśl:
- Wcześniej, zanim mi zemdlałeś, powiedziałeś, że ktoś cię wzywa i potrzebuje - ciągnęła
poważnie. - Kto to był Marek?
- Domyślam się, że...  zakomunikował.
- Powiedz le..
- To chyba Wiktoria Wicińska - przyznał Marek, a gorycz w jego głosie była tak wyrazna, że
matka zamilkła. - Podejrzewam, że to ona. A jak nie ona, to ktoś inny.
Matka chciała coś dodać, ale Marek powstrzymał ją ruchem dłoni.
- Posłuchaj mamo  wyznał. - Dokładnie nie wiem kto to może być. Może po prostu nikt -
spojrzał w okno i dokończył swoją myśl. - Byłem zmęczony i mogłem pleść jakieś głupoty.
Zawsze tak mam.
Mama milczała. Czuła się zbita z tropu.
- Daj mi coś do jedzenia - Marek nagle zmienił temat, nie robiąc sobie z tego zbytnio
sensacji.
Kobieta posłusznie, zupełnie jak w transie wstała i zaczęła robić coś do jedzenia. Czuła się
teraz dziwnie.
Marek natomiast położył ręce na kolanach i pogrążył się w myślach. Nagle w tych jego
rozmyślaniach rozległo się słowo: "KASANTII". Jego oczy straciły kolor. Stały się matowe
- zupełnie bez wyrazu. Nieświadomie wypowiedział na głos słowa w nieznanym języku:
- Uno sonoro nara... De kei durmen la de gyiro alei do ci dur nal... Demori dana norinii dal
zajnal... Kasantii un demori norinii dal zajnal...
Zapanowała cisza. Mama przestała robić jedzenie, bo zmroziło ją to co wypowiedział jej
syn... Albo... albo coś, co powiedziało to przez usta jej syna. Nie była teraz w stanie nic
zrobić.
Marek dobił ją tym, że teraz zupełnie innym głosem (nie należącym do niego)
wypowiedział to w zrozumiałym języku. Co najdziwniejsze, że robił to nieświadomie.
- Otwórzcie wrota... Bohaterskie imię twe rozbrzmiewać będzie echem... Zło zostanie
pokonane, a maszkary przepadną na wieki... Kasantii i maszkary zostaną pokonani i
przepadną na wieki...
Kiedy skończył, ocknął się z tego dziwnego transu. Jego oczy ponownie odzyskały
naturalny kolor. Nie wiedział, co znowu się z nim stało. Liczy się to, że czuje się dobrze.
Spojrzał na matkę i lekko się wzdrygnął. Drżała spazmatycznie...
- Mamo - zaczął niepewnie. - Co się stało?
Nic. Kobieta drżała. Nawet się nie odwróciła.
- Mamo! - powtórzył Marek. Tym razem odrobinę głośniej i wstał. Podszedł do niej.
To co zobaczył lekko go przeraziło. Mama pustym wzrokiem wpatrywała się w jakiś
punkt przed siebie.
Chłopak nie bardzo wiedział jak teraz postąpić. Katatoniczka, wyklarowała mu się myśl,
ale natychmiast ją odrzucił. Położył dłoń na jej ramieniu. Jej ciało wciąż drżało i co chwilę
wstrząsane było silniejszymi spazmami... Nawet na dotyk syna nie zareagowała.
- Mamo - powiedział trzeci raz. - Co ci się stało?
Dalej cisza. Kobieta nie reagowała.
- Mamo - już czwarty raz. Markowi głos zadrżał. - Ocknij się. - lekko nią potrząsnął - Co się
stało? Dlaczego nie reagujesz? - na koniec jego głos się załamał.
Jednak nie przestawał potrząsać ciałem kobiety z nadzieją, że się ocknie. Oczy mu się
zaszkliły, chociaż próbował powstrzymywać się od płaczu. Sztywne ciało matki poruszało
się do przodu i do tyłu...
Po kilku minutach zaczął wątpić, że matka wybudzi się z tego dziwnego stanu. Kobieta
cały czas drżała i nie dawała znaku życia, aż do czasu.
Po długich dziesięciu minutach drżenie zniknęło i ciało kobiety się rozluzniło. Może się
uda, pomyślał chłopak.
Udało się. Matka się obudziła... Co prawda, była trochę zdezorientowana, ale ważne, że
wszystko ułożyło się po jego myśli.
- Co się stało? - rzekła lekko drżącym głosem. - Co się ze mną stało?
- Nic złego - oznajmił, starając się mówić wolno i spokojnie. - Miałaś przewidzenie. -
Marek powiedział to, bo to nasunęło mu się na myśl. Nie wiedział, dlaczego akurat
powiedział takie słowa.
Zresztą, czy to takie ważne, pomyślał.
- Przewidzenie? - powtórzyła, jakby smakowała te słowa.
- Tak - oświadczył Marek. - Połóż się teraz. Odpocznij. Ja idę na spacer. Zjem jak wrócę.
Kobieta lekko się uśmiechnęła i o własnych siłach poszła się położyć. Marek westchnął i
skierował się do drzwi wyjściowych.
- Będę za godzinę - rzucił, ale matka już spała.
Szybko usnęła, pomyślał i wyszedł z domu.
11
Spacerował. Pokręcił się tu i tam bez celu nie myśląc o niczym. Po godzinie wrócił do
domu...
12
Matka nie zmieniła swojego położenia. Cały czas leżała w tej samej pozie. Lekko
chrapała.
To chrapanie przypominało mu jakieś potężne pierdnięcie, które rozległo się w głębokiej
rozpadlinie... "Ao - patrzajta ludzie, zdawała się mówić ta rozpadlina, ten bąk właśnie
postanowił mnie opuścić". Marek zdusił śmiech.
Matka jęknęła przewracając się na drugą stronę. Chrapanie na chwilę ucichło, kiedy
stęknęła, po czym powróciło z powrotem. Ze zdwojoną siłą...
Marek cicho się zaśmiał, po czym zrobił sobie coś do jedzenia.
13
Kiedy zjadł, udał się do swojego pokoju. Dochodziła trzecia.
Aż dziwne, że nie pomyślał przez ten czas o klątwie i takich tam sprawach. Dlatego czuł
się dobrze. To był chyba jedyny jego udany dzień... no prawie - ponieważ jeszcze się nie
skończył.
14
Westchnął i położył się na łóżku.
Przypomniał sobie ostatni telefon, który wykonał do Lidii i która powiedziała mu, że nie
może teraz rozmawiać. To przeczucie, które go wtedy nawiedziło przybrało teraz na sile.
Czuł, że coś złego się dzieje, albo... nie daj Bóg  już się wydarzyło. Poczuł się okropnie.
- A jeżeli moje domysły się sprawdzą? - powiedział do siebie. - Jeżeli się sprawdzą, to
oznacza, że już nigdy nie zobaczę moich przyjaciół.
Opuścił głowę i chwilę się zastanowił.
- Co się dzieje? - ciągnął na głos.
Zerwał się z łóżka i pognał na dół. Czuł coś złego. Dobiegł do łóżka, na którym spała
matka i mocno nią potrząsając, krzyknął:
- Mamo! Obudz się!
Kobieta jęknęła i otworzyła oczy. Przyglądała się Markowi w milczeniu, na początku nie
wiedząc, o co mu chodziło.
- Uspokój się - usłyszała swój głos. - Cały drżysz.
Dzwignęła się i usiadła na kanapie. Chłopak widząc, że zwolniło się miejsce usiadł obok.
- Moi przyjaciele wyjechali na wakacje  zaczął.
- Tak, wiem.
- Stało się coś złego - dokończył i opuścił głowę. - Czuję to.
Kobieta wyostrzyła wzrok.
- Co ty wygadujesz - powiedziała spokojnie. - Nic im...
- Nieprawda!!! - wykrzyknął tak głośno, że matka aż podskoczyła. Sprawiała wrażenie,
jakby usiadła na jeżu. - Ja to wiem. Włącz telewizor.
Kobieta wahała się chwilę, ale sięgnęła po pilota i włączyła szklane pudło z obrazkami,
ustawiając na wiadomości. Akurat leciała reklama Danone, reklamującego sposób na głoda.
Pluszowego stworka w zielonym ubranku, na którym napisane było "MAAY GAÓD".
Po chwili reklama się skończyła i wznowili wiadomości. Prezenter przedstawił
najświeższe informacje:
"Przedwczoraj na wybrzeżu Morza Bałtyckiego doszło do serii niewyjaśnionych zaginięć".
- Widziałaś - przerwał Marek. - Miałem rację
"Nie wiadomo, kto jest ich sprawcą - ciągnął prezenter w spranym garniturze - grupa liczyła kilka
osób. Byli to chłopcy i dziewczyny, prawdopodobnie w wieku licealistów".
- Miałem rację - powtórzył Marek.
Prezenter odchrząknął i podjął wypowiedz:
"Na pewno spędzali tu swoje wakacje. Policja bada sprawę. Wynajęliśmy służby specjalne i psy
policyjne. Wszyscy przeszukują teren w nadziei, że zaginieni licealiści jeszcze żyją".
- Nie byłbym tego taki pewien - zauważył Marek.
Mama obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- Skąd wiedziałeś?  mruknęła.
Marek spojrzał na nią.
- Skąd? - spytał sam siebie i natychmiast udzielił sobie odpowiedzi. - Miałem przeczucie od
przedwczoraj, kiedy siedziałem w parku i rozmyślałem o głupotach.
Matka milczała zastanawiając się nad swoją kwestią. Nic nie powiedziała, ponieważ
zauważyła, że Marek zbladł. Spoglądał na nią.
- Powiesz mi wreszcie co się tutaj dzieje? - spytała nieco spięta. - I dlaczego ostatnio
chodzisz słaby i blady?
Marek nic przez moment nie mówił. Zakręciło mu się w głowie. Odpowiedział, ale nie na
pytanie zadane przez mamę:
- Muszę się przewietrzyć. Wyjdę na zewnątrz. Niedobrze mi.
Matka skrzywiła się.
- No właśnie - powiedziała, ale Marek jej nie usłyszał. Na słabych nogach wstał i udał się na
dwór.
Słyszał w głowie lekki szum. Pomyślał, że zaraz zemdleje, lecz tak się nie stało. Podparł
się ściany budynku. Matka wyszła za nim i stanęła w drzwiach, obserwując i będąc gotową
zareagować, kiedy stanie się coś złego...
Marek zachwiał się, ale zdołał utrzymać równowagę, cały czas podpierając się ściany
domu. Mocno go zemdliło. Na tyle mocno, że poczuł, jak jedzenie, które skonsumował,
kiedy mama chrapała postanawia się wrócić. Drgnął raz, drugi i zwymiotował. Zarzuciło
nim do tyłu. Drgnął kolejny raz i zwymiotował ponownie. Po chwili poczuł się lepiej. Nie
mdliło go już. To dobrze, ale wciąż czuł się słabo. W dodatku poczuł się dziwnie senny.
Ciekawe jak dojdę do pokoju, pomyślał, nogi się pode mną uginają...
Potrząsnął głową i starając się utrzymać równowagę skierował się do domu. Mama
chciała mu pomóc, ale on dał jej znać ruchem ręki, że da sobie radę sam.
Poszedł do łazienki opłukać usta, a potem udał się do swojego pokoju. Raczej doczłapał,
kompletnie nie czując swoich nóg. Rozejrzał się i padł na łóżko jak długi. Natychmiast
zapadł w niespokojny sen...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 14
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 16
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 17
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 15
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 11
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 10
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 12
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 3
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 5
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 4
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 8
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 7
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 6
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 1
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 2
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 9
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 20
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 21

więcej podobnych podstron